Klątwa trwa
- Nic nam nie wyszło - mówił załamany trener Julen Lopetegui, który w najczarniejszych snach nie spodziewał się takiego blamażu. - Sevilla grała z większą intensywnością- szukał przyczyn porażki bramkarz Thibaut Courtois.
Real Madryt został zmieciony z powierzchni, tracąc trzy bramki w przeciągu 22 minut. Na pierwszy rzut oka to wielka sensacja, jednak po przeanalizowaniu wszystkich czynników, to zwycięstwo Królewskich byłoby dużą niespodzianką.
Sevilla FC to najgorszy dla Los Blancos rywal w Primera Division. Od 2011 roku, drużyna z Madrytu triumfowała w słonecznej Andaluzji tylko raz. Stadion Sanchez Pizjuan to przeklęty teren dla Realu - za kadencji Zinedine' Zidane'a, który trzy razy z rzędu wygrał Ligę Mistrzów, Królewscy przegrali tam dwukrotnie (1:2 i 1:3) i raz zremisowali (3:3).
Trudno wytłumaczyć apatię Realu w Sevilli. Być może wpływ ma fanatyczna publiczność z Andaluzji, która żywiołowo dopinguje swoich bohaterów. Z drugiej strony nie jest to trudny teren do zdobycia. W tym sezonie ekipa Pablo Machina przegrała u siebie z Getafe (0:2) oraz zremisowała z Villarrealem (0:0). - Niektórzy z nas nie wygrywali z Realem za często, ale dla publiczności na Pizjuan to częstszy obrazek - ironizował Machin. - Mimo wszystko cieszyli się tym spotkaniem od początku do końca - dodał trener Sevilli.
Wirus FIFA
Bardziej od samej porażki, kibiców Realu Madryt martwi fatalny styl. W pierwszej połowie zespół grał na stojąco. Brakowało walki i zaangażowania. Głowy zostały na poniedziałkowej gali FIFA The Best, po której Los Blancos mieli co świętować. Już 48 godzin później przyszedł jednak zimny prysznic.
Co ciekawe, podobny scenariusz ziścił się rok i dwa lata temu. Po gali FIFA, Los Blancos przegrali z Gironą, a jeszcze wcześniej z Sevillą, która przerwała wówczas passę 40 meczów Realu bez porażki.
ZOBACZ WIDEO Primera Division: Real Madryt rozbity. Stracił 3 gole w 22 minuty, a mógł przegrać jeszcze wyżej! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Tak zła pierwsza połowa, po której Real schodził do szatni z trzy bramkową stratą, nie zdarzyła się jednak od sezonu 2009/10. Warto przypomnieć, iż w rozgrywkach 2003/04 zespół ze stolicy Hiszpanii przegrywał do przerwy nawet 0:4, a katem okazał się nie kto inny jak Sevilla.
Real Madryt męczy się z mocnymi zespołami. W tym sezonie wyraźnie przegrał już z Atletico w Superpucharze Europy (2:4), a teraz rozbiła go Sevilla. Po drodze piłkarze zanotowali kilka efektownych występów, jednak rywale byli zdecydowanie mniej wymagający.
Zupełnie inny przypadek to Liga Mistrzów. Tam Królewscy zakładają najlepszy garnitur i pokazują zdecydowanie inną twarz. W pierwszej kolejce z łatwością pokonali Romę (3:0), a rok wcześniej w drodze do finału wyeliminowali PSG, Juventus, Bayern Monachium, a na końcu Liverpool.
Szansa na odkupienie win
Real bardzo szybko będzie miał okazję zmazać plamę. W sobotę na Santiago Bernabeu zmierzy się z Atletico. Ekipa Diego Simeone gra w tym sezonie falami, jednak na pewno nie przestraszy się bardziej utytułowanego rywala. - Po odejściu Ronaldo, zbliżyliśmy się do Realu - podkreślał Simeone.
Na derby ostrzy sobie zęby Julen Lopetegui, który chce wygrać pierwszy wielki mecz dla Realu. Lepszej okazji szybko mieć nie będzie. - Musimy wstać i zapomnieć o środowym meczu. Będziemy gotowi - tłumaczy szkoleniowiec. Brazylijczyk Casemiro liczy z kolei na kibiców. - Mam nadzieję, że poniosą nas do zwycięstwa - powiedział.