Arka oddaliła Śląsk od celu. Smółka był pod wrażeniem akcji juniora

WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: Zbigniew Smółka
WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: Zbigniew Smółka

Tadeusz Pawłowski podkreślił, że Śląsk Wrocław nie może przegrywać takich meczów, jak z Arką Gdynia. Po zwycięstwie 2:1, Zbigniew Smółka przyznał natomiast, że dla takich chwil jak akcja Mateusza Młyńskiego pracuje w piłce.

Wrocławianie nie zdołali zdobyć punktów w rywalizacji z Arką Gdynia. - Był to dla mnie dziwny mecz, bo dwie bramki straciliśmy po własnych błędach, z czego pierwszy był kuriozalny. Nie można we własnym polu karnym pozwolić zawodnikowi przeciwnika spokojnym slalomem wjechać do bramki. Udało nam się wyrównać przed przerwą. Po niej na krótki moment zamknęliśmy Arkę na jej polu karnym, mieliśmy trzy dośrodkowania, a potem po kontrze straciliśmy drugiego gola - powiedział Tadeusz Pawłowski, trener klubu ze stolicy Dolnego Śląska.

Piłkarze Śląska Wrocław nie zdołali już odzyskać inicjatywy na boisku. - Do końca walczyliśmy o dobry wynik. Czasem graliśmy chaotycznie, czasem dobrze. Znów wróciła zmora i nie zdobywamy bramek. Mamy za mało celnych strzałów, ostatnich podań i dośrodkowań. Ucieka nam nasz cel. Graliśmy z naszym bezpośrednim rywalem w walce o niego. Dlatego jest to ostatni dzwonek, byśmy zdali sobie sprawę z tego, że jak chcemy go zrealizować, musimy zacząć wygrywać - dodał Pawłowski, odnosząc się do sytuacji w tabeli.

Zbigniew Smółka miał okazję poprowadzić zespół w rodzinnych stronach. - Przyjemnie jest rozgrywać mecze w domu. To było dziwne, szarpane spotkanie. Mieliśmy momenty, w których utrzymywaliśmy się przy piłce, jednak były też trudne chwile. Śląsk sprawiał duże zagrożenie dośrodkowaniami z bocznych sektorów boiska. Mam duży szacunek dla moich zawodników, którzy zostawili serce na murawie. Cierpieliśmy na boisku w końcówce spotkania, ale i tak dążyliśmy do kontrataków - zauważył trener Arki Gdynia.

- Jesteśmy głodni i nie chcemy się zatrzymać. Teraz czeka nas najważniejszy mecz w sezonie. Szkoda, że bez naszych kibiców, jednak zrobimy wszystko, by czekali na nas w naszym domu po spotkaniu. Pracujemy tak, jak bym tego oczekiwał. Nieco posypaliśmy się zdrowotnie i pojawili się debiutanci, Maghoma i junior Młyński, który wszedł słabo w mecz, ale wykonał taką akcję, że dla takich chwil pracuje się w piłce - dodał Smółka.

ZOBACZ WIDEO: Przyśpiewki, pamiątki, autografy i pistolety. Genua oszalała na punkcie Krzysztofa Piątka

Komentarze (0)