Korona Kielce w meczu z Lechem przez długi czas grała jak równy z równym. Do samego końca walczyła o korzystny rezultat, ale ostatecznie przegrała 1:2. Kielczanie zaimponowali wolą walki, bo do 83. minuty przegrywali 0:2. - Zawsze staramy się walczyć do końca. Nawet pomimo niekorzystnego wyniku. Lech jest groźny z kontrataków, więc musieliśmy być czujni. Wydaje mi się, że w końcówce zrobiliśmy za mało w ofensywie, aby obrócić losy meczu. Dominowaliśmy, ale nie udało się tego zamienić na sytuacje bramkowe - uważa Jakub Żubrowski, pomocnik Korony.
Podopieczni Gino Lettieriego mogli odczuwać niedosyt, bo Lech Poznań znów nie zagrał na miarę oczekiwań. Goście mieli kilka dogodnych okazji do zdobycia bramki, ale brakowało im skuteczności. - Przyjeżdżając do Poznania każdy wie z jaką drużyną będzie się mierzył. Lech ma swoje problemy w tym sezonie i nie prezentuje się na miarę swojego potencjału i oczekiwań kibiców. Jeśli chodzi o jakość piłkarską, to zasługuje na miejsce w czołówce. W tym meczu Lech znów nie pokazał w pełni swojego potencjału. Moim zdaniem gdyby mecz zakończył się remisem, to byłby to sprawiedliwy wynik. Liczy się jednak to, co w siatce - dodaje Żubrowski.
Korona musiała sobie radzić bez Bartosza Rymaniaka i Michaela Gardawskiego, którzy pauzowali za żółte kartki. - Po raz pierwszy w tym sezonie zagraliśmy bez nich, bo obaj zaliczyli komplet spotkań. Każdy wie, jaką jakością jest dla nas Rymaniak. Gardawski również prezentuje się bardzo dobrze na lewej obronie. Myślę, że zawodnicy, którzy za nich zagrali nie byli osłabieniem, a wręcz przeciwnie - trzymali odpowiedni poziom - kontynuuje zawodnik Korony.
Jakub Żubrowski na boisku pojawił się w przerwie. Po raz kolejny Gino Letteri nie zdecydował się wystawić go od pierwszej minuty, mimo iż od początku sezonu był podstawowym zawodnikiem. Miejsce w wyjściowej jedenastce stracił po meczu Pucharu Polski z Wisłą Sandomierz, który Korona przegrała 2:3. - Na pewno jest to po części konsekwencja meczu Pucharu Polski w Sandomierzu. Podobnie jak cała drużyna zagrałem słabo. Trener nie miał podstaw, żeby zmieniać coś po wygranym spotkaniu w Krakowie. Trudno, takie jest życie. Każdy musi walczyć o miejsce w składzie. Na treningach pracowałem dobrze. Liczę, że z powrotem zagram w pierwszym składzie w meczu z Cracovią i już tego miejsca nie oddam - zakończył Żubrowski.
ZOBACZ WIDEO: Primera Division: Kolejna wpadka Realu! To już poważny kryzys Królewskich [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]