Dziś wiele wskazuje na to, że Dolnośląski Związek Piłki Nożnej organizował szkolenia m.in. dla trenerów, sędziów, menedżerów i ogólnie ludzi piłki, ale - jak się dowiedzieliśmy - listy uczestników szkoleń były fałszowane.
Związek dostawał na to dofinansowanie z Unii Europejskiej. Pieniądze, sumie ok. 2 miliony złotych, były rozliczane przez Urząd Marszałkowski we Wrocławiu.
Wiadomo też, że śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura "Wrocław Fabryczna".
Jak napisano nam w mailu z prokuratury: "Śledztwo prowadzone w sprawie poświadczenia nieprawdy (...) w celu osiągnięcia korzyści majątkowej przez Dariusza Machińskiego, wiceprezesa DZPN do spraw organizacyjno-finansowych".
To właśnie przez jego firmę miały "przechodzić" szkolenia. Zamieszanych osób jest znacznie więcej, w tym - wiele na to wskazuje - szef związku Andrzej Padewski. Jego syn Łukasz był jednym z wykładowców na podejrzanych szkoleniach. Poza tym brała w tym udział grupa zaufanych szkoleniowców i działaczy.
Proceder trwał kilkanaście miesięcy i został zakończony przez wkroczenie policji pod koniec listopada 2016 roku - wynika z naszych informacji.
ZOBACZ WIDEO Żelazna defensywa Sampdorii. Tylko jeden Polak w pierwszym składzie [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
To może być spory cios w wierchuszkę PZPN. Padewski nie jest tylko jednym z szefów związków, ale należy do najbardziej zaufanych ludzi Zbigniewa Bońka, prezesa PZPN. Poza tym to operator wózka widłowego i sprzedawca dywanów - w krótkim czasie zrobił zawrotną karierę w polskim futbolu, otaczając się "właściwymi" ludźmi. Jednym z nich jest właśnie Machiński.
Sprawa jest o tyle złożona, że główny podejrzany ma związek z wrocławską Platformą Obywatelską. Zresztą ten były kajakarz, działacz Zagłębia Lubin i Miedzi Legnica, sam startował kilka lat temu do wyborów parlamentarnych z ramienia PO, choć jako kandydat bezpartyjny. Nie jest może najistotniejszym elementem wrocławskiej układanki, ale za to łącznikiem między światem wielkiej polityki i dolnośląskiego futbolu.
Tak naprawdę to właśnie Machiński, dziś 55-latek, zarządza Dolnośląskim ZPN-em. Padewski bardziej interesuje się pracą na stanowisku wiceprezesa PZPN. Machiński swoją rolę sprawuje "pro bono", jednak - jak wynika z naszych informacji - faktycznie jego firma, "Media Ball", zarabia na kontaktach ze związkiem. To zresztą układ, o którym wiedza jest w DZPN powszechna.
Co bardziej kuriozalne, Machiński jest członkiem komisji rewizyjnej Polskiego Związku Piłki Nożnej. Na razie nie wiadomo, ile z pieniędzy rozliczono fikcyjnie, a ile szkoleń odbyło się naprawdę. Mamy m.in. sygnały o szkoleniach, w których uczestniczyły trzy osoby, a na liście jest wpisanych ok. 30 nazwisk.
Co istotne, dochodziło do sytuacji, że niektórzy lokalni szefowie związków nie chcieli brać udziału w procederze. Wtedy byli wypychani na margines działalności. Z ramienia związku za wszystko odpowiadał jednego z pracowników, który jednak nie chciał w tym dłużej uczestniczyć i wycofał się z pracy w futbolu. Nasi informatorzy uważają, że działacze mogą próbować zrobić z niego kozła ofiarnego.
O komentarz do sprawy poprosiliśmy Dariusza Machińskiego, ale ten uciął szybko: - Od 2,5 roku nie poproszono mnie nawet o wyjaśnienia, więc nie ma chyba o czym mówić. Uważam, że nie ma żadnej sprawy i nie ma czego komentować. Wiem niewiele więcej niż pan.
Prokuratura wciąż nie postawiła w tej sprawie zarzutów.