W Lechii Gdańsk jest duża konkurencja w ataku. Ma to wpływ na liczbę minut Artura Sobiecha. - Nie mam żadnego bólu głowy, jeśli chodzi o rywalizację w ataku. Staram się śledzić obciążenia i wiem, że prawdziwego Sobiecha zobaczymy na wiosnę, nie teraz - po okresie przejściowym. Ja to wiem, bo znam jego możliwości i mam świadomość na czym polega trening. Musimy go oszczędzać, by nie skończyło się to urazami. Nie mam bólu głowy, bo wszyscy piłkarze się uzupełniają. Współpraca jest wzorowa. Widzimy jakie postępy robi Kuba Arak i ta rywalizacja nie wpływa na nikogo negatywnie. Nasi napastnicy dobitnie pokazują, że można na nich liczyć i świetnie się w tym odnajdują - powiedział Piotr Stokowiec, trener gdańskiego klubu.
Czy wobec tego powrót do Polski przebiega zgodnie z planem Artura Sobiecha? - Trener ma nakreślony plan na każdego z zawodników. Najważniejsze jest to, że drużyna funkcjonuje dobrze i mamy określoną zdobycz punktową. Mamy sporo spotkań i jest kiedy pomóc zespołowi. Gdy przeprowadzamy zmiany, to dodają one jakości - stwierdził piłkarz, który nie ukrywał radości po strzeleniu gola w Pucharze Polski z Resovią. - To była bardzo ważna bramka, bo wiemy jak się układał ten mecz. Boisko też nie było najlepsze. Po golu grało się nam łatwiej - dodał Sobiech.
Były reprezentant Polski rywalizuje o miejsce na boisku z piłkarzami będącymi w wysokiej formie. - Podchodzimy do tego spokojnie. Mamy bardzo dobrych zawodników z przodu, jak Flavio Paixao i Jakub Arak. Każdy ciężko pracuje, a w piłce bardzo fajne jest to, że można pokazać swoją wartość i to pokazuje choćby Arak - zauważył Artur Sobiech.
Lechia to lider tabeli, jednak gdańszczanie wciąż są skupieni na kolejnych małych celach. - Koncentrujemy się na każdym najbliższym spotkaniu. Teraz czeka nas Cracovia. Łatwo nie będzie, musimy wybiegać to spotkanie i walczyć, by trzy punkty zostały w Gdańsku. W ostatnich dwóch meczach nie stracili żadnego gola, ale my koncentrujemy się na siebie i chcemy podejść do meczu jak najlepiej. Jako napastnik chcę zdobywać gole w każdym spotkaniu i to najważniejsze - podsumował Sobiech.
ZOBACZ WIDEO Timo Werner show! Hertha rozbita na własnym boisku [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]