Jako świeżo upieczony absolwent gimnazjum został bohaterem głośnego transferu z Lecha Poznań do Legii Warszawa. Nie miał jeszcze 17 lat, kiedy zadebiutował w Lotto Ekstraklasie, a dwa tygodnie po 17. urodzinach podpisał kontrakt z Arsenalem, by niemal od razu rozpocząć treningi z pierwszym zespołem Kanonierów. Był kapitanem juniorskiego i młodzieżowego zespołu Arsenalu, w których roiło się od talentów z całego świata, a legendarny Arsene Wenger wiązał z nim spore nadzieje. Krystian Bielik to bez wątpienia talent, który nad Wisłą rodzi się raz na kilka lat.
Niestety, jego harmonijny rozwój zakłóciły kontuzje. Cały poprzedni sezon, który miał być jego pierwszym w seniorskiej piłce, spisał na straty. Początek rozgrywek stracił przez kontuzję barku, której doznał 21 sierpnia - tuż przed finalizacją wypożyczenia do klubu, w którym miałby większe szanse na regularną grę niż w Arsenalu. Do gry miał wrócić po dwóch miesiącach, ale rehabilitacja się przedłużyła i ponownie zagrał dopiero 10 grudnia, a pięć dni później rozegrał ostatni mecz przed blisko ośmiomiesięcznym rozbratem z boiskiem.
Potem doznał urazu kolana, co utrudniało mu znalezienie nowego klubu. Dopiero tuż przed zamknięciem zimowego okna transferowego został wypożyczony do Walsall FC. III-ligowiec wziął go do siebie, choć w momencie przenosin na Bescot Stadium Polak nie był jeszcze gotowy do gry. Ostatecznie wychowanek Górnika Konin nie doczekał się debiutu w barwach Walsall, bo kiedy w marcu wrócił do zdrowia, uraz szybko się odnowił i do końca sezonu 20-latek był wykluczony z gry.
Latem wrócił do Arsenalu, zagrał w szalonym meczu Premier League 2 (rozgrywki do lat 23) z Manchesterem City (6:5), w którym strzelił gola, i został umieszczony w III-ligowym Charlton Athletic. To był strzał w "10", bo dziś Bielik jest podstawowym graczem drużyny Lee Bowyera, która walczy o awans do Championship, i zbiera za swoja grę bardzo dobre recenzje.
ZOBACZ WIDEO Mateusz Klich: Zagraliśmy lepiej niż z Portugalią czy Włochami
Urazy Bielika pokrzyżowały plany nie tylko samemu piłkarzowi, ale też Czesławowi Michniewiczowi. 20-latek miał być filarem prowadzonej przez niego młodzieżowej reprezentacji Polski, ale pierwszy raz mógł pojawić się na jej zgrupowaniu dopiero w październiku. Przeciwko Danii (1:1) i Gruzji (3:0) nie zagrał, bo trener Michniewicz nie chciał rozbijać dobrze funkcjonującego duetu Paweł Bochniewicz- Mateusz Wieteska, ale przed piątkowym barażem z Portugalią selekcjoner nie miał wyjścia, bo Bochniewicz się rozchorował i nie mógł zagrać.
Dla Bielika był to absolutny debiut w młodzieżowej reprezentacji Polski, ale udowodnił, że można wiązać z nim spore nadzieje. Był jednym z najlepszych, o ile nie najlepszym, zawodnikiem Biało-Czerwonych.
Jeżeli Bielik nie będzie się rozsypywał jak w ciągu dwóch ostatnich sezonów, to dorosła reprezentacja będzie miała z niego pożytek. Rocznik 98. Dwa lata młodszy od rocznika młodzieżowców. Duża pewność w grze.
— Tomasz Cwiakala (@cwiakala) 16 listopada 2018
Dobrze, że w końcu Krystian Bielik mógł przypomnieć o sobie kibicom w Polsce. Nasza piłka potrzebuje tego chłopaka. Niech mu tylko zdrowie dopisuje.
— Kuba Polkowski (@kubapolkowski) 16 listopada 2018
- Krystian zadebiutował w trudnym momencie. Od początku na niego liczyliśmy, ale kontuzje wykluczały go z powołań. Pierwszy raz został powołany miesiąc temu, ale w tamtym dwumeczu nie zagrał. Z Portugalią zagrał w miejsce Bochniewicza, który w eliminacjach - jako jedyny - zagrał od początku do końca w każdym z dziesięciu spotkań - mówi Michniewicz.
- To był dla niego trudny moment, bo nigdy z tą linią obrony nie współpracował, ale pozytywnie oceniam jego występ. Staraliśmy się wykorzystać jego atuty, czyli umiejętność rozegrania piłki. Choć czasami grał bardzo ryzykownie - wchodząc w środkową strefę, gdzie Portugalczycy mieli przewagę ryzykował stratę. Szczęśliwie udało się jej uniknąć - dodaje selekcjoner.
Jestem w stanie zrozumieć, że zgranie, że wcześniej były kontuzje, ale nie rozumiem czemu Bielik wskoczył do składu U-21 tylko z powodu choroby Bochniewicza. Wyróżniający się obrońca z League One to jednak zupełnie inny poziom niz ESA.
— Mateusz Januszewski (@januszewski_m) 16 listopada 2018
Krystian Bielik potrzebuje dojsc do odpowiedniej formy fizycznej, troche szczęścia, żeby omijaly go kontuzje i jeszcze udowodni, ze potrafi grac w piłkę. Dziś
— Adam Sławiński (@AdamSlawinski) 16 listopada 2018
- Długo czekałem na ten mecz, ale w tamtym sezonie długo byłem wyłączony przez kontuzje. Zagrałem tylko cztery mecze w lidze do lat 23. Tamten sezon był najgorszy w moim życiu. Teraz wracam do formy, nic mi nie dolega i jestem po prostu szczęśliwy, że znów mogę grać w piłkę - przyznaje Bielik.
Dla 20-latka występ przeciwko Portugalii był tym ważniejszy, że spotkanie było transmitowane w polskiej telewizji, więc mógł przypomnieć się szerszej publiczności, dla której na co dzień jest piłkarzem-widmem. Odkąd wyjechał z Polski jako 16-latek, zniknął z radarów - kibice i zabierający głos w jego sprawie eksperci czerpali wiedzę na jego temat głównie z relacji prasowych i analizy statystyk. A zdanie o nim jako o człowieku wyrobili sobie na podstawie słynnej, uderzającej w Marcina Dornę wypowiedzi po pierwszym meczu ME U-21 2017. Więcej o tym TUTAJ.
- Ludzie nie oglądają Premier League 2 czy League One, bo mecze tych lig nie są transmitowane w Polsce - teraz częściej pokazuje się Championship - i ludzie nie za bardzo wiedzą, jak dobrą ligą jest League One. Ktoś musiałby przyjechać do Anglii, usiąść na trybunie i zobaczyć, jak gram w lidze angielskiej, bo to nie jest łatwa liga - komentuje Bielik.
- League One jest na dobrym poziomie, ale trudniej się z niej wybić do reprezentacji. Kiedy ktoś gra w ekstraklasie, może być oglądany co tydzień na żywo i ma większe szanse na przebicie się. Ja cierpliwie czekałem na swoją szansę. Kontuzje mi przeszkodziły w rozwoju, ale już wróciłem - dodaje.
Bielik dopiero co zadebiutował w kadrze U-21 i może w niej grać jeszcze dwa lata, ale nie jest tajemnicą, że Jerzy Brzęczek myśli o powołaniu go do pierwszej reprezentacji.
- Widzę, że moi rówieśnicy funkcjonują w kadrze A, ale w tej chwili o tym nie myślę. Wiem, że przyjdzie mój czas. Wiem, że będę w pierwszej reprezentacji, tylko muszę być zdrowy i co tydzień grać po dziewięćdziesiąt minut. Mam nadzieję, że prędzej czy później trener mnie powoła - kończy Bielik. I nie przemawia przez niego buta, ale świadomość swoich umiejętności.