Polskie kluby grały w ustawionych meczach! Śląsk Wrocław, Wisła Płock i Ruch Chorzów w dokumentach Football Leaks

YouTube /  TV Niebiescy dla Ruchu / Na zdjęciu: fragment meczu Ruchu Chorzów z Homel
YouTube / TV Niebiescy dla Ruchu / Na zdjęciu: fragment meczu Ruchu Chorzów z Homel

Fałszywi sędziowie, ustawione wyniki, bukmacherzy z Azji. To tło 32 sparingów na Cyprze w latach 2016-18. Grały w nich też polskie drużyny. - Mam nadzieję, że nie zostanie to zamiecione pod dywan - mówi nam prezes Wisły Płock, Jacek Kruszewski.

Schemat był prosty. Mafia ustalała wynik lub inne zdarzenie, które obstawiano w zakładach bukmacherskich na rynkach azjatyckich. Podstawieni sędziowie musieli zaś dopilnować, by wszystko poszło po myśli grających. Efekty śledztwa ujawnione na portalu theblacksea.eu są szokujące. Szczególnie, że wśród 32 zimowych sparingów rozegranych na Cyprze w latach 2016-18, które znalazły się w dokumentach organizacji Football Leaks, są mecze rozegrane przez polskie drużyny.

Wszystko organizuje pośrednik 

Spotkania kontrolne to doskonałe pole działania dla oszustów. Zagraniczne zimowe przygotowania organizują bowiem specjalne firmy. Na rynku jest ich wiele, a oferty różnorodne. Za niespełna 80 euro od osoby w Turcji i na Cyprze można już mieć hotel, wyżywienie, transport, możliwość korzystania z boisk treningowych i siłowni oraz odnowy biologicznej. Pośrednik zorganizuje także wszystko, co potrzebne do rozegrania meczu. - Niestety, nie możemy sprawdzić tego, co się dzieje w kuluarach. Jedziemy na obóz i mamy tam już zagwarantowane sparingi. One są ustalone znacznie wcześniej: podpisujemy umowy z klubami, z którymi mamy grać i na tym praktycznie wszystko się kończy. Kwestie sędziowania, boiska i tym podobne rzeczy logistyczne załatwiają natomiast organizatorzy zgrupowań - tłumaczy nam Jacek Kruszewski, prezes Wisły Płock.

"Nafciarze" są jednym z trzech naszych klubów, których nazwy wymieniono w dokumentach Football Leaks. - O całej sytuacji dowiedziałem się dopiero z niedawnego artykułu. Chociaż pamiętam, że już kilka miesięcy temu były też jakieś sygnały o podejrzeniach co do ustawiania meczów sparingowych rozgrywanych z za granicą m. in. przez polskie zespoły. My jednak nie zetknęliśmy się z tym procederem bezpośrednio w czasie obozu - mówi Kruszewski. - Nie byłem w tym roku na Cyprze, ale już po ukazaniu się artykułu rozmawiałem z naszym dyrektorem sportowym Łukaszem Masłowskim, który tam był i te sparingi obserwował. Rzeczywiście, to sędziowanie jest przeróżne: lepsze, gorsze. Natomiast nic niepokojącego nie rzuciło nam się w oczy. Ale mam nadzieję, że zostanie to dokładnie zbadane i jeśli taki proceder rzeczywiście miał miejsce, to winne osoby zostaną pociągnięte do odpowiedzialności karnej. Liczę, że nie zostanie to zamiecione pod dywan - dodaje.

500 euro za mecz, piłkarze w roli sędziów

- Ta historia sprawia, że ​​czuję wstyd - mówi Alin Stoica na łamach portalu theblacksea.eu, jeden z pseudo-sędziów zamieszanych w proceder. To on zdecydował się jako pierwszy otwarcie opowiedzieć o wszystkim. W rzeczywistości wcale nie był arbitrem, a piłkarzem. Grając na pozycji obrońcy reprezentował barwy m. in. czeskiego MFK Vitkovice. W końcówce 2015 roku był bez klubu, gdy zadzwonił jego grecki agent Gavriil Papanastasatos. Pod przykrywką znalezienia mu nowego pracodawcy, skontaktował go z "Ukraińcem Igorem". Ten z kolei poprosił go o pomoc w znalezieniu sędziów do sparingów na Cyprze. W zamian obiecał 500 euro zarobku za każdego.

ZOBACZ WIDEO "Piłka z góry". Mourinho nie jest już "special one". "Przestał się rozwijać"

Stoica znalazł dwóch chętnych, ale zamiast wynagrodzenia sam wylądował na Wyspie Afrodyty. "Igor" okazał się bowiem łotewskim środkowym obrońcą Kirilsem Grigorovsem (byłym piłkarzem klubów karanych za ustawianie meczów: FK Jurmali, Athlone Town FC oraz podejrzanego o to FK Mohelnice - przyp. red.) i zaproponował Rumunowi pracę w roli asystenta sędziego przy kilku spotkaniach, na co ten ostatecznie przystał. Stawka była taka sama jak wcześniej. - Powiedziałem mu, że nie jestem sędzią i nie wiem, jak się zachowywać. Odpowiedział, że nie muszę być arbitrem i wyjaśnił: "Wystarczy, że w niektórych grach zostawisz flagę opuszczoną, gdy będzie spalony lub ją podniesiesz, kiedy go nie będzie. Po prostu zamkniesz oczy" - tłumaczy 30-latek występujący dziś w omańskim Sohar Club.

Oprócz nich w procederze brali udział inni czynni lub byli zawodnicy: Adrian Udrea (pomocnik Academii Clinceni), Alexandru Dragomir (były pomocnik Dinamo Bukareszt, wówczas wiceprezes Academii), Silviu Posteuca (były bramkarz Dinamo), Jose Alexandre Coelho Viegas (były pomocnik Atletico Clube de Portugal i Athlone Town, obecny prezes Racingu Rioja) oraz sędziowie niższych lig rumuńskich: Alex-Daniel Tunaru i Valentin George Erghelie. Organizatorzy - by nie wzbudzać podejrzeń  - podawali jednak oficjalnie ich "drugą tożsamość": inne nazwiska, narodowość itd.

Kluby były zamieszane? Śledztwo nie potwierdziło 

- Nie płaciliśmy za nic. Bilety lotnicze, mieszkania... wszystko było już uregulowane. Jedyne, co musieliśmy robić, to przestrzegać pewnych instrukcji. Anulować bramkę, pozwolić ją zdobyć zespołowi, który jej potrzebował - tłumaczy Stoica. - Myślę, że były dwa lub trzy spotkania, w których robiliśmy takie złe rzeczy. Były też inne gry, podczas których nie musieliśmy robić nic złego. Wynik był dokładnie taki, jak chcieliśmy - kontynuuje Rumun, który uważa, że część piłkarzy dobrze wiedziała, iż mecze nie są czyste. - Podczas wielu meczów wyraźnie czułem, że zespoły były świadome tego, co się dzieje. Oni [obrońcy - przyp. red.] pozwali przeciwnikom dryblować lub popełniać faule. Prawdopodobnie więc ustawili to sami. A my byliśmy tylko "polisą ubezpieczeniową" na wypadek, gdyby sytuacja wymknęła się spod kontroli. Podczas jednego z meczów serbski piłkarz ciągle mnie pytał: "Bracie, bracie, jaki będzie wynik? 0:0?" i się śmiał - dodaje.

Śledztwo nie wykazało jednak, by kluby zostały skorumpowane. Dowody są tylko na 32 sparingi, ustawione przez podstawionych sędziów. Brało w nich udział aż 15 drużyn z Rosji, a także zespoły z Cypru, Serbii, Czech, Szwajcarii, Białorusi, Słowacji, Mołdawii, Rumunii, Ukrainy, Bułgarii, Łotwy, Węgier oraz Polski. Według informacji przedstawionych przez Football Leaks, większość z nich korzystała z pośrednictwa firmy, która należała do karanego za korupcję Pantelisa Andronikou. A współpracowali z nią również dwaj Chińczycy: Eric Mao i Bruce Ji, w przeszłości próbujący przejąć Nitrę i MFK Karvina, które wówczas za obozy treningowe nie zapłaciły... ani grosza.

Polacy liczą na ukaranie sprawców

Co ciekawe, podczas ostatniej zimy wspomniane wyżej zespoły zmierzyły się ze Śląskiem Wrocław. Oba spotkania miały kontrowersyjny przebieg. - No tak, w obu dostaliśmy rzuty karne. O ile jednak z Karviną nie zauważyliśmy, że jest coś nie tak, o tyle przeciwko Słowakom poczuliśmy "kręcenie". Wkurzyliśmy się, Marcin Robak nie strzelił "jedenastki". Ale to i tak niewiele dało. Szkoda, że nie zeszliśmy z boiska - mówi nam jeden z piłkarzy, którzy grali w tamtych spotkaniach. - Pamiętam, że mecz z Nitrą był dziwny, gdyż sędzia podyktował dla nas karnego, którego nie było. Dlatego Robak zachował się honorowo i spudłował [podał piłkę bramkarzowi - przyp. red.]. Podobno dziwne rzeczy działy się też w trakcie sparingu Nitry z Wisłą Płock. Całe zamieszanie też wprowadzał arbiter, który podyktował dziwnego karnego i zawodnicy Nitry chcieli zejść z boiska - przypominał zaś Adam Matysek w wypowiedzi dla "Gazety Wyborczej".

Wśród klubów wymienionych w dokumentach Football Leaks znalazł się także Ruch Chorzów. Podejrzenia wzbudził m. in. sparing z białoruskim FK Homel. 14-krotni mistrzowie Polski strzelili wtedy gola na 1:0, ale mecz przegrali 1:3. Bramka na 1:2 padła z (a jakże by inaczej) kontrowersyjnej "jedenastki". Więcej o tym meczu TUTAJ - Oczywiście zainteresujemy się tą sprawą, gdyż jest dla nas bardzo ważne, by Ruch Chorzów nie był kojarzony jakimikolwiek działaniami niezgodnymi z prawem - zapewnił nas rzecznik prasowy "Niebieskich", Witold Jajszczok.

- Ja przede wszystkim mam nadzieję, że ta burza, która rozpętuje się wokół tego wszystkiego, sprawi, że takie sytuacje nie wydarzą się już w przyszłości. Jesteśmy wiele lat po wyjaśnieniu naszej ogromnej afery korupcyjnej. Wydawałoby się, że to temat zamknięty. A tu się okazuje, że znowu wracają te stare demony. Może nie bezpośrednio związane z Polakami, ale uderzające w naszą dyscyplinę. Jeśli ustawia się mecze w ogóle, to jest coś strasznego. A skoro dzieje się to już na poziomie sparingów, to jest nie tylko przerażające, ale po prostu zadziwiające i chore. Dlatego liczę, że właściwe organy tym się zajmą - kończy Kruszewski.

Mimo wspólnej walki UEFA i FIFA, problem "match-fixingu" jest wciąż spory. Podobnych spraw nie brakuje bowiem w ostatnim czasie. Skandal ustawiania spotkań wybuchł niedawno w Belgii Więcej TUTAJ, a podejrzenia wzbudziło także starcie Paris Saint-Germain z Crveną Zvezdą Belgrad (6:1) w tegorocznej Lidze Mistrzów.

Źródło artykułu: