[b]
Kuba Cimoszko, dziennikarz WP SportoweFakty: Połowa rundy zasadniczej za nami. Na koncie Jagiellonii 28 punktów, co daje drugą pozycję w tabeli. Sytuacja jest więc bardzo podobna do tej z zeszłego sezonu. Jak pan ocenia ten wynik? [/b]
Ireneusz Mamrot, trener Jagiellonii Białystok: Na tym etapie jesteśmy zadowoleni. Punktowo uważam, że jest nieźle. Na początku sezonu graliśmy bowiem w europejskich pucharach, a to nie było łatwe do pogodzenia z ligą. Podróże dawały w kość. Nie dało się ich zresztą nie odczuć, skoro wracaliśmy np. w piątek nad ranem a w sobotę wyjeżdżaliśmy w kilkusetkilometrową drogę na kolejny mecz. Jednak punktowaliśmy, chociaż ta gra oczywiście mogła być nieco lepsza. Ale nie było źle, później przyszedł gorszy czas. Z tego początku wzięło się trochę urazów. Porażka ze Śląskiem (0:4) była tego efektem.
Od tamtego spotkania już jednak nie przegrywaliście.
Tak. A od tej ostatniej przerwy reprezentacyjnej uważam, że prezentowaliśmy się dobrze. Jestem naprawdę zadowolony z gry w tym okresie. Teraz zostało kilka kolejek. Jest końcówka roku, piłkarze już to odczuwają. Są kontuzje, dochodzą zawieszenia za kartki. Trzeba się jednak spiąć, nastawić zawodników jak najlepiej, bo te punkty mogą być bardzo ważne w kontekście walki w końcówce sezonu.
W pierwszym meczu w tym sezonie Lotto Ekstraklasy Jagiellonia podejmowała Lechię. Mimo waszej optycznej przewagi, skończyło się 0:1. Żądza rewanżu jest szczególna?
Nie, w żadnym wypadku. Może nikt nie rozumie mojego podejścia, ale w każdym sezonie zasadniczym jest 30 spotkań - mecz i rewanż. Nie da się wszystkich wygrać. Gdzieś te punkty muszą być stracone. Bardziej motywuje więc nas doskonała dyspozycja przeciwnika. Chcemy coś sobie udowodnić i jedziemy do Gdańska po komplet punktów. Mimo, że mamy swoje problemy personalne.
Jakie?
Są kontuzje, o których nie chcę na razie mówić.
Ale nie brak też chyba dobrych informacji. Np. po urazie wraca Mile Savković.
No tak, tylko pamiętajmy, że on miał bardzo długą przerwę. To, że jest fizycznie gotowy, nie znaczy iż piłkarsko wygląda tak jak powinien. Czucie piłki nie jest jeszcze takie, jakiego byśmy chcieli. Ostatni okres przepracował solidnie, ale to jednak prawie dwa miesiące bez gry. Niemniej na pewno jego powrót daje dodatkowe możliwości.
W Lechii z kolei zabraknie Błażeja Augustyna i Dusana Kuciaka. Absencja Słowaka wydaje się dla was doskonałą informacją, zważywszy na to jak ten piłkarz prezentował się w poprzednich spotkaniach. Także z Jagiellonią.
W pełni się zgadzam. Ten Kuciak zawsze miał z nami kilka takich interwencji, przed którymi wszyscy już widzieli piłkę w bramce. Także na pewno bardzo pomagał zdobyć Lechii punkty. Do tego to postać niezwykle charyzmatyczna, dająca dużo swoją obecnością na boisku. Ale my na pewno nie nastawiamy się, że będzie łatwiej. Jest jeszcze bowiem Alomerović. A on nie przypadkiem był do pewnego momentu kluczowym graczem Korony w poprzednim sezonie.
Kilka dni temu Ivan Runje wyjawił, że jest bliski odejścia z Jagiellonii. Czy to nie wprowadziło w drużynie niepotrzebnego zamętu?
Myślę, że nie. Ja już wcześniej rozmawiałem z Ivanem, że może być taka sytuacja. "Szatnia" też o tym wiedziała od jakiegoś czasu, więc raczej nikogo to nie zaskoczyło. Warto też zauważyć, że ten transfer to przecież jeszcze nic pewnego. Wiadomo, okienko zaczyna się od 1 stycznia i do tej pory różnie może być.
Slaven Bilić może nie dotrwać na stanowisku trenera Al-Ittihad.
Ja tego nikomu nie życzę, ale wszyscy znamy sytuacje trenerów. Jeżeli klub go zwolni, to raczej nic nie wyjdzie. A jak dojdzie do transferu, to będziemy się martwić. To byłby porządnie wyrwany ząb, strata solidnego fundamentu tej drużyny. I wtedy naprawdę czekałoby nas sporo pracy, by go zastąpić. Ale to jeszcze ponad miesiąc, zobaczymy. Na razie najważniejsze, że Ivan normalnie trenuje, ma to samo podejście i pomaga drużynie.
ZOBACZ WIDEO Wpadka Romy i wymarzony debiut nowego trenera Udinese [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]