W Szczecinie Piast Gliwice szybko strzelił dwa gole i zwyciężył 2:0. W rewanżu gliwiczanie znowu w kilka minut dwukrotnie zaskoczyli rywala, a ostatecznie wygrali 3:0. - Szkoda, bo powtórzył się scenariusz z pierwszego meczu z Piastem. Wtedy też szybko dostaliśmy dwie bramki i rywal mógł ułożyć sobie spotkanie. W pierwszych minutach nie czuliśmy się słabsi, a wręcz lepsi od przeciwnika. My graliśmy wówczas piłką, a Piast strzelał gole - powiedział w rozmowie z WP SportoweFakty.pl, Hubert Matynia, obrońca Pogoni Szczecin.
Wielu obserwatorów kwestionuje słuszność rzutu karnego po przewinieniu Mariusza Malca na Michale Papadopulosie. Nasz rozmówca rozwiewa te wątpliwości. - Było podcięcie. Sędzia to zobaczył, a z mojej perspektywy również wyglądało to na przewinienie - nie ukrywał lewy defensor.
Do szatni podopieczni Kosty Runjaicia przegrywali 0:2. Po zmianie stron chcieli gonić wynik, ale po godzinie gry przegrywali już 0:3. - Po przerwie chcieliśmy złapać kontakt, a tymczasem Piast strzelił na 3:0. Zrobiło się naprawdę ciężko, a do tego dostaliśmy czerwoną kartkę. To całkowicie podcięło nam skrzydła - przyznał 23-latek.
Przed porażką z Piastem, piłkarze Pogoni zanotowali cztery zwycięstwa z rzędu. Przy Okrzei nie było jednak widać Portowców z poprzednich meczów. - To nie była obniżka formy. Piast strzelał, my nie i wydaje mi się, że z przebiegu meczu nie było widać, że byliśmy słabszą drużyną. Szkoda tych dwóch pierwszych bramek, bo Piast miał ułożony mecz i mógł nieco się cofnąć. My próbowaliśmy, mieliśmy dużo stałych fragmentów, ale nie mogliśmy ich wykorzystać. Jakub Czerwiński był wszędzie i wszystko wybijał. Piast ma szczęście, że ma takiego zawodnika - zakończył Hubert Matynia.
ZOBACZ WIDEO Serie A: Błysk Milika na wagę trzech punktów. Piękny gol Polaka [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]