Oba zespoły przystąpiły do tego spotkania w pełni zmobilizowane i żądne trzech punktów. Arsenal FC i Burnley FC rozpaczliwie chcą wspiąć się wyżej w tabeli, ponieważ ich obecne pozycje nie są do zaakceptowania. "The Gunners" pod wodzą Unaia Emery'ego grają ładną dla oka piłkę, ale zeszłotygodniowa porażka na St Mary's Stadium w Southampton (2:3), oddaliła ich od czwartej w tabeli Chelsea FC na odległość trzech punktów. Nikt w Londynie przecież nie ucieszy się z piątego miejsca w Premier League. Komplet "oczek" w starciu z Burnley był obowiązkiem.
Jeszcze gorzej wygląda sprawa z "The Clarets". Piłkarze prowadzeni przez Seana Dyche'a nie są już mocni i konsekwentni w defensywie. Ich świetna gra obronna poszła w zapomnienie. Doskonałym tego dowodem jest fakt, że przed pierwszym gwizdkiem sędziego Kevina Frienda zajmowali miejsce w strefie spadkowej. Zamierzali ją opuścić przed świętami Bożego Narodzenia, ale nic z tego nie wyszło.
Wszyscy spodziewali się ruchu jednostronnego, a początek spotkania był bardzo ciekawy. Już w 2. minucie Pierre-Emerick Aubameyang ładnie obsłużył w polu karnym Ainsley Maitlanda-Nilesa, który strzałem po ziemi sprawdził dyspozycję Joe Harta. Na odpowiedź gości nie trzeba było zbyt długo czekać. Minutę później w doskonałej sytuacji znalazł się Ashley Westwood, ale tym razem swoje bramkarskie umiejętności zaprezentował Bernd Leno.
Skazywani na porażkę przyjezdni, szukali następnych szans i kilka razy potrafili zagrozić bramce gospodarzy. Najważniejszą akcję w pierwszej połowie przeprowadził jednak Arsenal. W 14. minucie Mesut Oezil zagrał futbolówkę na lewą stronę do Kolasinaca który zanotował asystę przy trafieniu Aubameyanga. Gabończyk oddał strzał przy samym słupku i Hart nie miał szans na skuteczną interwencję.
ZOBACZ WIDEO Puchar Ligi Angielskiej: Rewanż Tottenhamu. Arsenal wyeliminowany [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Dobrze spisywali się boczni obrońcy Unaia Emery'ego. Gra Kolasinaca i Maitlanda-Nilesa mogła się podobać. Druga część pierwszej połowy nie była tak interesująca, jak początek meczu. Miejscowi mieli swój wynik i za bardzo nie chcieli szukać drugiej bramki.
"Kanonierzy" drugą część meczu rozpoczęli od bardzo mocnego uderzenia. W 48 minucie błyskawiczną kontrę ożywił Matteo Guendouzi. Lacazette nie chciał być pazerny na strzał z dystansu i znakomicie podał futbolówkę do Aubameyanga. Najlepszy strzelec Arsenalu miał swój dzień i silnym strzałem zaskoczył Harta po raz drugi.
Piłkarze z Turf Moor może nie mają największych umiejętności, ale serca do gry nigdy im nie brakuje. Ashley Barnes walczył o każdą piłkę od samego początku meczu i dostał nagrodę w 63. minucie, gdy zdobył kontaktowego gola. Arsenal kontrolował spotkanie, ale przyjezdni próbowali się co jakiś czas odgryzać. Mecz "zabił" rezerwowy Alex Iwobi, który wpisał się na listę strzelców w 91. minucie i ustalił wynik na 3:1.
Arsenal wykonał swoje przedświąteczne zadanie i teraz musi czekać na reakcję innych drużyn zamieszanych w walkę o miejsce w czwórce. Piłkarze Burnley muszą spędzić święta w strefie spadkowej.
Premier League, 18. kolejka:
Arsenal FC - Burnley FC 3:1 (1:0)
0:1 - Pierre-Emerick Aubameyang 14'
0:2 - Pierre-Emerick Aubameyang 48'
1:2 - Ashley Barnes 63'
1:3 - Alex Iwobi 90+1'
Składy:
Arsenal FC: Bernd Leno - Ainsley Maitland-Niles, Sokratis Papastatopulos, Nacho Monreal (37' Stephan Lichtsteiner), Sead Kolasinac - Matteo Guendouzi, Mohamed Elneny (59' Lucas Torreira), Granit Xhaka, Mesut Ozil - Alexandre Lacazette (78' Alex Iwobi), Pierre-Emerick Aubameyang.
Burnley FC: Joe Hart - Phil Bardsley (83' Matthew Lowton), Kevin Long, James Tarkowski, Ben Mee, Charlie Taylor - Ashley Westwood, Jack Cork, Jeff Henrick - Ashley Barnes (77' Sam Vokes), Chris Wood (77' Matej Vydra).
Żółte kartki: Sokratis, Guendouzi (Arsenal), Barnes, Wood, Mee, Cork, Westwood (Burnley).
Sędziował: Kevin Friend.