Kryzysu w Wiśle Kraków ciąg dalszy. Hartling ostro o Ly: Ten mały gnojek

PAP / Jacek Bednarczyk / Na zdjęciu: Mats Hartling
PAP / Jacek Bednarczyk / Na zdjęciu: Mats Hartling

Telenowela wokół sprzedaży Wisły Kraków zdaje się nie mieć końca. Tym razem głos zabrał Mats Hartling. Szwed reprezentujący firmę, która miała objąć 40 procent akcji polskiego klubu, zapowiada, że nie zamierza rezygnować.

W piątek (4.01.) wydawało się, że sytuacja wokół Wisły Kraków zaczyna się normalizować. Pełniącym obowiązki prezesa został Rafał Wisłocki, odbyła się konferencja prasowa nowego zarządu, w ratowanie klubu włączył się Bogusław Leśnodorski. Pierwszą decyzją nowego prezesa było rozwiązanie umowy z cieszącym się złą sławą Stowarzyszeniem Kibiców Wisły Kraków (tutaj więcej szczegółów >>). Decyzja wśród piłkarskich ekspertów została odebrana bardzo pozytywnie.

Wisłocki z optymizmem patrzy w przyszłość, liczy, że znajdą się inwestorzy, którzy wyciągną z problemów klub, który ma około 40 mln zł długu. Wydawało się, że w Krakowie pojawiło się słońce. Niby jeszcze za mgłą, ale biorąc pod uwagę świąteczno-noworoczną zawieruchę z przelewem od Vanna Ly, nie można było się dziwić, że krakowscy kibice nieco odetchnęli.

Nie na długo. Mats Hartling, który wedle umowy z 18.12.2018 (uznanej za Wisłockiego za nieważną) ma prawo do 40 procent akcji klubu najpierw wystosował oficjalne oświadczenie, w którym m.in. napisał: "naszym celem jest doprowadzenie transakcji do końca" (tutaj więcej szczegółów >>).

Po tym oświadczeniu Hartling postanowił udzielić pierwszego wywiadu polskim mediom. Rozmawiał z nim Sebastian Staszewski z portalu sport.pl. - Nie chcę, abyście uznali mnie za wroga Wisły, bo nim nie jestem. Zostałem oszukany przez pana Vannę Ly tak samo, jak prezes Marzena Sarapata, inni działacze Towarzystwa i kibice. Ale dla mnie umowa jest umową - możemy przeczytać w tej rozmowie.

Hartling deklaruje, że chce doprowadzić do końca całą transakcję. Jego zdaniem Ly podczas jednego ze spotkań przekazał poprzedniej prezes Wisły - Marzenie Sarapacie - jedną złotówkę i tym sposobem umowa stała się wiążąca. Wisłocki i obecny zarząd klubu nie mają więc prawa uznawać ją za nieważną. A jeżeli nadal będą się upierali, że tak jest i mają prawo do 100 procent akcji klubu, to... - Mamy problem - nie owija w bawełnę Szwed.

Co prawda Ly zniknął i Wisła nie otrzymała przelewu na kwotę 12,2 mln zł, ale Szwed przekonuje, że razem z Adamem Pietrowskim znajdą finansowanie całej transakcji i uratują Wisłę. Nadal czuje się właścicielem 40 procent akcji.

Co myśli o Ly? Przypomnijmy, że sam zaproponował, aby on właśnie wszedł w ten interes. - Ten mały gnojek nie chce mnie spotkać. To mogłoby skończyć się dla niego bardzo przykro (...) Ly zniknął i oszukał mnie, Wisłę Kraków, Towarzystwo Sportowe, a nawet prezydenta Krakowa - mówi.

Hartling zapowiedział, że zrobi wszystko, aby znaleźć nowego inwestora dla Wisły, a z Ly spotka się w sądzie. Wydaje się, że wywiad Szweda znów namiesza w sytuacji krakowskiego zespołu. Choć wydawało się, że gorzej być już nie może.

ZOBACZ WIDEO Roma wypunktowała rywali. Parma w coraz gorszej sytuacji [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Źródło artykułu: