Zaskakujące kulisy niedoszłej sprzedaży Wisły Kraków. "Ofertę uwiarygadniały głośne nazwiska ze świata piłki"

- Do końca mieliśmy wątpliwości, ale na tamten moment była to jedyna oferta. Tych panów uwiarygadniały naprawdę głośne nazwiska ze świata piłki - tak przedstawiciele TS "Wisła" tłumaczą, dlaczego przyjęli ofertę Vanny Ly i Matsa Hartlinga.

Maciej Kmita
Maciej Kmita
Vanna Ly, Adam Pietrowski i Mats Hartling Newspix / Krzysztof Porębski/PressFocus / Na zdjęciu: Vanna Ly, Adam Pietrowski i Mats Hartling
Niedoszła do skutku sprzedaż prowadzącej piłkarską sekcję Białej Gwiazdy Wisły SA przypomina stary kawał o Radiu Erewań. Wbrew temu, co ogłosił portal interia.pl, a w ślad za nim wszystkie inne polskie media, umowa między Towarzystwem Sportowym "Wisła" a konsorcjum funduszy inwestycyjnych Alelega SARL i Noble Capital Partners Ltd. nie została podpisana 18 grudnia w Zurychu, lecz dwa dni wcześniej w siedzibie TS "Wisła" przy Reymonta 22. I nie za euro, lecz za złotówkę, która i tak nie została przekazana sprzedającemu.

Tylko prawda ich wyzwoli

To jednak tylko dwie z nieścisłości związanych z anulowaną ostatecznie umową sprzedaży piłkarskiej spółki niewiarygodnym inwestorom, która zakorzeniła się w świadomości wszystkich zainteresowanych losem Białej Gwiazdy. Po odzyskaniu kontroli nad Wisłą SA zarząd stowarzyszenia postawił - w myśl sentencji: tylko prawda nas wyzwoli - na transparentność. Podczas piątkowej konferencji prasowej ujawnił stan finansów spółki: dług klubu to ponad 40 mln zł, a w tym momencie ma jego koncie jest 51 tys. zł wolnych środków. Więcej o tym TUTAJ.

Wiceprezes TS "Wisła" Szymon Michlowicz, członek zarządu Łukasz Kwaśniewski oraz nowo mianowany prezes stowarzyszenia i piłkarskiej spółki Rafał Wisłocki zdradzili zaskakujące, momentami kuriozalne, kulisy rozmów z Matsem Hartlingiem, Vanną Ly i Adamem Pietrowskim.

- Pierwsi duże zainteresowanie kupnem spółki wykazali krakowscy biznesmeni: pan Wojciech Kwieceń, pan Wiesław Włodarski oraz firmy Antrans i Dasta Invest. Oni wykonali audyt w klubie, ale tak jak podali w oświadczeniu, nie byli w stanie podołać temu wielkiemu wyzwaniu - przypomniał Wisłocki.

ZOBACZ WIDEO Show Milika! Napoli wyszarpało zwycięstwo w końcówce spotkania [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]


Koalicja krakowskich przedsiębiorców uformowała się w pierwszej połowie grudnia. Więcej o tym TUTAJ. Równolegle do rozmów z Kwietniem i jego partnerami klub prowadził rozmowy z zagranicznymi inwestorami. Co ciekawe, Alelega, która ostatecznie przejęła pakiet kontrolny akcji (60 proc.), pierwotnie w ogóle nie miała być stroną umowy.

- Propozycja nie wpłynęła do nas bezpośrednio, tylko do spółki. Ona wpłynęła pod koniec września, ale wtedy nie podjęto żadnych działań. Na początku listopada umowa została ponowiona. Została zmieniona, pojawiło się w niej więcej szczegółów. Wtedy tym się zainteresowaliśmy i zaczęliśmy sprawdzać kontrahentów. Na początku w tym wszystkim nie było Alelegi - ujawnił Michlowicz.

Trudna weryfikacja

O Hartlingu i Ly trudno było znaleźć jakiekolwiek informacje w Internecie, co w dzisiejszych czasach jest zjawiskiem nieprawdopodobnym. A te, do których można było dotrzeć, nie nastrajały optymistycznie. Więcej o tym TUTAJ. W Wiśle zapewniają jednak, że mieli podstawy sądzić, że to poważni kontrahenci.

- Panowie Ly i Hartling zgłosili się do nas za pośrednictwem kancelarii prawniczej pana Jarosława Ostrowskiego. Była to osoba, która stanowiła dla nas pewną wiarygodność kontrahentów i ich zamierzeń - stwierdził Wisłocki. Wspomniany mecenas Ostrowski to były pracownik Legii Warszawa, zasiadał w komisjach PZPN: ds. Bezpieczeństwa na Obiektach Piłkarskich oraz Komisji ds. Licencji Klubowych.

Przy Reymonta 22 polegano jednak nie tylko na Ostrowskim. - Sprawdzaliśmy zarówno Noble Capital Partners, jak i Alelegę, kiedy okazało się, że stroną umowy będzie również ona. Sprawdzaliśmy te firmy zarówno my jako szeroko rozumiane grono pracowników Wisły SA i TS "Wisła", jak i zewnętrzne podmioty - zapewnił Kwaśniewski, dodając: - Mieliśmy zapewniania z bardzo dużej grupy społecznej, że jeśli nie ma na rynku innej oferty, to powinniśmy przyjąć tę. Rekomendowało ją naprawdę wiele osób związanych ze światem sportu. Nie chcę przytaczać nazwisk, ale proszę mi zaufać, że były to głośne nazwiska polskiej piłki. Nawet jeden z informatorów ze strony przyszłych akcjonariuszy skontaktował się z naszym sztabem szkoleniowym i mocno wywierał presję, uwiarygadniając potencjalnych tych ludzi. Chciał, by sztab szkoleniowy przekonał nas do podpisania tej umowy. Naprawdę, do końca mieliśmy wielkie zastrzeżenia, ale na tamten moment była to jedyna oferta.

Prawdopodobnie chodzi m.in. o Marcina Baszczyńskiego, który pochlebnie o inwestorach wypowiedział się w programie Liga+ Extra na antenie stacji Canal+. Więcej o tym TUTAJ.

- Zdaje się też, że kilku dziennikarzy uwiarygadniało inwestorów i ich dobre zamiary - dodał z przekąsem Wisłocki, mając na myśli przede wszystkim Macieja Kruka z "Eleven Sports". To on na Twitterze podawał kolejne informacje o Hartlingu i Ly, między innymi tę, że Alelega ma być udziałowcem Manchesteru City czy o planach inwestorów. Gdy zaprzeczył, jakoby miał jakikolwiek związek z przedsięwzięciem, Dariusz Stachowiak, biznesowy partner Adama Pietrowskiego, zdradził w "Przeglądzie Sportowym", że "Hartling komunikuje się ze światem za pośrednictwem dziennikarza Eleven Sports". Więcej o tym TUTAJ.


Pod ścianą

Do pierwszego spotkania doszło w Krakowie. Nabywców reprezentowali Hartling i Pietrowski, Ly nie było. Po tym spotkaniu przy Reymonta 22 rozpoczęto pracę nad projektem umowy. Zajął się tym zarząd i osoby z komisji rewizyjnej Towarzystwa Sportowego "Wisła" i pracownicy piłkarskiej spółki. W tym gronie byli prawnicy, którzy w największym stopniu odpowiadają za kształt tej umowy - stwierdził Wisłocki.

Wisłocki przyznał, że inwestorzy postawili klub pod ścianą, domagając się podpisania umowy nie później niż 16 grudnia: - Umowa nie została podpisana w Zurychu. Umowa musiała zostać podpisana w niedzielę poprzedzającą naszą wizytę w Zurychu (16 grudnia - przyp. red.). To był deadline postawiony przez naszych kontrahentów. Mieliśmy bardzo duże wątpliwości, ale zgłaszały się do nas kolejne osoby, twierdząc, że kontrahent jest wiarygodny, że ma dobre zamiary, że to wszystko ma sens.
Czy Wisła Kraków uratuje się przed upadkiem?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×