W piątek, po trzech tygodniach milczenia, zarząd TS "Wisła" w końcu zabrał głos w sprawie sytuacji prowadzącej piłkarską sekcję klubu Wisły SA. W ostatnich tygodniach przez Reymonta 22 przeszło tornado. Przez kilka dni nie było wiadomo, do kogo należy piłkarska spółka. Umowa sprzedaży piłkarskiej spółki konsorcjum funduszy inwestycyjnych Alelega SARL i Noble Capital Partners Ltd. ostatecznie została anulowana, ponieważ nabywcy ostatecznie nie przelali na konto klubu symbolicznej złotówki, nie mówiąc o 12,2 mln zł. Więcej o tym TUTAJ.
Od 22 grudnia Wisła SA pozostawała bez organów statutowych: zarządu i rady nadzorczej. Marzena Sarapata zrezygnowała z funkcji prezesa Wisły SA (22 grudnia) i TS "Wisła" (28 grudnia) i dopiero w piątek jego następcą mianowano Rafała Wisłockiego, dyrektora zarządzającego i koordynatora ds. szkolenia klubowej akademii piłkarskiej, który nie będzie pobierał wynagrodzenia za pracę. Więcej o tym TUTAJ. W piątek sformułowano także nową radę nadzorczą spółki, w skład której weszli przewodniczący Łukasz Przegon oraz Piotr Pątko i Kazimierz Lenczowski.
Od 2 stycznia właścicielem Wisły SA, 13-krotnego mistrza Polski, ponownie jest Towarzystwo Sportowe "Wisła". Zarząd stowarzyszenia, już bez skompromitowanej Sarapaty, podjął rozpaczliwą próbę uratowania piłkarskiej spółki przed upadkiem. W pierwszej kolejności ludzie z TS-u postawili na pełną transparentność, przynajmniej jeśli chodzi o finanse i po kadencji Sarapaty to miła odmiana. W trakcie trwającej przeszło godzinę konferencji prasowej ze szczegółami przedstawiono stan finansów Wisły SA. Wniosek jest jeden: klub jest zadłużonym bankrutem, którego tylko cud uratuje przed upadkiem.
- Dług spółki, jeśli chodzi o zobowiązania zewnętrzne, wynosi dziś około 24 mln zł, w tym 12 mln zł przeterminowanych zobowiązań. Kwota ta nie uwzględnia cesji w wysokości ok. 16,5 mln zł, które są rozłożone w czasie do 2024 roku. W skład cesji wchodzą opłaty za użytkowanie stadionu, sprawa związana z UFA i dług wobec Tele-Foniki - 6 mln zł za bazę treningową w Myślenicach i 3,5 mln w związku z nabyciem akcji. Na dzień dzisiejszy na koncie spółki znajduje się 51 tys. zł. Chcieliśmy, żebyście znali te liczby - przyznał Łukasz Kwaśniewski, członek zarządu stowarzyszenia.
Cesja z Tele-Foniką, która była właścicielem klubu w latach 1997-2016, obejmuje użytkowanie bazy treningowej w Myślenicach (6 mln zł) i nabycie akcji Wisły (3,5 mln zł). - Wspomniane podczas konferencji 6 milionów złotych za bazę treningową Wisła Kraków SA w Myślenicach to pieniądze, które w całości trafiają do spółki Sport Myślenice Sp. z o.o., której stuprocentowym właścicielem jest Gmina Myślenice. TFKable pokrywa tę płatność (w miesięcznych ratach), a następnie otrzymuje zwrot bez jakichkolwiek dodatkowych dopłat z (cesji) pieniędzy z Ekstraklasy. Koszt dzierżawy bazy w Myślenicach do lipca 2024 roku to faktycznie jeszcze około 6 milionów złotych, czyli średnio 1 mln złotych rocznie. Chciałbym jednak podkreślić, że nie jest to dług wymagalny, a TFKable nie czerpie żadnych dochodów z tego tytułu - przekazał nam rzecznik Tele-Foniki, Witold Nieć.
Wiele wątpliwości wzbudziło to, co stało się z przychodem z kończącego rundę jesienną meczu z Lechem Poznań (0:1), który na żywo z trybun stadionu przy Reymonta 22 obejrzało ponad 22 tys. osób. Portal interia.pl podał, że Sarapata przed ustąpieniem przelała część pieniędzy na konto Stowarzyszenia Kibiców Wisły Kraków, a część na konto należącego do jej męża wydawnictwa, które wydawało magazyn "R22".
- To był gorący temat, ale dane nie są tajemnicą. Przychód z meczu wyniósł 736 tysięcy złotych, koszt organizacji meczu - ochrona, catering czy sprzątanie - to 306 tysięcy złotych, więc zysk wyniósł 460 tysięcy złotych - wyliczył Kwaśniewski. Na pytanie o to, na co zostały przeznaczone te pieniądze, odpowiedzieć już nie potrafił: - Od 48 godzin jesteśmy w kontakcie z pracownikami spółki i próbowaliśmy się przygotować do tej konferencji i wyciągnąć te dane, o które padają pytania, ale do tej pory nie dotarliśmy do zapisów konta czy raportów kasowych sprzed czy po meczu z Lechem. Gdybyśmy już to wiedzieli, to na pewno byśmy powiedzieli, bo to nie jest żadna tajemnica.
Kwaśniewski zdradził, że miesięcznie utrzymanie 24 piłkarzy mających profesjonalne kontrakty i sztabu trenerskiego pierwszej drużyny w minionej rundzie kosztowało 1,2 mln zł. Zawodnicy, którzy od lipca nie otrzymywali wynagrodzenia, w końcu stracili cierpliwość. Kiedy okazało się, że Vanna Ly i Mats Hartling nie wyglądają na wiarygodnych inwestorów, po zakończeniu rundy jesiennej złożyli wezwania do zapłaty. Oznacza to w praktyce rozpoczęcie procedury rozwiązania kontraktu z winy pracodawcy. Jeśli nie otrzymają zaległych pensji, będą mogli wypowiedzieć kontrakty.
- Piętnastu zawodników złożyło wezwania do zapłaty. W sześciu przypadkach jest już po terminie: Arsenicia, Bartkowskiego, Bashy, Halilovicia, Kolara i Korta. W sprawie Bartosza, Boguskiego, Kostala, Lisa, Pietrzaka i Sadloka termin upłynie za około dziesięć dni - przyznał Kwaśniewski.
Biała Gwiazda jest w dramatycznej sytuacji finansowej, ale nie może liczyć na zastrzyk gotówki z transzy z tytułu praw marketingowych, które w trakcie sezonu rozdaje Ekstraklasa SA. - Zakładając, że Wisła Kraków dogra sezon do końca i zakładając że zajmie ósme miejsce (to, na którym jest po rundzie jesiennej - przyp. red.), to do klubu z Ekstraklasy SA mogą trafić środki w wysokości dokładnie 1,667 mln zł - wyliczył Kwaśniewski.
- Zawodnicy usłyszeli już tyle deklaracji, że moja kolejna deklaracja niewiele wniesie. Dlatego nie składam deklaracji. Stąd pomoc od pana Bogusława Leśnodorski. To pan Bogusław będzie kontaktował się z zawodnikami. Ma od nas pełnomocnictwo na działania związane z ratowaniem klubu - zdadził Wisłocki.
Członek zarządu stowarzyszenia, które jest właścicielem piłkarskiej spółki, ujawnił też, że w 2018 roku wynagrodzenie zarządu Wisły SA, który w minionym roku tworzyli wspomniana Sarapata (cały rok), Damian Dukat (od stycznia do lipca) i Daniel Gołda (od sierpnia do grudnia), wyniosło 910 tys. zł. Wynagrodzenia nie zostało jednak pobrane w całości. - To pieniądze należne członkom zarządu - doprecyzował Kwaśniewski.
Tymczasem Mateusz Miga ze "Sportu" podał na Twitterze, że 90 proc. wynagrodzenia jednak trafiło do członków zarządu, którzy doprowadzili klub w zasadzie do upadku. Z kolei Gołda przekazał, że za pracę w Wiśle SA otrzymał łącznie 8612,56 zł. Ostatni przelew otrzymał 26 października, a pracował w klubie do 22 grudnia, kiedy podał się do dymisji wraz z Sarapatą i członkami rady nadzorczej, co było jednym z warunków stawianych przez Ly i Hartlinga.
Info po konferencyjne: Z tych 910 tysięcy dla zarządu @WislaKrakowSA wypłacono ogromną większość, około 90 procent.
— Mateusz Miga (@MateuszMiga) 4 stycznia 2019
Tytułem wyjaśnienia: od 14 sierpnia (dzień powołania) otrzymałem ze Spółki tytułem wynagrodzenia za członkostwo w Zarządzie w sumie 8612,56 zł. Ostatni przelew z Klubu dotarł 26 października w kwocie 4594,22 zł.
— Daniel Gołda (@danielgoldakr) 4 stycznia 2019
- Sytuacja finansowa spółki akcyjnej jest bardzo trudna. Jako zarząd TS Wisła nie zamierzamy uciekać od odpowiedzialności. Daliśmy duże zaufanie osobom, które sprawowały władze w spółce akcyjnej, każdy z nas miał swoją rolę, ale odpowiadamy jako zarząd za to, co się wydarzyło. Niezbędna jest pokora, ale nasze zadania cechują determinacja. Chcemy podejść do tematu bardzo uczciwie i być transparentnym - przyznał nowo mianowany prezes Wisły SA.
Wiśle niewiele brakuje, by spaść w otchłań. W czwartek Komisja ds. Licencji Klubowych PZPN zawiesiła licencję klubu na grę w Lotto Ekstraklasie i jeśli nie zostanie odwieszona do startu rundy wiosennej, po zweryfikowaniu trzech spotkań jako walkowery na niekorzyść Białej Gwiazdy, krakowski klub zostanie zdegradowany z ligi.
Jak ujawnił Wisłocki, pełnomocnictwa na rozmowy z Komisją ds. Licencji Wisła udzieliła Bogusławowi Leśnodorskiemu. Były prezes Legii Warszawa zaoferował Białej Gwieździe nieodpłatną pomoc swojej kancelarii. Więcej o tym TUTAJ.
Zadaniem Wisłockiego i pozostałych członków zarządu TS "Wisła" jest szybkie znalezienie nowych inwestorów. Klub już teraz prowadzi rozmowy z kontrahentami. - To dwa polskie podmioty. Oba zgłosiły się do nas już po burzy, jaka rozpętała się ostatnio w mediach, więc nie sądzę, by to zamieszanie je odstraszyło - stwierdził Kwaśniewski. - Naszym celem jest doprowadzenie spółki do sprzedaży w możliwie najkrótszym czasie. Chcemy działać profesjonalnie, co kancelaria pana Leśnodorskiego nam gwarantuje - dodał Wisłocki.
Przy Reymonta 22 nie ukrywają, że zgłasza się do nich wielu chętnych na przejęcie Wisły SA, ale pod jednym, nieakceptowalnym warunkiem. - Zgłaszali się do nas inni niż panowie Ly i Hartling, ale ich jedynym zapytanie dotyczyło ziem Towarzystwa Sportowego. Dla nas oczywistym jest to, że ziemia TS-u jest "święta" i nie będzie przeznaczona na ratowanie spółki akcyjnej.
Wisłocki natomiast wykluczył, by TS "Wisła" miało starać się o pożyczkę pod zastaw terenów: - To rozwiązanie nie jest możliwe.
Nowy prezes Wisły zaapelował do dziennikarzy o pomoc w uratowaniu klubu: - Chcemy, żeby państwo byli skoncentrowani na nowym otwarciu. Potrzebna nam jest pomoc. Sytuacja jest bardzo trudna i chcemy, żeby każdy - na miarę swoich możliwości - pomógł w tym, żeby Wisła nie upadła, żebyśmy mogli grać w ekstraklasie. Odkąd pojawiła się informacja, że zostanę prezesem piłkarskiej spółki, odebrałem bardzo dużo telefonów, e-maili i innych wiadomości.
Jak się okazuje, nominacja Wisłockiego spotkała się z pozytywnym odbiorem. - Na Twitterze ruszyła akcja zainicjowana przez mojego przyjaciela z Glinika Gorlice i ze szkoły, Jarka Królewskiego, który jest dyrektorem zarządzającym i właścicielem Synerise. W ciągu kilku minut padły deklaracje wpłaty darowizn o łącznej wysokości 150 tys. zł - przyznał prezes Wisły.
ZOBACZ WIDEO Roma wypunktowała rywali. Parma w coraz gorszej sytuacji [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
I niestety nie wierzę w uratowanie klubu od upadku
W kasie 51 tyś dług prawie 40 mln