Podczas nieudanych dla Polski Mistrzostw Europy w 2008 roku, Marek Saganowski pokazał się z dobrej strony. Miał więc prawo liczyć na dalsze powołania od Leo Beenhakkera, tym bardziej, że regularnie grał również w klubie. Holenderski selekcjoner nie dawał mu jednak zbyt dużo szans i Saganowski zwątpił, że kiedykolwiek będzie podstawowym ogniw kadry. - Zgadza się. Po mistrzostwach Europy byłem trochę napalony na grę. Byłem przekonany, że będę powoływany regularnie na kadrę. I chyba byłem trochę rozgoryczony, bo grałem najlepiej, jak potrafiłem, nie miałem do siebie większych pretensji. Myślałem, że nowa kadra będzie kontynuacją tej z EURO 2008, a jednak tak się nie stało - wspomina na łamach Przeglądu Sportowego napastnik Southampton, który cieszy się, że Beenhakker znów po niego sięgnął. - Na szczęście szybko karta się odwróciła i znów zacząłem dostawać powołania.
Saganowski zamierza pokazać się z jak najlepszej strony podczas pobytu w RPA. A jak wygląda jego obecna sytuacja w kadrze? - Nie podchodzę do tego w taki sposób - wczoraj strzeliłem dwie bramki, to teraz jestem podstawowym napastnikiem, a jak nie strzeliłem - to spadłem w rankingu na ostatnie miejsce. Po prostu cieszę się, że tutaj jestem, a jak dostanę informację, że gram, to wchodzę na boisko i staram się najlepiej, jak potrafię - zakończył Saganowski.