Arka obecnie traci do ósmej Cracovii aż osiem punktów. Ewentualny brak piątkowej wygranej może przekreślić marzenia o grupie mistrzowskiej. - Po blamażu w Sosnowcu wszyscy postanowiliśmy, że skoncentrujemy się na ciężkiej pracy i dobrym przygotowaniu do meczu z Piastem. Szybko rozgrywamy swoje spotkanie. Interesuje nas tylko zwycięstwo i walka o każdy centymetr boiska. Moim obowiązkiem było obejrzenie meczu Piasta z Lechem Poznań. Spotkanie wyglądało tak, że Piast grał swoją piłkę i czekał na to, co wydarzy się na boisku. Po piętnastu minutach zobaczyli, że piłkarze z Poznania nie są w najlepszej dyspozycji, ruszyli i zagrali bardzo odważnie. Uważam, że na dzień dzisiejszy to Piast i Cracovia grają najlepiej w naszej lidze. Jeżeli zagramy odpowiedzialnie i z zaangażowaniem, to jesteśmy w stanie wygrać. Musimy jutro ograć Piasta - powiedział Zbigniew Smółka.
Zobacz także: Michał Janota krytykuje stan boiska. "To jest jakaś patologia. Rządził przypadek"
Mecze sparingowe napawały optymizmem kibiców Arki Gdynia. Dlaczego więc początek jest tak słaby w wykonaniu ich ulubieńców? - Bardzo głęboko analizujemy to, co wydarzyło się w dwóch pierwszych kolejkach Lotto Ekstraklasy. Na wszystkich analizach powiedzieliśmy sobie wprost, że oba spotkania się od siebie różniły. Ważne słowo dla mnie to odpowiedzialność. Ponosimy odpowiedzialność za nasze poczynania jako drużyna, a każdy dodatkowo odpowiada za swoje obowiązki. Uważam, że ostatnio w Gdyni zabrakło nam trochę determinacji i wiary. Druga połowa była pod tym względem lepsza. W Sosnowcu z kolei było inaczej. Mieliśmy bardzo dobre dwadzieścia minut. Dopiero później zabrakło odpowiedzialności i doświadczenia - dodał szkoleniowiec.
Smółka nie ukrywa, że sam popełnia błędy. Trener chce szybko wyciągać wnioski, aby pomyłki zdarzały się jak najrzadziej. - Najwięcej mądrych trenerów jest po meczu. Ciężko pracujemy i cały czas wszystko wygląda podobnie. Małe detale decydują o zdobywaniu punktów. Lotto Ekstraklasa to bardzo wyrównana liga. Mamy swoje dobre momenty, ale czasami zdarzają się też katastrofalne. Po męsku sobie pokazujemy, co nie funkcjonowało i w jakim kierunku musimy zmierzać. Ja jako trener jestem tylko człowiekiem i na pewno popełniam jakieś błędy. Wielu zawodników i wielu trenerów ich nie unika. Chodzi o to, aby skoncentrować się na pracy i te błędy minimalizować. Mam nadzieję, że jutro wygramy i da nam to trochę spokoju. Zaczynamy powoli tracić nadzieje na nasze marzenia, a tego nie chcemy, bo jesteśmy ambitnymi ludźmi - przyznał.
ZOBACZ WIDEO Brzęczek zaskoczył na konferencji prasowej. "Jesteście dziennikarzami i tego nie wiecie?"
Na poziomie Lotto Ekstraklasy każdy zespół potrzebuje rywalizacji. Tak samo jest w Gdyni. - Każdy musi wiedzieć, na czym polega rywalizacja, sportowa złość i profesjonalizm. Bardzo często zaufanie trenera polega na tym, że konkurencja na danej pozycji nie jest zadowalająca. Obserwowałem wszystkie gry kontrolne i wyglądało to bardzo dobrze. Widzieliśmy, że idziemy w dobrym kierunku. Jeżeli mam coś zmienić, to muszę być przekonany na 100%, że zmiana będzie lepsza. Nie można działać chaotycznie. Takie coś może zaszkodzić i będzie jeszcze gorzej. Muszę dostać jasny sygnał, że konkurent na danej pozycji da lepszą jakość. Bierzemy odpowiedzialność za nasze decyzje. Zawsze powtarzam, że decyzja musi być jak najlepsza dla klubu - wyjaśnił 46-latek.
Zobacz także: Rafał Siemaszko wstał z ławki i dał drużynie impuls. "Zawsze chcę pomagać"
Drzwi do wyjściowego składu nie są dla nikogo zamknięte. - Gry kontrolne pokazały, że są zawodnicy, którzy muszą pewne rzeczy poprawić. Dostali ode mnie jasny sygnał i mają być gotowi na swoją szansę. Są pełnoprawnymi zawodnikami Arki i w każdej chwili ten moment może nadejść. Dobrym przykładem jest Rafał Siemaszko, który w grach kontrolnych pokazał, że podejmuje rywalizację z Maciejem Jankowskim. Widać było, że daje impuls i dostał minuty w meczu z Koroną Kielce. Strzelił bramkę, więc otrzymał drugą szansę od pierwszej minuty w Sosnowcu. Taka jest droga. Na każdych pozycjach w Lotto Ekstraklasie muszę mieć rywalizację. Konkurencja rozwija - stwierdził Smółka.
W ostatnim meczu z Zagłębiem Sosnowiec (2:3) zabrakło Adama Dei i Michała Janoty. Obaj pauzowali za nadmiar żółtych kartek. Szkoleniowiec był rozczarowany z postawy swoich podopiecznych przy utracie bramek. - Mecz nam się układał i w mojej ocenie zagraliśmy dwadzieścia minut bardzo dobrze. Prowadząc na wyjeździe musimy być odpowiedzialni z tyłu, nie możemy zostać skontrowani. Jednego gola straciliśmy po aucie, bo były bardzo nieodpowiedzialne zachowania. Poderwaliśmy się, wyszliśmy na prowadzenie 2:1, a następnie dostaliśmy bramkę z kontrataku. W taki sposób nie można tracić gola na wyjeździe - zakończył.