Śląsk Wrocław pewnie pokonał Jagiellonię Białystok. Romanczuk stanął w bramce po czerwonej kartce dla Sandomierskiego

PAP / Jan Karwowski / Na zdjęciu: Łukasz Broź (z lewej) i Guilherme Sitya (z prawej)
PAP / Jan Karwowski / Na zdjęciu: Łukasz Broź (z lewej) i Guilherme Sitya (z prawej)

Śląsk Wrocław był znacznie lepszy od Jagiellonii Białystok i pewnie pokonał ją 2:0. W ostatnich minutach bramki gości bronił Taras Romanczuk, po tym jak czerwoną kartkę zobaczył Grzegorz Sandomierski.

Końcówka regulaminowego czasu gry, Śląsk atakuje bramkę Jagiellonii. Podanie za linię obrony stwarza szansę na 3 gola, ale Grzegorz Sandomierski uprzedza Arkadiusza Piecha i wybija piłkę. Jak się zaraz okaże, to fatalny błąd. 30-latek źle obliczył tor lotu piłki i wypiąstkował ją poza polem karnym. Sędzia Paweł Raczkowski obejrzał powtórkę i po analizie VAR pokazał mu czerwoną kartkę. A, że białostoczanie wykorzystali już wtedy komplet zmian, to w bramce stanął Taras Romanczuk.

Obraz katastrofy w grze podsumowany sytuacją-katastrofą...

"A mogło być tak pięknie" - może powiedzieć białostocki kibic. W 7. minucie Krzysztof Mączyński niecelnie dośrodkował z rzutu różnego, a Bodvar Bodvarsson wybił piłkę uruchamiając Jesusa Imaza. Hiszpan uprzedził rywala i posłał ją do wychodzącego sam na sam z bramkarzem Arvydasa Novikovasa. Ten jednak najpierw zgubił rytm biegu, a później nieudanie próbował lobować Jakuba Słowika i wszystko przepadło.

Zaprzepaszczona okazja zemściła się już po kilkunastu sekundach. Cała akcja była typowymi piłkarskimi jajami. Najpierw błąd popełnił Zoran Arsenić, który był przekonany o tym, że wywalczył aut i nie wrócił na pozycję. Ten jednak był dla rywali. Zaczęli błyskawicznie. Marcin Robak wstrzelił futbolówkę w pole karne, a blokujący Nemanja Mitrović niemal zaskoczył własnego bramkarza. Sandomierski zdołał jednak odbić piłkę, lecz wprost w głowę zdezorientowanego Słoweńca. Reszta się przyglądała, więc dopadł do niej Michał Chrapek i z najbliższej odległości umieścił ją w siatce.

ZOBACZ WIDEO Hierarchia polskich napastników? "Lewandowski, Milik, Piątek. Piątkowi jeszcze trochę brakuje"

Jagiellonia przegrywała, więc ruszyła do ataku. Dobrą sytuację miał Imaz, soczyście z rzutu wolnego uderzył Novikovas. Na posterunku w obu sytuacjach był jednak Słowik. Goście wyglądali jednak na drużynę, która wkrótce wyrówna. Ale stało się zupełnie inaczej.

W 25. minucie dośrodkowanie z rzutu wolnego wybił przed pole karne jeden z obrońców. Tam czekał Stefan Scepović, który niepotrzebnie zwlekał aż piłka skozłuje i w efekcie pozwolił ją przejąć przeciwnikowi. Futbolówka trafiła do Chrapka, a ten zacentrował na piąty metr, gdzie ekwilibrystycznie wykończył akcję Robak.

2:0 to był już bezpieczny wynik dla gospodarzy. Ci zaczęli grać rozważnie i nie pozwalali na wiele przyjezdnym. Sami mieli natomiast kolejne szanse po kontratakach i stałych fragmentach. Mączyński był np. bliski gola bezpośrednio z rzutu różnego, ale ostatecznie Sandomierskiego uratowała poprzeczka.

Czytaj także: Jagiellonia i Legia - tydzień refleksji dla Mączyńskiego

W drugiej połowie obraz gry niewiele się zmienił. Jagiellonia nadal nie miała żadnego pomysłu na atak, nic nie pomogły roszady. Chociaż to nic dziwnego, skoro Mamrot zdjął jedynych, o których można było powiedzieć coś pozytywnego: Imaza i Bodvarssona. Z kolei wrocławianie dalej robili swoje. Atakowali, lecz brakowało im dokładności (Lubambo Musonda zbyt daleko wypuścił piłkę w sytuacji sam na sam) albo skuteczności (Niecelne wykończenie Roberta Picha w idealnej okazji) i dlatego skończyło się ostatecznie tylko na 2:0.

Na początku tygodnia cały Białystok żył plotkami o możliwym zwolnieniu Ireneusza Mamrota. Prezes Cezary Kulesza zapewnił jednak, że trener ma jego poparcie. Szum zanikał, a w końcu opadł, kiedy ludzie znaleźli inny obiekt rozmów, czyli porwanie małej Amelki i jej mamy. Dziewczyny odnalazły się jednak w piątkowe popołudnie, więc oczy całego miasta znowu zwróciły się ku Jagiellonii. A ta spotkanie we Wrocławiu zawaliła, więc wydaje się, więc że temat sprzed kilku dni wróci.

Śląsk Wrocław - Jagiellonia Białystok 2:0 (2:0)
1:0 - Michał Chrapek 8'
2:0 - Marcin Robak 25'

Składy:

Śląsk Wrocław: Jakub Słowik - Łukasz Broź, Wojciech Golla, Igors Tarasovs, Mateusz Hołownia - Krzysztof Mączyński, Michał Chrapek (77' Jakub Łabojko) - Lubambo Musonda (64' Farshad Ahmadzadeh), Mateusz Radecki, Robert Pich - Marcin Robak (86' Arkadiusz Piech).

Jagiellonia Białystok: Grzegorz Sandomierski - Zoran Arsenić, Ivan Runje, Nemanja Mitrović, Bodvar Bodvarsson (66' Martin Kostal) - Arvydas Novikovas, Jesus Imaz (58' Martin Pospisil), Guilherme Sitya - Stefan Scepović (66' Patryk Klimala).

Żółte kartki: Krzysztof Mączyński (Śląsk Wrocław) oraz Guilherme Sitya (Jagiellonia Białystok).

Czerwona kartka: Grzegorz Sandomierski (Jagiellonia Białystok) w 90. minucie za interwencję ręką poza polem karnym.

Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).

Komentarze (6)
avatar
14MP 19PP
9.03.2019
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
booooli naaaasss wszystkoooo booooli naaas i boimyyy sięęęęę Jaaagiiiii ałaaaa ałaaaaaaa oj jak bbboooooliii naaaaas ojojojojoj straaaaaaach ajajajaaaaaaj booooli naaaas jak w każdym sezonie ał Czytaj całość
avatar
ober
9.03.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Co z Jagą ????to nie TAMTA drużyna !!!brak SERCA 
Don velo el Belarus
9.03.2019
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Dolna ósemka dla Jagiellonii będzie :))) 
avatar
EstadioOlimpico
9.03.2019
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Przegrać ze slaskiem nawet na wyjeździe to jak przegrać z 1 lub 2 ligowcem, wstyd ;] 
faktowesporty
9.03.2019
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Co ta Jagiellonia odwala... Tak swoją drogą, to w Śląsku gra Farshad Ahmadzadeh, a nie Ahmadzadeh Farshad (piję do napisania wyłącznie jego imienia w składzie Śląska) :)