Michał Gałęzewski, WP SportoweFakty: Czy zgodzi się pan z tym, że dla Lechii mecz z Wisłą Płock był po prostu irytujący? Próbowaliście atakować, ale nic z tego nie wychodziło.
Jakub Arak, piłkarz Lechii Gdańsk: Na pewno nie był to taki mecz jaki byśmy chcieli, przede wszystkim jeśli chodzi o wynik. Wiemy, że szczególnie u siebie w domu jesteśmy mocni i zależało nam na trzech punktach. Nie ma co tu jednak rozdzierać szat. Cały czas musimy pracować z pokorą i skupiać się na najbliższym meczu, teraz z Zagłębiem Sosnowiec. Będziemy wspierać się razem i nad sobą pracować.
Czy jeden punkt w dwóch meczach to już jakaś zadyszka z waszej strony?
Byłbym daleki od takich słów. Każdy chce wygrywać i tak samo było również tym razem, jednak przyjdzie czas na analizę tego meczu i będziemy wyciągać wnioski.
Michał Nalepa nie szuka wymówek. Zobacz więcej!
Dwa tygodnie temu byliście w piłkarskim niebie. Siedem punktów przewagi nad wiceliderem, to była imponująca przewaga. Teraz stopniała ona do dwóch punktów. Boli?
Jasne że tak. Nikt z nas nie chciał roztrwonić takiej przewagi, ale taka jest piłka nożna. Im bardziej wejdzie się na szczyt, tym bardziej tam wieje i chcą ciebie stamtąd zdmuchnąć. Nas każdy lepiej rozpracowuje i chce z nami wygrać, ale jak pragniemy tego, by walczyć o największe triumfy w karierze, musimy walczyć z przeciwnościami losu. Drużyna jest bardzo zmotywowana, jesteśmy głodni sukcesów i to nasz plus. Musimy cały czas być skuteczni. Bez tego, niezależnie od taktyki nic nam się nie uda.
My swoje punkty potraciliśmy, Legia wygrywała. Te różnice będą się zmieniać cały czas, mam nadzieję że na plus dla nas. Nie ma co patrzeć w tabelę, bo na tym etapie sezonu nie ma ona żadnego znaczenia, liczy się to, co po ostatniej kolejce. Teraz skupiamy się na meczu z Zagłębiem Sosnowiec i wiemy jak wyglądają spotkania z drużynami, którzy bronią się przed spadkiem. Wisła Płock grając w dziewiątkę pokonała Cracovię i dało jej to wiatr w żagle. Gdy Grzegorz Kuświk zobaczył czerwoną kartkę, wiedziałem że nic to nie oznacza. W 14. kolejce płocczanie grali w dziesiątkę od pierwszej połowy, a wygrali we Wrocławiu 3:0. To najlepiej grająca w osłabieniu drużyna w lidze. My dociągnęliśmy do remisu, ale mamy niedosyt. Z Arką udało się wyciągnąć wynik w końcówce, tu nie.
ZOBACZ WIDEO "Piłka z góry". Krzysztof Piątek nie zwalnia tempa. "Nadal się rozwija. Szuka sam siebie"
Ofensywni piłkarze Lechii mają w ostatnim czasie problemy ze strzelaniem bramek z gry, a to było waszą siłą. Coś się zacięło?
Tutaj potrzeba spokoju. Kiedyś słyszałem powiedzenie, że ze strzelanymi bramkami jest jak z keczupem. Ciśniesz, nie leci, a później zachlapiesz cały talerz. Mam nadzieję, że tak będzie w przypadku naszych ofensywnych zawodników i znów będziemy punktować tak, jak w drugiej połowie pierwszej rundy. Naszą siłą jest to, że prawie każdy z nas ma zdobytą bramkę w tym sezonie w lidze i w pucharze. To nasza siła, że ciężar bramek układa się pomiędzy nas wszystkich. Spokojnie, przyjdzie czas na nas.
Ten keczup się wyleje w następnej kolejce w Sosnowcu?
Fajnie by było. Podejdziemy do tego spotkania dobrze przygotowani, będziemy walczyć o pełną pulę i damy z siebie wszystko.
Waszym plusem może być to, że Zagłębie też walczy o pełną pulę. Patrząc na ich dorobek punktowy, remis - nawet z liderem - nic im nie da.
Jasne że tak. Pomimo tego, że w Sosnowcu spędziłem dwa lata i śledzę poczynania tego klubu, na tę chwilę nie chcę sobie zawracać głowy jego problemami. Jedyne na co mamy wpływ, to odpowiednie przygotowanie do meczu i walka o każdy metr boiska. Zagłębie to teraz znacznie lepsza drużyna niż jesienią. Nie możemy jej w żadnym stopniu lekceważyć.
Stokowiec widzi marazm w zawodnikach Lechii. Zobacz więcej!
Czy mocno odczuwacie kontuzje, jakie są w waszej drużynie? Spotkań jest sporo, a wypadli wam Patryk Lipski czy Joao Nunes. Ławka jest krótka.
Są to bardzo wartościowi zawodnicy. Joao daje nam dużo spokoju, jeśli chodzi o zabezpieczenie tyłów, a Patryk potrafi zagrać piłką do przodu. Na tę chwilę mamy wyrównaną kadrę. Ci, co ich zastępują dają radę. My nie zawracamy sobie głowy tym, na co nie mamy wpływu. Nasz sztab medyczny robi wszystko, by postawić ich na nogi. Gdy oni dwaj i Mateusz Lewandowski wrócą do zdrowia i znów będziemy mieli liczniejszą kadrę, podobnie jak miało to miejsce jesienią.
A czy pan w końcu z roli wiecznego zmiennika przejdzie do roli piłkarza z pierwszej jedenastki? Czy ten moment nadejdzie jeszcze w tym sezonie?
Ja cały czas po to pracuję, żeby być gotowym. Jak nie gram w pierwszym składzie, to chcę wyjść z ławki i dać impuls trenerowi. Staram się grać jak najlepiej i czekam na swoją szansę. Nie ma tu mowy o obrażaniu się, tylko chcę dawać z siebie wszystko i pomagać drużynie tyle ile mogę.
Skoro za kartki pauzuje Mladenović, a kontuzjowani są Nunes i Lewandowski, czy wyobraża sobie pan sytuację, w której podchodzi do pana Piotr Stokowiec i mówi: szykuj się na grę na lewej obronie w Sosnowcu?
Jak by tak powiedział, to bym zrobił wszystko co się da, ale chyba nie ma takiego tematu i nie będzie.