- Przepraszam, jeśli był spalony. Przykro mi - mówił tuż po spotkaniu Swansea City z Manchesterem City menadżer gości Pep Guardiola. Gospodarze prowadzili już 2:0 w ćwierćfinale Pucharu Anglii, ale mistrzowie kraju odrobili straty z nawiązką. Problem w tym, że pomogli im sędziowie.
W końcówce spotkania arbiter odgwizdał wątpliwy rzut karny, po którym Sergio Aguero trafił w słupek, ale piłka pechowo odbiła się od pleców bramkarza i wleciała do siatki. Z kolei w 88. minucie Argentyńczyk zdobył gola na 3:2 po ewidentnym spalonym. Gdyby był VAR, bramka na pewno nie zostałaby uznana (WIĘCEJ O MECZU).
Okazuje się, że na stadionie Swansea jest infrastruktura do korzystania z systemu wideoweryfikacji, ale w rozgrywkach Pucharu Anglii stosuje się go wyłącznie na boiskach Premier League. "Łabędzie" z kolei na co dzień grają w The Championship. W związku z tym, VAR-u nie będzie również w niedzielnym meczu pomiędzy Millwall i Brighton & Hove.
ZOBACZ WIDEO Ogromna niespodzianka! Cagliari pokonało Fiorentinę! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
"Manchester Evening News" informuje, że władze podjęły taką decyzję pod naciskiem kilku czołowych klubów. VAR-owi sprzeciwiały się m.in. Manchester United i Chelsea, co doprowadziło do opóźnienia w realizacji programu na większą skalę. Guardiola powiedział, że winę za taki stan ponosi opór niektórych klubów Premier League. Jednocześnie zapewnił, że Manchester City głosował za przyjęciem systemu.
- Nie rozumiem, dlaczego VAR-u nie ma w tych rozgrywkach. Pytam ludzi, dlaczego jest w niektórych meczach, a w niektórych nie. Pytali wszystkie kluby, czy chcą VAR. W całej Europie jest, a tutaj nie ma. Musicie spytać władze, dlaczego tak się dzieje. Nie lubię przegrywać, gdy decyzja jest zła, ale sędziowie popełniają błędy i trzeba im pomóc. Jeśli my wygraliśmy w ten sposób, to jest mi przykro - mówił po spotkaniu Guardiola.
Czytaj też: wielka forma Kamila Grosickiego. Kolejne asysty Polaka