Władze "Kolejorza" uznały, że kontynuowanie misji byłego selekcjonera reprezentacji Polski nie ma sensu i skorzystały z zapisu w umowie, który umożliwiał skrócenie współpracy bez nadmiernych kosztów.
Kontrakt miał obowiązywać do połowy 2021 roku, jednak sam 61-latek onegdaj nalegał na wprowadzenie w nim możliwości wcześniejszego odejścia w przypadku, gdyby po sezonie 2018/2019 otrzymał inną atrakcyjną ofertę. To miała być dla niego furtka, tymczasem de facto sam zastawił na siebie pułapkę.
Adam Nawałka na odchodne otrzyma równowartość trzech miesięcznych pensji (450 tys. zł), na podobnej zasadzie z klubem pożegnają się jego asystenci - Bogdan Zając i Gerard Juszczak oraz trener bramkarzy Jarosław Tkocz.
Wraz z odejściem 61-latka, pracę w "Kolejorzu" kończą ponadto - odpowiadający za przygotowanie fizyczne - Remigiusz Rzepka i Stanisław Gadziński, a także trener mentalny Paweł Frelik.
Nie wiążąc z Nawałką i jego ludźmi wielkich nadziei na przyszłość, Lech musiał podjąć zdecydowane działania, bo gdyby obecny sztab pozostał w klubie na kolejny sezon, to ewentualne późniejsze rozstanie generowałoby nieporównywalnie większe koszty (wspomniana wyżej klauzula mogła wejść w życie tylko do końca trwających rozgrywek).
Ta kwestia jest o tyle istotna, że wkrótce klub może zatrudnić kolejnego trenera, a wciąż jeszcze spłaca Ivana Djurdjevicia, z którym zakończył współpracę w trakcie rundy jesiennej. Serb będzie pobierał przy Bułgarskiej pensję do listopada (takie ustalono warunki, gdy odchodził).
->Karol Klimczak o zwolnieniu Adama Nawałki: Tabela nie kłamie. W grze też nie było progresu
ZOBACZ WIDEO Serie A: piękny gol Milika! Napoli rozbiło Romę [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]