Odrodzenie Sławomira Peszki. "Jest wymagający i głodny sukcesu"

Newspix / Łukasz Sobala / Na zdjęciu: piłkarze Wisły Kraków - Sławomir Peszko i Krzysztof Drzazga
Newspix / Łukasz Sobala / Na zdjęciu: piłkarze Wisły Kraków - Sławomir Peszko i Krzysztof Drzazga

Sławomir Peszko udowadnia w ostatnich tygodniach, że pogłoski o jego sportowej śmierci były przesadzone. - Jest wymagający i głodny sukcesu. Na takich piłkarzach mi zależy - mówi Maciej Stolarczyk, a kibice Wisły skandują "Sławomir! Sławomir!".

W przerwie zimowej Sławomir Peszko musiał odejść z Lechii Gdańsk, ponieważ Piotr Stokowiec nie widział dla niego miejsca w zespole. Jesienią były reprezentant Polski zagrał tylko w meczu 1. kolejki z Jagiellonią Białystok, w którym brutalnie sfaulował Arvydasa Novikovasa, za co został zdyskwalifikowany na trzy miesiące. Gdy kara dobiegała końca, pokłócił się z asystentem trenera Stokowca, za został przesunięty do rezerw i do pierwszej drużyny już nie wrócił.

Odejście Peszki z lidera Lotto Ekstraklasy nie było zaskoczeniem, ale już kierunek, który wybrał, był niespodzianką. By przenieść się do niepewnej jutra Wisły Kraków, odrzucił atrakcyjniejsze finansowo oferty i zrezygnował z połowy wynagrodzenia, które zapewnia mu kontrakt z Lechią. Wybrał ofertę Białej Gwiazdy między innymi ze względu na Jakuba Błaszczykowskiego i Marcina Wasilewskiego, ale wpływ na jego decyzję miał też Robert Lewandowski. Więcej o tym TUTAJ.

Nie dość miał za sobą straconą rundę, to dołączył do Wisły stosunkowo późno, bo w połowie okresu przygotowawczego, ledwie trzy tygodnie przed startem rundy wiosennej, i zdążył wystąpić tylko w dwóch grach kontrolnych. - Miałem długą przerwę od gry w ekstraklasie, ale z piłką jest jak z jazdą na rowerze: tego się nie zapomina. Po takiej przerwie też potrafię grać. Jeśli będę gotowy pod względem szybkościowym, bo to moja baza, to dam sobie radę - mówił.

Czytaj również -> Antosia i Kuba. Uśmiech, który wynagradza wszystko

ZOBACZ WIDEO Mocne słowa o zwolnieniu Nawałki. "Czuję ogromne zażenowanie. W Poznaniu mają co tydzień inną wizję"

Początek rundy wiosennej, zresztą jak cały zespół Wisły, miał jednak trudny. W trzech pierwszych występach z Górnikiem Zabrze (0:2), Śląskiem Wrocław (1:0) i Pogonią Szczecin (2:3) zaliczył puste przebiegi Przełamanie, Peszki i drużyny, przyszło dopiero w meczu 25. kolejki z Koroną Kielce, który Wisla wygrała 6:2, choć przegrywała już 0:1 i 1:2.

W Kielcach asystował przy golu Łukasza Burligi na 5:2 i wykonał przedostatnie podanie przy trafieniu Krzysztofa Drzazgi na 6:2. W derbach jego dośrodkowanie wolejem na bramkę na 3:0 zamienił Jakub Błaszczykowski i wreszcie w szlagierze z Legią Peszko dał Wiśle prowadzenie 1:0. Gdy opuszczał boisko, kibice Białej Gwiazdy skandowali "Sławomir! Sławomir" - jak fani na koncercie Sławomira Zapały, gwiazdy rock polo.

Były reprezentant Polski jest w dobrej formie, a na treningach decyduje się na finezyjne zagrania. We wtorek, na ostatnich zajęciach przed środowym meczem z Zagłębiem Sosnowiec, popisał się efektowną przewrotką.

Odrodzenie Peszki cieszy trenera Macieja Stolarczyka, który był jednym z pomysłodawców ściągnięcia 33-latka do Krakowa: - Dla mnie to wartościowy zawodnik i takich chcę mieć w zespole. Jest profesjonalny, zdeterminowany do tego, aby pokazać swoje umiejętności. Nie mam zastrzeżeń do Sławka, a wręcz przeciwnie - to jeden z tych doświadczonych zawodników, którzy gwarantują poziom, a jednocześnie jest wymagający i głodny sukcesu. Na takich graczach najbardziej mi zależy.

Na początku rundy wiosennej Wisła miała problemy z kreowaniem sytuacji, a jeśli już stwarzała okazje, to je marnowała. Po meczu z Koroną zagrażanie rywalom nie sprawia już wiślakom problemów. Skąd ta zmiana?

Czytaj również -> Mateusz Skwierawski: Niezatapialny Błaszczykowski

- Najprostsza i najbardziej banalna odpowiedź to praca. Bez niej nie udałoby nam się osiągnąć tego rezultatu. Nie ma drogi na skróty. Trzeba przepracować pewien okres, żeby coś zafunkcjonowało. Tacy zawodnicy jak Sławek, Kuba, Marko Kolar czy Krzysiek Drzazga potrzebowali trochę czasu. Codzienną pracą i profesjonalizmem doszli do tego, by stwarzać sytuacje i je wykorzystywać. To nic innego jak efekt pracy - tłumaczy Stolarczyk.

Źródło artykułu: