Robert Lewandowski i Kingsley Coman dostaną karę. Niemcy są pewni

Getty Images / A. Hassenstein / Na zdjęciu: Robert Lewandowski
Getty Images / A. Hassenstein / Na zdjęciu: Robert Lewandowski

- Pewnie obaj dostaną wysoką karę - uważają dziennikarze niemieckiej telewizji Sport 1. W czwartek piłkarze Bayernu Robert Lewandowski i Kingsley Coman pobili się na treningu.

Według informacji "Bilda", nasz piłkarz pouczał młodszego kolegę, ale Francuz też miał własne zdanie. Doszło do kłótni, a potem do bójki, w ruch poszły pięści. Piłkarzy początkowo rozdzielali Niklas Suele i Jerome Boateng, a za chwilę prawie cała drużyna. Klub zajścia na razie nie komentuje, wiadomo że trener Niko Kovac nie przerwał zajęć.

Niemcy są pewni, że sprawa nie rozejdzie się po kościach. Taki duży klub musi reagować. Szczególnie, że Robert Lewandowski jest jednym z kapitanów Bayernu. Sport 1 pisze na swojej stronie internetowej, że kara będzie pewnie duża, ale finansowa i zawieszenie piłkarzom nie grozi.

Manuel Bonke, dziennikarz monachijskiej gazety "TZ" też przyznaje nam, że piłkarze będą musieli zapłacić: - Tak, kara jest bardzo prawdopodobna. I obaj w przyszłości pewnie nie będą najlepszymi kumplami.

ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Czego oczekuje Robert Lewandowski? "Może zechcieć zostać królem niemieckiego podwórka"

Ponoć nie byli już wcześniej. Bonke przyznaje, że może nie było między tymi piłkarzami wielkiego napięcia, ale jednak Lewandowski kilka razy w trakcie meczów zmierzył skrzydłowego ostrym spojrzeniem i miał do niego pretensje o złe wybory. To trochę wpisuje się w narrację, którą w niemieckich mediach narzucił pierwszy krytyk Lewandowskiego, Dietmar Hamann. On mówił, że mowa ciała Polaka w trakcie meczów nie pomaga takim młodym zawodnikom jak właśnie Coman czy Serge Gnabry.

Zagraniczne media o awanturze w Bayernie. "Znów to zrobił" - CZYTAJ.

- Nie dostajesz piłki, więc machasz rękami. I Coman czy Gnarby może sobie wtedy myślą, że następnym razem muszą jednak podać do Lewandowskiego. To nie pomaga zespołowi - mówił.

Jednak to tylko teoria. Lewandowski jest największym zawodnikiem Bayernu, jego najlepszym strzelcem, teraz kapitanem. I na pewno w takim środowisku jak piłkarska szatnia, może po prostu więcej.

Dla Polaka to nie pierwsze starcie z kolegą z drużyny. Trzy lata temu na treningu prawie pobił się z Jerome Boatengiem. Obrońca ostro zaatakował Lewandowskiego, temu puściły nerwy, na szczęście w porę zareagowali koledzy.

Rok temu nasz napastnik pokłócił się z Matsem Hummelsem. Poszło o to, że Lewandowski wiązał buta, gdy rywale w treningowej grze akurat atakowali. Hummels zapytał z wyrzutem i bluzgami, czy naprawdę musi teraz wiązać tego buta. Robert Lewandowski odburknął, że to Niemiec stracił piłkę. Od słowa do słowa i polski napastnik "miał się zamknąć". Według relacji świadków, też skoczyli sobie do gardeł.

Z kolei na początku pobytu "Lewego" w Niemczech, gdy jeszcze grał w Borussii Dortmund, doszło go zatargu z Lucasem Barriosem. Paragwajczyk miał problem z tym, że Polak nie podał mu ręki podczas zmiany w meczu. Rzucił się potem w szatni na niego z pięściami. Obu zawodników mieli rozdzielać Neven Subotić i Felipe Santana.

TUTAJ CZYTAJ o wszystkich konfliktach Lewandowskiego.

Ostatnim ukaranym piłkarzem w Bayernie był Franck Ribery, który w styczniu nabluzgał kibicom krytykującym go na Instagramie. Niemcy pisali, że "kara była wysoka", ale kwoty nie ujawniono. Największą karę w historii klubu - 50 tysięcy euro - zapłacił były już piłkarz Philipp Lahm. Dostało mu się za krytykę polityki finansowej Bayernu.

Źródło artykułu: