Marek Wawrzynowski: Nowa dyskusja o formacie ekstraklasy to pic na wodę (felieton)

Newspix / PIOTR KUCZA/FOTOPYK / Na zdjęciu: Iuri Medeiros (z lewej) i Andrzej Niewulis (z prawej)
Newspix / PIOTR KUCZA/FOTOPYK / Na zdjęciu: Iuri Medeiros (z lewej) i Andrzej Niewulis (z prawej)

Środowisko piłkarskie szykuje się do wprowadzenia reformy ekstraklasy. Byłaby to już ósma reforma w ciągu 22 lat. Jest to tak głupie, że aż śmieszne. Ciekawe, że kibice wciąż dają się na to nabierać.

Politycy mają dyżurne tematy, które wrzucają, gdy chcą przykryć jakąś ustawę albo po prostu zmobilizować rozleniwiony elektorat. Jest aborcja, in vitro, stosunek do Kościoła, prawa dla mniejszości seksualnych, dezubekizacja. Wtedy tłum z lewej i z prawej rzuca się sobie do oczu i wszystko gra. Również w futbolu jest taka tematyka. To legendarna reforma ekstraklasy. Właśnie wraca nowa odsłona. A jak mówił (albo i wcale nie mówił) Jacek Kurski, ciemny lud wszystko kupi.

Tzw. obóz Zbigniewa Bońka proponuje, by zastąpić obecną ekstraklasę (16 drużyn, każdy gra z każdym a potem jest podział na grupę finałową i spadkową), nowym formatem. Ekstraklasą osiemnastozespołową.

O co tu chodzi, jakie możliwości i argumenty za nimi?

ZOBACZ WIDEO: "Druga połowa". Rasistowski skandal w Gdańsku! "Powinniśmy piętnować takie zachowanie, a nie robimy kompletnie nic"

Obecny format wymyślono, ponieważ pozwolił na szybko zwiększyć liczbę spotkań. Z 30 do 37. Wcześniej spora część ludzi futbolu narzekała, że 30 meczów to za mało, a poza tym właściciele muszą płacić piłkarzom 12 pensji za 6 miesięcy grania.

Za wprowadzeniem reformy były i kluby i PZPN. Różnica była taka, że kluby nie chciały podziału punktów w rundzie finałowej, a Zbigniew Boniek chciał. Z czasem jednak Boniek uznał, że podział punktów nie ma sensu i zrezygnowano z podziału. A teraz, wraz ze swoją świtą, przekonuje, że jednak najlepsza jest ekstraklasa 18-drużynowa, bo jednak 37 meczów to za dużo.

Plusem ekstraklasy 18-osobowej jest to, że drużyny grają 34 spotkania, a więc wciąż dużo. Minusy, to mniej pieniędzy do podziału z praw telewizyjnych.

Wiele osób twierdzi, że lepsza byłaby ekstraklasa mniejsza, np. 14-zespołowa. Daje to więcej pieniędzy najlepszym i wycina słabe zespoły. A w Polsce generalnie nie ma 16 drużyn do oglądania.

A moje zdanie w tej sprawie? Zostawiłbym tak jak jest. Jakby było inaczej, to też bym nie ruszał. Zmiana nie spowoduje bowiem zmiany jakości futbolu. Przypomnijmy, że w ciągu ostatnich 22 lat graliśmy już w ekstraklasie 18-, 16-, 14-zespołowej, mieliśmy grupy mistrzowskie i spadkowe, A i B, rundy finałowe z podziałem punktów i bez podziału. Gdyby teraz przeprowadzić reformę, byłaby ósmą od 1997 roku. Ósmą! A jaki miało to wpływ na poziom futbolu? Moim zdaniem żaden. Jedyne co miało znaczący wpływ na poziom polskiej piłki w ostatnich latach, to pojawienie się Roberta Lewandowskiego.

Od lat piszemy w Wirtualnej Polsce, że jedynie, co może znacząco wpłynąć na poziom piłki, to zmiany w szkoleniu młodych piłkarzy i ogólnie reforma piłkarskiej edukacji. Stworzenie nowej klasy trenerów młodzieży, którzy stworzą nowych piłkarzy, będą potrafili wykorzystać talent. Nie wiem czy istnieje inny kraj, który z taką regularnością niszczy talenty, promuje piłkarzy drewnianych, wyroby piłkarzopodobne.

Przez te 20 lat nasza liga w rankingu UEFA była gdzieś między 16. a 26. miejscem, przy czym format ligi nie miał na to wpływu. Obecnie jesteśmy na miejscu 25., odpadamy z pucharów już w sierpniu. Ile razy w tym okresie nasz klub grał w Lidze Mistrzów? Raz, w sezonie 2016/17 Legia Warszawa. A więc w okresie, gdy liga miała 37 kolejek i dzielone punkty po sezonie zasadniczym. Czy jest to dowód na cokolwiek? Nie. To przypadek i fart w losowaniu. Format rozgrywek nie jest realnym problemem polskiej piłki. To temat, który władza wypuszcza, gdy udaje, że coś robi. A skoro niemal nic nie robi w sprawie realnych zmian, to można przynajmniej pozorować pracę.

Polska ekstraklasa na peryferiach Europy

Nasze największe problemy zaczynają się już wśród trenerów najmłodszych piłkarzy. Coraz większa grupa dobrych i świadomych trenerów, to wciąż mniejszość. Szukamy wymówek, usprawiedliwień. Zrzucamy winę na okoliczności, brak boisk, brak imigrantów, narzekamy, że społeczeństwo jest zbyt bogate albo zbyt biedne, że dzieci nie grają, a jeśli grają, to na playstation.

Gdyby zorganizować mistrzostwa świata w szukaniu usprawiedliwień i wymówek, mielibyśmy spore szanse na medal. Ja zawsze wolę zacytować Richarda Grootscholtena, byłego szefa akademii Zagłębia Lubin: "Gdy przychodziłem do Zagłębia, też było pełno problemów. Piłki, boiska, zawodnicy. Więc zapytałem trenerów: A może to wy jesteście problemem?" I drugi cytat, nawet lepszy: "Powiedziałem swoim trenerom: Słowo usprawiedliwienie zamieniamy na słowo wyzwanie".

Fakty są takie, że w Polsce jest ponad 650 tysięcy zarejestrowanych zawodników i zawodniczek, co sprawia, że jesteśmy pod tym względem w dwudziestce krajów na świecie. Nie brakuje też boisk przy szkołach, mamy Orliki, w każdym powiecie działa po kilka tzw. akademii piłkarskich, czyli małych klubików, które szkolą wszystkich i marzą o znalezieniu diamentu. Można do tego dodać, że jesteśmy 9. krajem w Europie pod względem liczby mieszkańców, a więc stanowimy spory rynek, co przekłada się na niezłe pieniądze z telewizji dla klubów. Polskie kluby mają w większości fajne, nowoczesne stadiony. To są warunki, o których może pomarzyć wiele krajów i rynków. A czego nie mamy? Wykształcenia i edukacji w futbolu.

Jakie sporty uprawiają Polacy

Nie mamy wielu dobrych trenerów zarówno tych od młodzieży, jak i seniorów. Nie mamy wielu wysokiej jakości działaczy, skautów, dyrektorów sportowych. Zgadzam się tu z prezesem Bońkiem, że naszą bolączką są zasoby ludzkie. On sam i jego najbliższe otoczenie są tu świetnymi przykładami. Jeszcze nigdy tak niewielu nie zrobiło tak niewiele dla tak licznych.

Gdyby na początku swojej kadencji zaczął wprowadzać system szkolenia młodzieży, taki jak mają Niemcy, Belgowie, Szwajcarzy, Anglicy, Austriacy, Francuzi, Islandczycy i wiele innych krajów jak nawet Irlandia Północna (żeby było jasne, każdy ma swój, inny), dziś mielibyśmy tego pierwsze efekty.

Niestety Boniek pod względem szkoleniowym właśnie przesypia drugą kadencję, programy, które wprowadza, jak AMO, PJS, LAMO, ZAMO, inne trzy i czterloliterowe programy, czy nawet certyfikacja szkółek, są lub były mało efektywne, a na pewno nie przełomowe. Co więc robi? Narzuca kibicowskiej masie nową dyskusję o formacie rozgrywek licząc zapewne, że masa rzuci się na temat i skoczy sobie do oczu. I z przykrością muszę stwierdzić, że ma rację. Szkoda tylko, że polska piłka nie ma z tego żadnej korzyści.

Zobacz inne teksty autora

Źródło artykułu: