5 kwietnia 2014 roku Jagiellonia prowadzona przez Piotra Stokowca została rozbita 1:6 przez Lecha Poznań. - Dostaliśmy lekcję i wracamy do Białegostoku szykować się do półfinału Pucharu Polski. Apeluję o cierpliwość - mówił wówczas trener, ale działacze nie posłuchali i postanowili zakończyć współpracę tuż przed pierwszym meczem z Zawiszą Bydgoszcz.
Obecnemu szkoleniowcowi Lechii Gdańsk odebrano szansę pierwszego w historii awansu do finału PP na Stadionie Narodowym. Na kolejną czekał 5 lat. Udało się, a o trofeum zagra z... Jagą (czwartek, 2 maja o godz. 16). Lepszej okazji do wyrównania rachunków nie mógł więc sobie wymarzyć.
Co prawda, Stokowiec zaraz po odejściu z Jagiellonii przekonywał, że nie ma pretensji do działaczy. W kolejnych latach także wprost nie potwierdził, że ma zadrę. Nie trudno się jednak domyślić, że pozostał w nim jakiś żal. Nie pozwolono mu bowiem dokończyć sezonu, a do tego musiał odejść w momencie, kiedy tak naprawdę jeszcze wszystko było otwarte - mógł awansować do grupy mistrzowskiej (taki był główny cel na sezon - przyp. red.), a także wygrać Puchar Polski. Na dodatek zastępujący go na stanowisku Michał Probierz poniósł w obu przypadkach porażki (sukcesy przyszły dopiero później - przyp. red.).
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Niepokojąca forma Lechii. "W Gdańsku kolejny raz coś poszło nie tak"
Zaledwie 13 zwycięstw w 29 meczach - tak wyglądały statystyki Stokowca podczas niespełna dziesięciomiesięcznej pracy w Jadze. Nie broniły go wyniki, ale podobno nie to było głównym powodem zwolnienia. Nieoficjalnie mówiło się, że nie było chemii zarówno między nim a zawodnikami, jak również prezesem Cezarym Kuleszą. Zarzucano mu też faworyzowanie niektórych piłkarzy. Ponadto nie pomagał mu na pewno fakt, że dopiero zaczynał pracować na swoje nazwisko.
Czytaj także: "Czeka nas święto narodowe" - Piotr Stokowiec o finale Pucharu Polski
Obecnie pozycja 46-latka jest zupełnie inna. Po 5 latach od tamtych wydarzeń jest bowiem jednym z najbardziej uznanych trenerów w Polsce. Z Zagłębiem Lubin powrócił do Lotto Ekstraklasy oraz awansował do europejskich pucharów. Nabrał doświadczenia, a później przejął rozbitą Lechię Gdańsk i z drużyny walczącej o utrzymanie zrobił grającą o mistrzostwo oraz Puchar Polski. A w międzyczasie był nawet brany pod uwagę przy wyborze nowego selekcjonera reprezentacji Polski.
Nadal jednak Stokowiec czeka na swoje pierwsze trofeum w karierze. W piłkarskiej się nie udało, mimo że grał dla m. in. Groclinu Dyskobolii i Polonii Warszawa.