Puchar Polski. Dariusz Tuzimek: Będą "Dożynki" na Narodowym czy Dzień Kibola? (felieton)

Newspix / Paweł Pietranik / Finał Pucharu Polski 2016: Lech Poznań - Legia Warszawa, sektor Legii
Newspix / Paweł Pietranik / Finał Pucharu Polski 2016: Lech Poznań - Legia Warszawa, sektor Legii

W czwartek w Polsce wielkie święto. Nie, wcale nie chodzi o Dzień Flagi Rzeczpospolitej Polskiej. Chodzi o doroczny Dzień... Kibola.

Jak zwykle 2 maja w Warszawie na Stadionie Narodowym odbywa się finał piłkarskiego Pucharu Polski. To, co się tam od kilku lat wyprawia, jest obrazą dla normalnie funkcjonującego państwa i cykliczną kompromitacją organizatora, czyli PZPN.

Obrazki w telewizjach po ostatnich finałach PP nie dotyczą pięknych goli czy widowiskowych akcji. Za każdym razem widzimy burdy, dymy, race. Mieliśmy już podpalone poszycie dachu Stadionu Narodowego, zniszczony telebim, a nawet - o zgrozo - pirotechnikę używaną w sposób niebezpieczny dla zdrowia i życia ludzi na trybunach. Kibole używali rac wystrzeliwanych z wyrzutni niczym pocisków wymierzonych we wroga.

Niezależnie od tego, kto z kim grał, PZPN - który ma do zorganizowania zaledwie... jeden poważny mecz z udziałem drużyn klubowych w roku - nie daje rady tego ogarnąć. Proste niby przedsięwzięcie, w ostatnich latach przerastało możliwości związku.

ZOBACZ WIDEO Niezdrowe emocje po meczu Lechia - Legia. "Dusan Kuciak nazwał sędziego złodziejem!"

Dariusz Tuzimek. Niech już prezes nie majsterkuje przy trenerze - Czytaj więcej

Zbigniew Boniek lubi skrytykować kluby za to czy tamto, łatwo wydaje opinie. Ale jak trzeba się wykazać na finale Pucharu Polski, to staje się jakiś kompletnie bezradny. Tłumaczy się, że to rola państwa, policji, służb, tylko nie organizatora, czyli PZPN. Mam nadzieję, że związek (bo nie wiem, czy także sam jego prezes) wyciąga wnioski z poprzednich edycji tych rozgrywek. Że jest jakaś refleksja, że kiełkuje jakaś myśl, że przychodzi zastanowienie co do tego, jakie błędy popełnił organizator i jak im zapobiec.

I mam nadzieję, że są to jakościowo lepsze pomysły niż ten, który miał Boniek na finałowy mecz Lecha z Legia, gdy po "racowisku" zrobionym przez fanów "Kolejorza"(race spadały na murawę) napisał na Twitterze: "Panowie z Poznania, nie tak się umawialiśmy".

Mam nadzieję, że prezes takiej instytucji jak PZPN ma też inne pomysły niż układanie się z kibolami, którzy i tak potem pokażą, gdzie mają takie ustalenia. Mam też nadzieję, że przeprosiny za błędy sędziego Stefańskiego, jakie Boniek wystosował do fanów Lechii po meczu z Legią, nie są koniunkturalne i w ogóle nie chodziło o to, żeby kibice z Gdańska nie podziękowali prezesowi PZPN bezpośrednio w czasie czwartkowego finału na Narodowym.

Chcę zobaczyć święto futbolu, a nie święto kibola. Niestety, Boniek słabo wykorzystał ostatnie miesiące. Nie zmierzył się na poważnie z gangreną zabijającą polski futbol ligowy. Kluby są zostawione na pastwę bandytów z trybun, którzy terroryzują prezesów i właścicieli. Zmuszają ich do płacenia haraczów w rożnej formie, do zatrudniania, do korzystania z usług itp. Albo - tak jak to było w Wiśle Kraków - są już na tyle bezczelni, że od razu sięgają po kasę, bezpośrednio: przejmują kluby.

Łatwiej udawać, że tego problemu w polskiej piłce nie ma i co roku przegrywać w maju z chuliganerią, która w ubiegłym roku zepsuła zarówno finał Pucharu Polski jak i finisz Ekstraklasy, gdy kibole Lecha nie pozwolili dokończyć meczu Lecha z Legią, który decydował o mistrzostwie Polski. Łatwiej odwracać głowę i opowiadać banialuki.

Jacek Stańczyk. Udręka z tą ręką - Czytaj więcej 

Teraz, gdy udało się wyczyścić (co z tego, że tylko czasowo) sytuację w Wiśle Kraków i zepchnąć kiboli do defensywy - można było powalczyć o rozwiązanie problemu w całym kraju. Był ku temu klimat, bo media pokazywały, do jakich patologii dochodziło w Wiśle Kraków. Ludzie byli oburzeni, ruszyły się służby, prokuratura. Trzeba było kuć żelazo póki gorące. I robić to, do czego namawiam Bońka od dawna: lobbować.

Aktualny prezes PZPN już siódmy rok rządzi polską piłką i nie rozwiązał problemu, który ją najbardziej degraduje. Jasne, że PZPN sam sobie nie poradzi, ale rolą Bońka jest lobbować, nagłaśniać problem, szarpać za rękę rządzących i posłów, którzy tak chętnie korzystają z gościny prezesa PZPN na meczach reprezentacji. Zadawać publicznie pytania, żądać odpowiedzi. Kluby same sobie nie poradzą, musi im pomóc państwo i jego aparat. Trzeba o tym mówić, trzeba pokazywać, trzeba o to walczyć, a nie oddawać piłkę walkowerem bandytom. To rola PZPN, żeby domagać się egzekwowania prawa, skarżyć na bierność policji, prokuratury czy służb, które przecież infiltrują środowiska kibolskie.

A jeśli trzeba, to pójść do Morawieckiego, Dudy, Kaczyńskiego, a nawet samego Belzebuba jeśli się inaczej nie da i pokazywać, że polski futbol kradną bandyci. Mając za sobą tak świetnie wyszkoloną i dyspozycyjną tubę propagandową udałoby się temat nagłośnić, coś wygrać, i choćby ograniczyć siłę kibolstwa. Do tego powinny służyć wywiady prezesa, a nie do popisywania się - jak to miało miejsce w jednej z gazet - swoją (nie)wiedzą w zakresie szkolenia młodzieży. I to podawaną w odcinkach.

W ostatnim czasie było kilka incydentów z udziałem kiboli, które pokazują, że polski futbol nadal dryfuje w kierunku cywilizacyjnego średniowiecza. W Łodzi kibice Widzewa pobili sponsora Radomiaka w... loży Vip, w Poznaniu rozebrano z koszulki klubowej fana Legii, a w Gdyni kibole zmusili właściciela do zwolnienia trenera Arki. Można było działać, ale znów popełniono grzech zaniechania.

Finał PP Jagiellonia - Lechia to nie jest mecz przyjaźni. Kibicowskie fora już żyją tym starciem. Lechia ma na dodatek coś do udowodnienia odwiecznemu wrogowi, czyli Arce, która rok temu dała "popis" w finale Pucharu Polski.

Ale to wszystko w PZPN wiedzą, więc mam nadzieję, że się przygotowali, a bramki wyłapujące pirotechnikę tym razem będą szczelne. Że Boniek będzie mógł spokojnie realizować te swoje "Dożynki": duży stadion, dzieci z turnieju Tymbarku i telewizja pokazująca "wodza", który dba o młodzież i robi taką fajną imprezę.

Życzę prezesowi, żeby w czwartek nic nie zmąciło tego sielskiego obrazka.
Nawet jeśli najistotniejszej kwestii dla polskiego futbolu klubowego pozostał bierny.

Dariusz Tuzimek,
Futbolfejs.pl

Źródło artykułu: