Spory szybko nie wygasną, atmosfera jest gorąca, argumenty ostre. "Jazda" z arbitrem Danielem Stefańskim idzie na całego. Bramkarz Lechii osądza go wprost: "To była kradzież, zwykła kradzież! Sędzia nas okradł! Skąd on jest? Gdzie mieszka?" - pieklił się po spotkaniu Dusan Kuciak, odnosząc się do tego, że sędzia z Bydgoszczy na co dzień mieszka w Warszawie.
To oczywiste niedopatrzenie ze strony PZPN, bo na TEN mecz należało wybrać arbitrów, którzy są świętsi od papieża. Właśnie po to, żeby teraz uniknąć takich komentarzy. A tak to od razu robi się nieprzyjemnie. Nad ligą, która od lat próbuje się obskrobać z szamba korupcji, nagle roznosi się smrodek nieuczciwości, oskarżeń, pomówień.
Zobacz także: Lotto Ekstraklasa. Lechia - Legia. Piotr Stokowiec: Już w 5. minucie był ewidentny rzut karny i czerwona kartka
Zanim się na dobre rozpęta "piłkarski Smoleńsk", który podzieli Polskę na dwa zwaśnione plemiona, trzeba raz jeszcze wrócić do istoty sprawy, czyli do psujów, którzy niszczą najpiękniejszą grę na świecie, czyli futbol.
ZOBACZ WIDEO: Trudny okres dla Lechii Gdańsk. "Przyszło załamanie formy i kryzys wizerunkowy - afera z Jarosławem Bieniukiem"
Chodzi mi o "poprawiaczy" z IFAB (Międzynarodowa Rada Piłkarska, która zajmuje się tworzeniem oraz nowelizacją przepisów gry w piłkę nożną), FIFA, UEFA i wszystkich ich pomagierów w krajowych związkach, takich jak PZPN, który za czasów przewodniczącego Kolegium Sędziów Zbigniewa Przesmyckiego i wspierającego go Zbigniewa Bońka, też zanotował "twórczy" wkład w grzebanie przy interpretacjach przepisów.
Swego czasu panowie z naszej piłkarskiej centrali zachęcali sędziów, by nie kończyli meczu z końcem ostatniej akcji, tylko… dokładnie w tej sekundzie, kiedy kończy się doliczony czas gry. Nawet jeśli piłka np. zagrana z rzutu rożnego była w powietrzu, leciała w pole karne i za chwilę ktoś miął ją uderzyć w kierunku bramki. Arbitrom kazali nawet w takich sytuacjach kończyć mecze! I byli tacy sędziowie, co tak próbowali kończyć, mając gdzieś ducha gry i wywołując nieustanne protesty oraz frustracje piłkarzy. Na szczęście - bo trudno wymyślić coś głupszego - wycofano się z tego.
To mały, lokalny, dotyczący naszego futbolu przykład tego, jak "psuje", którzy mają władzę, mogą zaszkodzić futbolowi. Ale to był mały "Pikuś", przy tym co się zadziało w piłce (nie tylko polskiej, ale w ogóle, międzynarodowej), w kwestii zagrania ręką.
Zmian, interpretacji oraz interpretacji do interpretacji tego przepisu było tak wiele, że dzisiaj nikt już nie wie, kiedy należy odgwizdać rzut wolny lub karny, a kiedy tego nie robić.
To w sumie komiczne gdy w studiu siedzą futbolowi eksperci i pojawiają się różne interpretacje tego samego zagrania. Według jednych jest wolny/karny, według innych: nie ma. Padają argumenty o powiększeniu obrysu ciała przez danego zawodnika, o przypadkowości lub zamiarze zagania piłki ręką, o tym czy ręką była "nastrzelona" z bliskiej odległości czy nie, albo czy się futbolówka - zanim trafiła w rękę - to nie odbiła się czasem od innej części ciała piłkarza. Każdy z ekspertów ma swoje zdanie, mało kto wie, które przepisy (a w zasadzie ich interpretacje) są słuszne, a które już nie obowiązują, bo się jakiś czas temu zmieniły. Kociokwik i bałagan. A rozmawiają przecież eksperci piłkarscy. Albo komentatorzy w Canal+ mówią w trakcie spotkania: „no jesteśmy ciekawi, co jutro powie pan Sławek na to zagranie i tę decyzję arbitra”. Bo sami nie wiedzą, jaka powinna być decyzja…
Tylko czy ja muszę czekać np. dobę, żeby ekspert telewizyjny Sławomir Stempniewski wydał wyrok: czy była ręka czy nie? To przecież powinna być banalna sprawa.
Fakt, że komentatorzy i eksperci są zagubieni w przepisać pokazuje, że owi "psuje" od nowelizacji przepisów poszli zbyt daleko. Tak daleko, że dzisiaj kibice nie rozumieją piłki. Nie wiedzą co jest grane, nie orientują się dlaczego została podjęta taka czy inna decyzja. Są sfrustrowani, wkurzeni, gotowi oskarżać i obrażać.
Zobacz także: Lotto Ekstraklasa. Lechia - Legia. Filip Mladenović: Czegoś takiego jeszcze nie przeżyłem. Graliśmy 11 na 14
Ale czy można im się dziwić skoro w kwestii tego, czy arbiter Daniel Stefański podjął słuszne czy niesłuszne decyzje, spierają się już nawet sędziowie. Arbiter główny meczu Lechia - Legia i sędzia VAR uznali, że nie powinno być karnych po zagraniach Jędrzejczyka i Remy’ego. Dwaj inni sędziowie międzynarodowi, na których powołuje się w swoim artykule sport.pl, przyznali anonimowo, że Stefański popełnił gruby błąd.
No to jeśli także sędziowie nie wiedzą jaka powinna być prawidłowa decyzja (a Stefański miał dużo czasu i kolegów z VAR-u do pomocy), to gdzie my z tym futbolem jesteśmy?
Dawniej, jak się grało na podwórku - bez sędziego przecież - to zasada była jedna: Ręka! Karny!
Bez wchodzenia w intencje zawodników, celowość, zamiar, powiększanie obrysu i innego rodzaju wyjątki, interpretacje, wyjaśnienia, które prowadzą do tego, że władzę nad futbolem i nad jego rozumieniem, ma kasta szamanów i kacyków, a nie ta wielka masa kibiców na całym świecie. Oni pokochali futbol, bo jest grą prostą, zrozumiałą dla wszystkich. A w zasadzie był…
Jeśli ktoś futbol kradnie, to nie Daniel Stefański Kuciakowi, ale kasta szamanów od przepisów, która tak mąci wodę w regułach piłkarskich, że tylko ona wie kiedy jest zagranie ręką, a kiedy tego zdarzenia się nie gwiżdże. A ciemna masa kibiców musi czekać na to, co szamani powiedzą, by dowiedzieć się czy gniew z danej decyzji arbitra jest słuszny, czy idiotyczny.
Kochamy futbol bo jest prosty. Im mniej będzie zależało od decyzji sędziów i ich kumpli - szamanów od przepisów, tym lepiej będzie dla piłki.
Tylko do kogo w tej sprawie się zwrócić, na kogo wywierać nacisk, do kogo pisać?
Chyba… na Berdyczów, bo szamani mącą wodę nieprzypadkowo. Jak ktoś ma władzę, to nie chce jej oddać. Więc ze słuszną skargą na szamanów, można pójść tylko do… szamanów. Już oni coś wymyślą.
Dariusz Tuzimek
Futbolfejs.pl
I bramek na podwórku się nie miało: dwa kamyki zamiast słupków, a poprzeczki wcale (nie mówiąc Czytaj całość