Arsenal FC przedłużył do 10 meczów passę bez porażki na własnym stadionie w Lidze Europy. To dobra wróżba. Za każdym razem, kiedy w przeszłości dostawał się finału europejskiego pucharu, był niepokonany u siebie. W tym roku grał na Emirates Stadium spektakularnie. Odrabiał stratę do BATE Borysów i Stade Rennais, a także sprowadził do roli tła SSC Napoli. Pojedynek z Valencią CF był najtrudniejszy z wiosennych, ale także tym razem Arsenal wykorzystał atut własnego boiska.
Czytaj także: Trwa sen Ajaksu. Waleczni londyńczycy nie tracą nadziei
Pierwszy kwadrans należał do Valencii. Przyjezdni mieli swój plan, potrafili go wcielić w życie i zdobyć prowadzenie 1:0. Drużyna z Hiszpanii była ustawiona ostrożnie, z pięcioma obrońcami i gęsto stłoczona na własnej połowie. Tak przetrwała początkowe ataki Arsenalu. Jej atutem w ofensywie były stałe fragmenty. W 11. minucie Rodrigo Moreno zgrał piłkę w pole bramkowe Kanonierów po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Był tam najlepiej zorientowany Mouctar Diakhaby i wepchnął futbolówkę do bramki Petra Cecha.
Arsenal rozpoczął źle, ale potrafił szybko odpowiedzieć i rozwiązać swoje kłopoty. Minął kwadrans i zamiast przegrywać 0:1, prowadził 2:1. Za odwrócenie wyniku wzięli się napastnicy z Londynu. Przede wszystkim Alexandre Lacazette, który strzelił oba gole. Jednego po podaniu Pierre'a-Emericka Aubameyanga, a drugiego po wrzutce Seada Kolasinaca.
ZOBACZ WIDEO Ogromne zamieszanie po meczu Lechia - Legia. "Sami sobie komplikujemy sytuację"
Gole w pierwszej połowie strzelali tylko Francuzi. Diakhaby udowodnił, że zna sposób na zdobywanie bramek w fazie play-off pucharów. Z kolei Lacazette zbliżył się w klasyfikacji snajperów Ligi Europy do najlepszego z londyńczyków Aubameyanga. Ma cztery gole, a Gabończyk pięć. Po jednym z trafień były napastnik Borussii wskoczył na plecy Lacazette'a i zrobione w tym momencie zdjęcie najlepiej pokazywało, kto rozdał karty przed przerwą.
Trener Valencii przemawiał do podopiecznych w przerwie tak długo, że spóźnił się na drugą część meczu. Drużyna Marcelino próbowała zagrać po powrocie z szatni tak samo jak na początku spotkania, ale jej przeciwnicy byli już mądrzejsi i lepiej zmobilizowani.
W 67. minucie zapachniało trzecim golem Arsenalu i jednocześnie hat-trickiem. Lacazette miał piłkę pod nogami w polu bramkowym i oddał dwa strzały. Pierwszy zatrzymał nogami Neto, a kolejny zablokował obrońca. To była świetna szansa na zamknięcie pierwszego spotkania przez zespół z Anglii, a że tego nie zrobił, musiał jeszcze pomartwić się o dobry wynik. Gol na 3:1 padł dopiero w 90. minucie po strzale Aubameyanga, który wykorzystał drugą asystę Kolasinaca.
Czytaj także: Z Liverpoolu odejdzie dziewięciu piłkarzy. Jurgen Klopp szuka wzmocnień
Arsenal nigdy nie przegrał u siebie z Nietoperzami, ale zarazem nigdy nie wygrał na Estadio Mestalla. Dlatego zaliczka 3:1 jest dla niego cennym łupem. Z drugiej strony bramka zdobyta przez hiszpański zespół może jeszcze zapewnić emocje w rewanżu.
Arsenal FC - Valencia CF 3:1 (2:1)
0:1 - Mouctar Diakhaby 11'
1:1 - Alexandre Lacazette 18'
2:1 - Alexandre Lacazette 26'
3:1 - Pierre-Emerick Aubameyang 90'
Składy:
Arsenal: Petr Cech - Shkodran Mustafi, Sokratis Papastathopoulos, Laurent Koscielny (82' Nacho Monreal), Sead Kolasinac - Matteo Guendouzi (58' Lucas Torreira), Granit Xhaka - Ainsley Maitland-Niles, Mesut Oezil (75' Henrich Mchitarjan), Pierre-Emerick Aubameyang - Alexandre Lacazette.
Valencia: Neto - Cristiano Piccini, Ezequiel Garay, Gabriel, Mouctar Diakhaby, Jose Gaya - Carlos Soler (71' Daniel Wass), Dani Parejo, Facundo Roncaglia, Goncalo Guedes (71' Kevin Gameiro) - Rodrigo Moreno (88' Santi Mina).
Żółte kartki: Diakhaby, Parejo (Valencia).
Sędzia: Clement Turpin (Francja).