Legia Warszawa przegrała 0:1 (0:1) z Jagiellonią Białystok w meczu 36. kolejki Lotto Ekstraklasy i tym samym znacznie ograniczyła swoje szanse na kolejną obronę tytułu. - Teoretycznie wciąż mamy swoje szanse na mistrzostwo i nie powinny one być małe - podkreślił Aleksandar Vuković na konferencji prasowej.
- To był mecz dwóch bardzo dobrych drużyn, które nie pierwszy raz grały o stawkę. Zawsze nam się tutaj trudno grało, ale wydaje mi się, że tym razem zrobiliśmy więcej niż w kilku poprzednich przypadkach, gdy wywoziliśmy stąd lepszy wynik - dodał trener Legii.
O porażce drużyny ze stolicy przesądził gol samobójczy Mateusza Wieteski. - Cóż, bramkę straciliśmy tak, jak straciliśmy. Zabrakło nam tam szczęścia, wydaje mi się, że nie można było stracić jej bardziej pechowo. Na gorąco myślę jednak, że kluczowa była sytuacja Dominika Nagy’a z drugiej połowy, gdy widać było, że znów nabieramy tempa i dążymy do wyrównania - zauważył Vuković.
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Piast Gliwice zasłużył na mistrzostwo Polski. "W odróżnieniu od Legii i Lechii świetnie wykorzystali wiosnę"
Serb przeprowadził wiele zmian w składzie po poprzednim meczu z Pogonią Szczecin (1:1). Jak wytłumaczył, było to spowodowane wnioskami wyciągniętymi z tamtej potyczki. - Nie zastąpiłem tych zawodników juniorami, ale piłkarzami grającymi bardzo często. Uważam, że wyszliśmy dziś optymalnym składem, z pewnym planem na to spotkanie. Chcieliśmy, aby wartościowi zawodnicy weszli też z ławki rezerwowych, aby dodać drużynie jeszcze impetu i jakości - podkreślił.
Czytaj także: "Paranoja. Jak to oglądać?" - Twitter o meczu Jagiellonii Białystok z Legią Warszawa
W ostatniej kolejce Legia zagra z KGHM Zagłębiem Lubin. Aby odwrócić losy mistrzostwa musi je pokonać i liczyć na potknięcie Piasta Gliwice. - Wiemy, że Lech Poznań jest drużyną wystarczająco silną, by zremisować swój mecz. Pewne rzeczy w tej lidze wyglądają troszkę inaczej niż parę lat temu więc wierzę, że każdy będzie grał w ostatniej kolejce tak, jak go na to stać. Wszystko jest możliwe - zakończył Vuković.