Kończyła się 28. minuta meczu. Andrej Kadlec zagrał długą piłkę wzdłuż linii bocznej w kierunku Marko Poletanovicia. Podanie chciał przeciąć Marko Vesović, ale popełnił błąd i ułatwił zadanie rywalowi, który dzięki temu go minął i wstrzelił futbolówkę na piąty metr. Wydawało się, że tam pewnie chwyci ją Radosław Majecki, lecz wślizgiem sprzed rąk zgarnął mu ją Mateusz Wieteska i umieścił... pod poprzeczką własnej bramki!
Kumulacja pecha w tej sytuacji kosztowała Legię 3 punkty, a może nawet tytuł mistrza Polski. Byłoby już po zabawie, ale bezbramkowy remis Piasta Gliwice z Pogonią Szczecin sprawił, że piłkarze ze stolicy mają jeszcze teoretyczne szanse na wygranie ligi.
Dla obu drużyn było to spotkanie z gatunku być albo nie być. W przypadku Legii chodziło o mistrzostwo, zaś Jagiellonii walkę o 4. miejsce w tabeli i europejskie puchary. Taka sytuacja zwiastowała tylko jedno - musiało być emocjonująco. I było!
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Liverpool dokonał niemożliwego w Lidze Mistrzów. "To była lekcja nawet dla najwierniejszych kibiców"
Od pierwszego gwizdka Szymona Marciniaka przycisnęli gospodarze. Dwa szybkie ataki rozprowadzane przez Arvydasa Novikovasa napędziły strachu w obronie gości, podobnie jak zablokowane uderzenie Guilherme Sityi sprzed "szesnastki" oraz dobry strzał Ivana Runje po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. W tym ostatnim wypadku czujnością i refleksem popisał się jednak Majecki.
Zespół z Warszawy zaczął wycofany, zdecydowanie oddał inicjatywę piłkarzom Jagi. To oni prowadzili grę, długo rozgrywali akcje. W premierowym kwadransie nie pozwolili przeciwnikom na nic. Mogło to trochę zaskakiwać, zważywszy iż to nad klubem ze stolicy ciążyła większa presja. Wysoki pressing okazał się jednak wystarczający, by odstraszyć jego zapędy i zmusić do zmiany taktyki. Właśnie przez to pierwszy strzał Legia oddała dopiero po 19 minutach, ale próba Dominika Nagy'a nie sprawiła żadnych problemów dla Grzegorza Sandomierskiego.
- Wystawimy ludzi, którzy podołają ważności tego meczu pod każdym kątem, nie tylko mentalnym - zapowiadał trener Aleksandar Vuković. Było jednak wyraźnie widać, że niektórym jego podopiecznym presja wiązała nogi. Dużo niedokładności w atakach, nerwowe wyprowadzenie piłki, głupie straty i zbyt duże przestrzenie między zawodnikami wróżyły kłopoty. Te nadeszły jednak w momencie, gdy nikt się ich nie spodziewał, a z wyniku 0:1 wrócić było bardzo trudno.
Strata gola była najgorszym scenariuszem dla przyjezdnych, bo wraz z nią w łeb wzięła taktyka opracowana przez sztab szkoleniowy Legii - nie można było już czekać na Jagiellonię, należało pójść mocniej i zaatakować. Dzięki temu mecz się otworzył, obie drużyny miały swoje okazje. Szczególnie podobać mogły się dwie. Najpierw Paweł Stolarski huknął z trzydziestu metrów, ale końcami palców zdołał zainterweniować Sandomierski. W odpowiedzi gospodarze wyszli z kontratakiem 2 na 1, lecz Patryk Klimala uderzył zamiast podać do nadbiegającego z drugiej strony Novikovasa i nogami odbił Majecki.
Czytaj także: Zoran Arsenić wybrał grę w Jagiellonii kosztem Legii i nie żałuje
Mimo niekorzystnego rezultatu po pierwszej części gry szkoleniowiec warszawskiego klubu nie tracił wiary w swoich podopiecznych i nie robił zmian w przerwie. Wydawało się, że to dobra decyzja, bo już po kilkudziesięciu sekundach Legia miała fenomenalną szansę na wyrównanie. Nagy przegrał jednak pojedynek "oko w oko" z Sandomierskim. Niemniej to był dopiero początek oblężenia. Chwilę później po centrze z rzutu wolnego piłkę głową musnął Adam Hlousek, ale tuż przed linią bramkową zatrzymał ją Taras Romanczuk. Po kolejnym momencie Sebastian Szymański zagrał futbolówkę na trzeci metr, ale tam zabrakło kogoś, kto dołoży nogę.
Vuković po obejrzeniu pierwszych minut drugiej połowy zdał sobie sprawę, że teraz to jego zespół będzie przeważał i na boisku niezbędny będzie napastnik. Zaryzykował: za Stolarskiego pojawił się Carlitos. Ta roszada sprawiła jednak także, że defensywa aktualnych mistrzów Polski zrobiła się mniej szczelna, co mógł wykorzystać Klimala. Młody napastnik Jagi huknął ze skraju pola karnego, ale futbolówka zatrzymała się na poprzeczce! Legia wciąż byłą więc w grze.
Z każdą minutą spotkanie otwierało się coraz bardziej, Jagiellonia miała kłopoty z powstrzymywaniem rosnącego naporu rywala. Na dodatek po godzinie gry musiała dokonać dwóch zmian, ponieważ Poletanović i Guilherme zgłosili urazy. Białostoczanie jednak dzielnie walczyli o utrzymanie wyniku i udało im się. Legii nie pomogły nawet wejścia Jarosława Niezgody i Miroslava Radovicia i szalone ataki w doliczonym czasie gry (w ostatnich minutach piłkarze ze stolicy zostawiali z tyłu tylko dwójkę graczy, a reszta stała w okolicach pola karnego gospodarzy. - przyp. red.), bo dobrze dysponowany Sandomierski zatrzymywał kolejne próby.
Statystyki przewagi w ataku minuta po minucie via SofaScore:
Jagiellonia wygrała i pozostała w grze o europejskie puchary, chociaż nie jest zależna tylko od siebie. Zwycięstwo Cracovii z KGHM Zagłębiem Lubin (2:1) sprawiło bowiem, że to Pasy są na "pole position" w wyścigu o 4. miejsce i jeśli w ostatniej kolejce pokonają u siebie Pogoń, to bez względu na rezultat białostoczan z Lechią w Gdańsku zagrają w eliminacjach Ligi Europy.
Jagiellonia Białystok - Legia Warszawa 1:0 (1:0)
1:0 - Mateusz Wieteska (sam.) 28'
Składy:
Jagiellonia Białystok: Grzegorz Sandomierski - Andrej Kadlec, Zoran Arsenić, Ivan Runje, Bodvar Bodvarsson - Taras Romanczuk, Marko Poletanović (62' Martin Adamec) - Arvydas Novikovas, Martin Pospisil, Guilherme Sitya (66' Martin Adamec) - Patryk Klimala (77' Bartosz Kwiecień)
Legia Warszawa: Radosław Majecki - Paweł Stolarski (51' Carlitos), Mateusz Wieteska, Artur Jędrzejczyk, Adam Hlousek - Domagoj Antolić (64' Jarosław Niezgoda), Cafu, Marko Vesović, Dominik Nagy - Sebastian Szymański - Kasper Hamalainen (86' Miroslav Radović)
Żółta kartka: Guilherme Sitya, Zoran Arsenić (Jagiellonia) oraz Paweł Stolarski, Artur Jędrzejczyk, Mateusz Wieteska (Legia)
Sędzia: Szymon Marciniak (Płock)
Widzów: 13573