Piast Gliwice - jak zbudować dobry klub za niewielkie pieniądze

Newspix / Łukasz Laskowski / Na zdjęciu: piłkarze Piasta Gliwice
Newspix / Łukasz Laskowski / Na zdjęciu: piłkarze Piasta Gliwice

Trener, który był "za słaby" na wielkie kluby, zawodnicy rezerwowi, tani i wolni. Z połączenia tych elementów wyszła mieszanka wybuchowa. Dziś Piast Gliwice staje przed historyczną szansą na zdobycie mistrzostwa Polski.

W tym artykule dowiesz się o:

Rok temu, również 19 maja, Piast Gliwice utrzymał się dzięki wygranej w ostatniej kolejce z Termaliką. Większość piłkarzy pamięta doskonale tamten mecz. Mimo ogromnej presji, zawodnicy roznieśli przeciwnika 4:0. Dziś sytuacja jest podobna, tyle że stawka zupełnie inna. Wygrana z Lechem Poznań da klubowi pierwsze w historii mistrzostwo Polski.

Już w sezonie 2015/16 klub był bliski tytułu. Wtedy jednak przegrał z Legią Warszawa. W bezpośrednim starciu ekipa z Gliwic poległa w Warszawie 0:4, nie mając nic do powiedzenia. W tym sezonie Piast w Warszawie, również w rundzie finałowej, zagrał kapitalny mecz i wygrał 1:0.

Gdyby Piast wygrał tytuł, byłaby to na pewno jedna z najlepszych historii piłkarskich ostatnich lat, może nawet kilkudziesięciu. Wszystko zaczęło się we wrześniu 2017, gdy Waldemar Fornalik zastąpił na stanowisku trenera Dariusza Wdowczyka. Drużyna była wówczas w nie najlepszym stanie. Mając 8 punktów w 9 meczach, zajmowała 14. miejsce w Ekstraklasie. Ambicje były większe.

Pierwsze pół roku rządów Fornalika było jednak pewnym rozczarowaniem. Mimo wielu wzmocnień i może nieco lepszej gry, drużyna nie poprawiła znacząco swojego bilansu punktowego (do końca sezonu zasadniczego 22 punkty w 21 kolejkach), dlatego aż do ostatniej kolejki musiała walczyć o utrzymanie.

ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". W czym tkwi fenomen Pochettino? "O jakości trenera decyduje to, co wykrzesał z piłkarzy"

Być może właśnie to paradoksalne było zbawieniem dla drużyny, bo zdołała utrzymać większość składu. W przeszłości w drużynach Fornalika wyglądało to często tak, że po dobrym sezonie przychodził słaby. Nie dlatego, że następowało zmęczenie materiału ale dlatego, że dochodziło do wyprzedaży. Swoje plany ma trener a swoje prezesi. Tym razem kluczowych zawodników udało się utrzymać. Klub zdecydował się wykupić wypożyczonego z Legii Warszawa Jakuba Czerwińskiego i to na pewno był kluczowy transfer. Dla obu stron. Nie można powiedzieć, że Czerwiński nie był wystarczająco dobry na Legię. Grywał w niej świetne mecze. Po prostu w klubie z Warszawy musiałby rywalizować z Arturem Jędrzejczykiem i Williamem Remym ale też z wychowankiem Mateuszem Wieteską, co przy zmieniającej się polityce klubu z Warszawy - a więc promowaniu młodych zawodników - skazywało go na niepowodzenie.

W Piaście ten silny, szybki i agresywny defensor szybko stał się jednym z topowych stoperów ligi. Stworzył świetny duet z Aleksandarem Sedlarem, który w klubie był już od dłuższego czasu. Były reprezentant Serbii długo nie mógł przekonać do siebie Fornalika. Gdy już przekonał, został topowym obrońcą ligowym, ma szansę zostać wybrany piłkarzem sezonu.

Dwukrotny reprezentant Serbii jest w ścisłej ligowej czołówce, jeśli chodzi o liczbę odbiorów i wygranych pojedynków, niemal nie notuje strat. Mając taki duet z tyłu, Fornalik może spać spokojnie. Tym bardziej, że dodatkowo sensacją okazała się postawa bramkarza Frantiska Placha. Słowak przyszedł zimą 2018 roku z Senicy, gdzie był zawodnikiem ledwie przeciętnym o ile nie rezerwowym. Grając w Piaście imponuje spokojem, ustawieniem się, pewną interwencją. Nie jest to bramkarz, który na linii robi cudowne parady, tygrysie skoki, które tak uwielbiają kibice. Wydaje się nawet nieco flegmatyczny. A jednak jego dorobek to zaledwie 21 bramek straconych w 25 meczach i 12 czystych kont.

Plach wygrał rywalizację z Jakubem Szmatułą, mimo że ten zaliczył bardzo solidny poprzedni sezon. W tym także nie rozczarowuje. Zresztą to zawodnik, który w Gliwicach jest od 10 lat, miewał lepsze i gorsze momenty, ale to co gwarantuje to solidność. To on uratował Piasta w meczu 35. kolejki z Jagiellonią Białystok, broniąc rzut karny Jesusa Imaza w doliczonym czasie gry. Tylko dzięki temu w ogóle Piast ma w swoich rękach losy tytułu mistrzowskiego.

Boki obrony uzupełniają Marcin Pietrowski i Mikkel Kirkeskov, obaj zawodnicy, którzy w poprzednim sezonie byli raczej przeciętni. Kirkeskova klub chciał nawet się pozbyć, ale jakoś ostatecznie udało się Duńczykowi utrzymać w kadrze i dziś nikt na niego nie narzeka. Podobnie jak na Marcina Pietrowskiego, nie mogą zapominać, że obrońca w pierwszej kolejności jest odpowiedzialny za defensywę. Dlatego żaden z nich nie ma imponujących statystyk ofensywnych.

Jednak warto zauważyć, że Piast ma nie tylko najskuteczniejszą linię obrony, ale też drugi najlepszy atak. Zaraz za Wisłą Kraków, która fundowała kibicom hokejowe widowiska. Jedną z największych zalet Piasta jest brak zdecydowanego lidera w ofensywie. Punktują wszyscy, zaczynając od defensywnego pomocnika Toma Hateley'a. Syn Marka, słynnego napastnika reprezentacji Anglii, przyszedł do klubu zimą 2018. Ówczesny dyrektor sportowy Piasta i tak naprawdę jeden z ojców sukcesu klubu, Jacek Bednarz, mówił o nim, że miał ubezpieczać Konstantina Vassiljevsa.

Cesarz z Estonii wypadł z łask Fornalika, a Hateley wręcz przeciwnie. Gdyby ktoś powiedział, że jest dziś najlepszym defensywnym pomocnikiem ligi, nie spotkałby się z wielkim oporem. Hateley to silny i skuteczny zawodnik z tyłu, ale też bardzo solidny z przodu. Jego dorobek to 4 bramki i 4 asysty. Całkiem dobrze jak na tę pozycję. W warunkach polskiej Ekstraklasy nawet bardzo dobrze. Anglik świetni uzupełnia się z młodym Patrykiem Dziczkiem, nadzieją polskiego futbolu, który mając 20 lat już był jednym z liderów drużyny, przynajmniej na boisku. Wielu fachowców widzi go w niedługim czasie w kadrze.

To co może podobać się w Piaście Fornalika, to spora swoboda, jaką mają zawodnicy z przodu. Wcześniej w prowadzonym przez niego wicemistrzowskim Ruchu wszystko było jakby skrojone pod schemat. Był to futbol bardziej skuteczny niż efektowny. Ruch miał swój styl, ale był to styl raczej prowincjonalny. To co zaskakuje wszystkich, którzy widzą Piasta po raz pierwszy, to to, że drużyna gra ładnie. Tak po prostu. Jak to możliwe? Ładnie może grać Legia albo Lech, ale Piast?

Ano właśnie, tymczasem to właśnie zespół z Gliwic pokazał, że potrafi zagrać efektowną piłkę. Co jest o tyle istotne, że Waldemar Fornalik nie dostał pracy w Legii czy Lechu. Były rozmowy, ale "Waldek King" to nie jest facet, który umie się dobrze sprzedać w bezpośredniej rozmowie o pracę, a przecież pozory często są ważniejsze niż realna wartość.

Fornalik zostawia więc sporo swobody zawodnikom ofensywnym. Może sobie na to pozwolić, mając takich zawodników jak efektowni Hiszpanie: Gerard Badia, Jorge Felix, Joel Valencia, ale też kreatywni Polacy: Tomasz Jodłowiec czy Martin Konczkowski. Ten pierwszy był już skreślony przez piłkarską Polskę, ale Fornalik go odbudował. Drugi zaczynał jako boczny obrońca, z czasem został przekwalifikowany do pomocy.

Co ciekawe, większość tych zawodników była już w drużynie. Może więc rację ma Sedlar, który uważa, że zawodnicy dobrze się poznali, polubili, wytworzyła się dobra atmosfera i to jest klucz do sukcesu. Ale trzeba to dodać też zaufanie, które dostali od trenera.

ZOBACZ: Polska Ekstraklasa na peryferiach Europy

Wspomniany już Valencia może nie ma najlepszych statystyk, ale daje Piastowi element nieprzewidywalny, jest niezwykle mobilny, świetny technicznie, łatwo tworzy przewagę. Trzeba też przyznać, że gra swój najlepszy sezon w karierze.

Z przodu to wszystko uzupełnia Piotr Parzyszek, napastnik który wrócił z Holandii. Tam, głównie w De Graafschap, był przez lata jednym z najlepszym napastników swojej drużyny, ale nigdy nie zyskał uznania w oczach klubów z Eredivisie. Jego dorobek w najwyższej lidze holenderskiej to zaledwie 7 bramek w 32 meczach. Na niższym poziomie to 51 goli w 86 meczach. Jednym zdaniem - idealny zawodnik na polską ligę. W drużynie wygryzł ze składu znacznie starszego Michala Papadopoulosa.

ZOBACZ: Wielki futbol zamyka drzwi przed polskim piłkarzem

Co jest ciekawe, gdyby sprawdzić statystyki klasyfikacji kanadyjskiej, próżno szukać zawodników Piasta w czołówce. I może to jest właśnie kluczem. Punktują solidnie - wszyscy. Parzyszek, Valencia, Jorge Felix, Papadopoulos, Hateley, Badia, Jodłowiec, Konczkowski - każdy z nich ma kilka bramek czy asyst, nie wiadomo z której strony nastąpi uderzenie.

Dziś już wielu kibiców narzeka i uważa, że Piast nie będzie wystarczająco dobrze reprezentował Polski w europejskich pucharach. Ale trzeba pamiętać, że w 2019 roku zespół Fornalika zdeklasował konkurencję, w rundzie finałowej pokonał Lechię w Gdańsku i Legię w Warszawie. Trudno wskazać dziś drużynę, której ten tytuł bardziej się należy.

Źródło artykułu: