Czy Łowicz może marzyć o zapleczu ekstraklasy?

Celem Pelikana Łowicz w niedawno zakończonym sezonie był awans do I ligi. Łowiczanie we wcześniejszych rozgrywkach występowali na zapleczu ekstraklasy. Działacze chcieli szybko powrócić do tej klasy rozgrywkowej i wierzyli, że uda im się to osiągnąć. Rzeczywistość jednak okazała się zupełna inna. Właściwie przez cały sezon Pelikan miał znaczną stratę do czołówki.

W tym artykule dowiesz się o:

Po nieudanej rundzie jesiennej w Łowiczu nikt jednak wiary nie tracił. Zimą klub zmienił trenera, sprowadził kilku nowych piłkarzy i miał dogonić ligową czołówkę. Gdy rozgrywki zostały wznowione łowiczanie grali w kratkę i w efekcie zajęli dopiero 8. miejsce w ligowej tabeli. Już na kilka kolejek przed końcem wiadomo było, że biało-zieloni nie mają co marzyć o awansie. Nawet dopiero w przedostatniej kolejce podopieczni Jarosława Araszkiewicza zapewnili sobie bezpieczne utrzymanie bez konieczności rozgrywania baraży. - To jest mówiąc krótko i zwięźle - poniżej oczekiwań - oceniła niedawno zakończone rozgrywki prezes Jolanta Papuga.

Wiadomo już, że w Łowiczu nie uda się utrzymać piłkarzy, którzy wiosną wyróżniali się w drużynie. Kibice zastanawiają się czy w takim razie nadzieje na wywalczenie awansu do I ligi nie są przypadkiem marzeniami ściętej głowy. Ciężko ocenić, bowiem nie został jeszcze oficjalnie podany trener, który przejmie schedę po Araszkiewiczu. Nieznane są również żadne nazwiska piłkarzy, którzy latem mieliby przejść do Pelikana. W dodatku prezes Papuga nie składa żadnych deklaracji, że głównym celem zespołu miałby być awans. - Chcemy zbudować dobrą drużynę. Zawsze gra się o najwyższe cele. Nie mówimy tak jak w tamtym roku o awansie. Chcemy przede wszystkim zbudować silny zespół, nie na pół roku tylko na cały sezon i prezentować dobrą piłkę. To zawsze było naszą intencją żeby przyciągnąć na stadion wielu kibiców. W porównaniu do innych klubów z II ligi jesteśmy w podsumowaniu statystycznym wysoko pod względem kibicowskim. Chcemy żeby fani mogli oglądać przyjemną dla oka piłkę. Nawet mecze wygrane po 1:0 z KSZO, czy z Górnikiem Wieliczka w zeszłym sezonie kibiców ucieszyły, bo była w nich walka - opowiada prezes. - Nie można sobie na początku sezonu postawić zaraz jakichś niskich celów. Gramy o najwyższe pozycje, a co wyjdzie to zobaczymy - dodaje jednak po chwili.

Jak już wcześniej pisaliśmy z wyników w niedawno zakończonym sezonie w Łowiczu chyba nikt nie jest zadowolony. Wielu poszukuje więc przyczyn takiego obrotu sytuacji. Jolanta Papuga uważa, że losy występów Pelikana mogły rozstrzygnąć się już przed rozpoczęciem sezonu. - Na pewno o wynikach zaważyło zamieszanie z młodzieżowcami już na samym starcie rozgrywek jeszcze w lipcu ubiegłego roku. Trener Pisz pod innym kątem przygotowywał drużynę i jak dobrze wiemy to było takie zamieszanie. Na obozie dostaliśmy pismo, że musi grać dwóch młodzieżowców i zespół był na siłę przebudowywany. Pod innym kątem byli zawodnicy testowani, a tu raptem trzeba było szukać młodzieżowców. Może to był właśnie ten najważniejszy punkt - zastanawia się prezes.

Obecnie piłkarze z grodu Pelikana mają wolne. Taki stan rzeczy potrwa prawie do końca czerwca. - 29. czerwca jest pierwszy trening przed nowym sezonem. Tydzień trenujemy na naszych obiektach. 4. lipca jest pierwszy sparing z Lechią Gdańsk w Gutowie Małym. Od 6. lipca jest tygodniowy obóz kondycyjny w pobliskim Nieborowie. Po co szukać daleko jak w swoim pobliżu mamy bardzo dobre warunki - opowiada Papuga.

Być może wiele jeżeli chodzi o sytuację kadrową wyjaśni się w środę. Wtedy to dojdzie do spotkania zarządu z nowym trenerem, po którym ma zostać oficjalnie podane nazwisko następcy Jarosława Araszkiewicza.

Komentarze (0)