MŚ U-20 2019. Janusz Dobrowolski: Medal w sejfie, a ja na wózku

- Zabrakło centymetrów i byłby gol z Argentyną. Dziś śni mi się, że chodzę - mówi Janusz Dobrowolski. W 1983 roku z kadrą do lat 20 zdobył jedyny dotąd medal na mistrzostwach świata. Obecnie jeździ na wózku inwalidzkim.

Mateusz Skwierawski
Mateusz Skwierawski
Janusz Dobrowolski Materiały prasowe / gofundme.com / Na zdjęciu: Janusz Dobrowolski

Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty: Brązowy medal z Meksyku ma swoje specjalne miejsce w domu?

Janusz Dobrowolski, były piłkarz: Jest w banku, w sejfie!

Aż tak?

To skarb!

Minęło już 36 lat. Kadra do lat 20 w 1983 roku wywalczyła trzecie miejsce na mistrzostwach świata w Meksyku, to dotąd jedyny w historii medal dla młodzieżówki na MŚ w tej kategorii wiekowej.

A najlepsze jest to, że nie znaliśmy wtedy regulaminu i nie wiedzieliśmy nawet, że wywalczyliśmy awans na ten turniej. Na mistrzostwach Europy w Finlandii, w 82 r., wyszliśmy z grupy i to automatycznie zakwalifikowało nas na mundial. Pierwsze dwa mecze z Belgią i Hiszpanią wygraliśmy 1:0. W trzecim, decydującym o pierwszym miejscu, zremisowaliśmy 0:0 z Bułgarią, a Józek Wandzik obronił karnego! Żaden z nas nie wiedział wtedy, że to interwencja na wagę awansu. Dlatego szalona radość trenera Mieczysława Broniszewskiego z początku lekko nas dziwiła. Tamten turniej w Finlandii skończyliśmy na czwartym miejscu, to była zapowiedź sukcesu, jaki czekał nas w Meksyku.

I młode chłopaki, napakowane testosteronem, pełne marzeń, poleciały do
Meksyku jeszcze przed całkowitym zniesieniem stanu wojennego w Polsce.

Z Amsterdamu do Meksyku lecieliśmy jednym samolotem z dwoma reprezentacjami, takie były czasy. Przez Mexico City, gdzie lądowaliśmy, frunęliśmy chyba z piętnaście minut, takie to było miasto ogromne. Od samego początku trzeba było przywyknąć do tamtejszych zwyczajów i szybko zapamiętać, że słowo "mañana" (jutro, później) jest jednym z najważniejszych. Czasem przez taki luz gospodarzy musieliśmy trenować gdzieś na skwerze w mieście, bo ktoś zapomniał boiska załatwić, albo autobusu. W takich przypadkach ustawialiśmy dziadka na placu i robiliśmy trening.

ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Dariusz Mioduski zaskoczył wypowiedzią. "To zaklinanie rzeczywistości"

Wiesław Wraga wspominał na naszych łamach, że w kraju mało kto wierzył w wasz sukces. "W PZPN mówiono, że z takim składem wstyd gdziekolwiek jechać" - opowiadał pana kolega z reprezentacji.

Dla nas już sam udział w turnieju był ogromnym sukcesem. Przed pierwszym meczem z Wybrzeżem Kości Słoniowej nie wiedzieliśmy, czego się spodziewać. A skończyło się naszą wygraną 7:2! Po tym spotkaniu zrobiło się nawet za luźno w drużynie. Zaczęło się cwaniakowanie: "no to teraz z Urugwajem remisik i wychodzimy!". A tu rywal nas zdominował i wygrał 3:1. Może taki plaskacz był nam potrzebny? Z USA graliśmy o wyjście z grupy. Po golach Leśniaka i Szczepańskiego wygraliśmy 2:0, pamiętam że po tym meczu Amerykanie byli pod wrażeniem naszej gry.

Dalej też było nieźle.

W ćwierćfinale pokonaliśmy Szkotów 1:0, to był rewanż za młodzieżowe Euro sprzed roku, wtedy Szkoci wygrali tamten turniej ogrywając nas w półfinale 2:0. Zwycięstwo nad Wyspiarzami sprawiło, że o finał MŚ walczyliśmy z Argentyną. Byliśmy od nich lepsi, Wiesiu Wraga miał sytuację, ja też mogłem strzelić gola, z boku boiska trafiłem w boczną siatkę, zabrakło centymetrów. A oni? Dwie akcje i gol. Wygrali 1:0. Niedosyt był ogromny.

Balon pękł?

Trener Broniszewski powiedział: panowie, jesteśmy tak blisko, idziemy po ten medal. Zamiast rugać, motywował. Też czuliśmy, że brąz jest w naszym zasięgu. W spotkaniu o trzecie miejsce czekała na nas Korea Południowa - rywal kapitalnie przygotowany fizycznie. Ale było za nimi ganiania... najpierw musieliśmy odrobić jedną bramkę, a później wykrzesać ostatki sił w dogrywce. W Meksyku byliśmy już prawie trzy tygodnie, codziennie minimum 30 stopni, a rywal wybiegany. Ale to my wygraliśmy 2:1.

I zaczęło się świętowanie.

Proszę sobie wyobrazić, że cała drużyna bilety powrotne do Polski miała zarezerwowane dopiero na tydzień później. Śniadanie, obiad i kolacja o stałej porze i siedem dni dla siebie. Była i tequila i dużo humoru. Nikt nikogo nie pilnował. Ale za dużo nie mogę mówić, bo żona słucha!

Po meczu o trzecie miejsce kibice z Meksyku chcieli żebyśmy oddali im nasze rzeczy: koszulki meczowe, trochę sprzętu piłkarskiego. Nie każdy chciał to zrobić, tamtejsi się zdenerwowali. Jeden z nich rzucił w bus kamieniem, kilka innych osób to podłapało i musieliśmy się kłaść na podłodze, żeby nie oberwać. Służby porządkowe szybko opanowały sytuację, a gdy wszyscy weszli do autokaru, kierowca szybko dodał gazu.
Karta zawodnika Karta zawodnika
Świetnym przeżyciem było odebranie medalu na stadionie Azteca, przed finałem Argentyny z Brazylią. Na trybunach komplet, 110 tysięcy kibiców. Fajerwerki, z pękających balonów sypało się konfetti, w pewnym momencie zrobiło się nawet niebezpiecznie, bo coś się zapaliło i poparzyło cheerleaderki.

MŚ U-20 2019. Od Maradony, przez Ronaldinho i Messiego do Pogby - młodzieżowy mundial to wylęgarnia gwiazd

Wraga opowiadał, że każdy z was miał dla siebie 3 dolary diety dziennie. Raczej trudno było poszaleć za takie pieniądze.

Starczyło na proste rzeczy, loda czy coca-colę. Udało mi się też kupić naszyjnik. Lepszą pamiątkę przywiozłem za to z Tajlandii. Przygotowywaliśmy się tam do mistrzostw, graliśmy w pucharze króla Tajlandii. I tak się stało, że w międzyczasie zakochała się we mnie pewna Tajka. Bardzo ładna dziewczyna, przyznaje. Zobaczyła mnie w hotelu, zainteresowała się, udało nam się kilka razy porozmawiać. Przyszła na nasze pożegnanie i wręczyła prezent - kupiła mi walkmana, w Polsce był to towar absolutnie deficytowy. Pochwaliłem się sprzętem chłopakom z drużyny i usłyszał to trener Broniszewski. Podszedł i złożył dość nietypową propozycję: "Janusz, daj mi tego walkmana, będę miał pamiątkę dla syna" - powiedział. Lekko mnie zdziwił, zacząłem się wykręcać, odmówiłem. I trener się obraził!

A tam trener, co z dziewczyną?!

Pisała do mnie listy, kilka mi zostało. Znaczy nam zostało. Żona, a wówczas moja dziewczyna, też czytała. Ale spokojnie, sumienie mam czyste!

Jaki był powrót z Meksyku?

Od gospodarzy dostaliśmy po sombrero. Każdy pilnował swojego kapelusza w samolocie, żeby się nie zniszczył. Na Okęcie wyszliśmy w sombrero na głowach. Trochę kibiców czekało, było też kilku dziennikarzy. Po niektórych zawodników przyjechały czarne Wołgi. Ja kupiłem bilet na pociąg i wróciłem do Mielca, do Stali, mojego klubu.

MŚ U-20 2019. Wielka piłka znów w Łodzi, ale... czy wszyscy o tym wiedzą?
Tak bez przygód?

Kilka osób ze sztabu chciało dorobić. Do worków ze sprzętem, a to były solidne worki, po półtora metra wysokości, ledwo je człowiek był w stanie objąć, napchali kawy. W Meksyku nam tego nie sprawdzali, trochę obawialiśmy się kontroli w kraju. Ale z samolotu wyszliśmy z medalami na szyjach i nikt nas nie sprawdzał. Ja w swojej torbie też zmieściłem pięć kilko kawy. Z żoną sprzedaliśmy ją w butiku za ok. 20 tysięcy złotych.

Ludzie patrzyli na pana przychylniej po tym sukcesie? 

Bez przesady. Zawodnicy, z którymi grałem, okazywali szacunek za to osiągnięcie, ale w Mielcu raczej mięsa na schabowe za darmo nie dostawałem. Czasem u żony w Sandomierzu mogłem poczuć się wyróżniony. Kibice przychodzili pod jej dom, prosili bym wyszedł i opowiedział o turnieju. Były to miłe chwile.

Od prawie trzech lat jest pan sparaliżowany po wypadku w Kanadzie i porusza się na wózku inwalidzkim.

Czasem śni mi się, że chodzę. Rehabilituję się siedem razy w tygodniu, nie odpuszczam. W tym roku tylko jeden dzień nie ćwiczyłem, bo zachorowałem. Czasem poczuje w nogach nerwy, mrowienie. Kombinuję jak mogę, muszę to zrobić, wstanę z tego cholernego wózka.

To możliwe?

Tak, potrzebna jest operacja, na którą zbieram pieniądze. Odkładamy z żoną wszystkie oszczędności, ludzie też starają się nam pomóc, ale to ciągle za mało.

Na profilu pana zbiórki widzimy, że brakuje ok. 30 tysięcy dolarów. Czy po publikacji naszego tekstu opisującego pana sytuację (styczeń 2019 r.) ktokolwiek się do pana odezwał, na przykład z Polskiego Związku Piłki Nożnej?

Niestety nie. Prezes Boniek zrobił wiele dobrego dla naszej piłki, mógłbym być oczywiście uszczypliwy, ale po co? Chciałbym podziękować Wieśkowi Wradze, że wstawił się za mną, że próbował zareagować.

W czwartek zaczyna się kolejny rozdział reprezentacji do lat 20. Mam nadzieję, że chłopcy z kadry trenera Jacka Magiery spełnią swoje marzenia, życzę im tego. Jestem przekonany że wyjdą z grupy, będę ich oglądał. Tylko żeby nas nie przebili! Żartuje, niech ten turniej nawet wygrają.
Janusz Dobrowolski z żoną Dorotą Janusz Dobrowolski z żoną Dorotą
A do was, medalistów z 83 r., ktokolwiek się w ogóle odzywał, by upamiętnić wasz sukces, zorganizować spotkanie, docenić raz jeszcze?

Miałem nadzieję, że ktoś wpadnie na ten pomysł. Nawet z okazji mistrzostw U-20 w Polsce. Żebyśmy mogli spotkać się z młodymi zawodnikami, może ich zainspirować, czy po prostu pogadać przy obiedzie i wymienić się doświadczeniami. To też byłby wyraz szacunku i pamięci dla naszych osiągnięć, przecież jesteśmy jedynymi medalistami w tej kategorii wiekowej w historii. A tu żadnego telefonu, listu. Ja bym z tej Kanady przyjechał z chęcią. Nawet na wózku.

*
Janusz Dobrowolski był pomocnikiem, grał w Stali Mielec i Śląsku Wrocław. Rozegrał ponad pięćdziesiąt meczów w młodzieżowych reprezentacjach Polski. Z kadrą do lat 20 zajął czwarte miejsce na mistrzostwach Europy w 1982 roku i trzecie miejsce na mistrzostwach świata dwanaście miesięcy później. Od lipca 2016 roku, gdy spadł z drabiny w Calgary w Kanadzie, jest sparaliżowany. Operacja, na którą zbiera pieniądze, pozwoli mu znowu chodzić.

Jeżeli chcesz pomóc byłemu piłkarzowi reprezentacji Polski, link do zbiórki na jego operację znajduje się TUTAJ.

Czy drużyna Jacka Magiery wyjdzie z grupy na MŚ do lat 20?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×