Dariusz Tuzimek: Polscy wychowankowie z zagranicy (felieton)

PAP/EPA / Na zdjęciu: reprezentacja Polski do lat 20
PAP/EPA / Na zdjęciu: reprezentacja Polski do lat 20

Reprezentacja Polski wyprzedziła tylko turystów z Tahiti, a mimo to awansowała do 1/8 finału młodzieżowych mistrzostw świata. PZPN będzie mógł odtrąbić sukces.

Polski futbol młodzieżowy odnotował kolejny "triumf" na młodzieżowych mistrzostwach świata. Reprezentacja  zremisowała bezbramkowo z Senegalem i awansowała z trzeciego miejsca w grupie. Polacy wyprzedzili jedynie wycieczkę turystów z Tahiti. Tylko z tą drużyną wygrali (5:0) i tylko temu zespołowi byli w stanie strzelić gole. Ale awansowali, więc PZPN będzie mógł odtrąbić sukces. Znów dowiemy się, że ze szkoleniem młodzieży jest u nas dobrze.

Zaskakuje mnie, że tak chwalący się dobrym szkoleniem młodzieży prezes Zbigniew Boniek, gdy przychodzi do turnieju rangi mistrzostw świata, gdy trzeba efekty tego "modelowego" szkolenia pokazać, to... sięga pełną garścią po chłopaków, którzy urodzili się np. w Niemczech czy Włoszech, tam się wychowali, jako piłkarzy ukształtowały ich kluby w Niemczech, Włoszech, Anglii czy Holandii, a teraz my się nimi chwalimy przed całym światem. Kapitalna reklama polskiego szkolenia, nie ma co!

Kadra na tym turnieju gra tak, że bolą zęby. W komentarzach najczęściej pojawia się opinia, że chłopaki kopią się po czołach i że nie da się tego oglądać. Nie ma w nich radości z gry, brakuje odwagi, paraliżuje ich presja i strach. W kadrze chorują na chroniczny lęk przed próbą dryblingu. Kiedy ci chłopcy - jak nie teraz - mają pokazywać fantazję na boisku? Ktoś na Twitterze zażartował: "Bramkarz podaje do stopera, ten do drugiego stopera i... laga na napastnika - Narodowy Model Gry". Okrutny żart, ale prawdziwy.

ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Reprezentacja Polski wraca do walki o Euro 2020. "Brzęczek będzie chciał coś udowodnić"

Polska jest krajem, w którym nie brakuje młodych trenerów z pasją, którzy pracują na dole piramidy szkoleniowej, z taką chęcią i zaangażowaniem, jakby prowadzili drużynę w finale Ligi Mistrzów. Tylko trzeba im dać narzędzia i środki. Dofinansować ich pracę, opłacić szkolenia, staże, dać dostęp do wiedzy. Pokazać, że nie jest ważny wynik tu i teraz tylko to, jacy zawodnicy z tych dzieci wyrosną. Że nie można na chłopaków tylko krzyczeć, że trzeba dać im się piłką bawić i że nie wolno ich uczyć, by jak najszybciej grali do napastnika. Bo to prymitywna gra. Niestety, wystarczy zejść na niższy poziom rozgrywek (także do grup młodzieżowych), żeby zobaczyć, że z wiedzą i świadomością trenerów nie jest dobrze. To polska szara rzeczywistość, że do szkolenia dzieci deleguje się tych, którzy nie nadają się do seniorów... Tam obowiązuje selekcja negatywna. Smutne, ale prawdziwe.

Czytaj również -> MŚ U-20 wygrały z finałem Ligi Europy

Co z tym zrobić? Edukować - innej drogi nie ma. Wiele razy pisałem, że na szkoleniu trenerów PZPN nie powinien zarabiać. Nie na tym polega rola instytucji odpowiedzialnej za rozwój futbolu. Ona zarabia na pierwszej reprezentacji, na prawach telewizyjnych, na sprzedaży pakietów dla sponsorów. PZPN nie musi więc zarabiać na trenerach. Szkolenie powinno być tanie, jak najtańsze. By bariera finansowa nie blokowała rozwoju trenerów. Trzeba szkolić fachowców najwyższej próby, którzy będą szkolić młodzież.

Bo dziś w tych miejscach nadal pracują "trenerzy", którzy grają na wynik. Strzelić gola z kontry lub stałego fragmentu gry i cieszyć się z miejsca w tabeli. A z tego, jak się gra, albo czy się buduje akcję podaniami, nikt trenera nie rozlicza.

Kadra U-20 na razie w tych mistrzostwach świata - poza meczem z turystami z Tahiti - ma jedno do zaproponowania: walkę. Czy polski piłkarz nie może grać technicznie, śmiało, do przodu? Dryblować, wygrywać pojedynki, pokazywać sztuczki, bawić publiczność? Czy nasz futbol, już od etapu młodzieżowego, musi być zredukowany jedynie do cech wolicjonalnych?

Zbigniew Boniek nie mierzy się z problemem, żyje rzeczywistością gabinetową. Musi zejść do ludzi i zrozumieć, że nie jest dobrze. Zmarnował w tym aspekcie aż dwie kadencje, bo rządzi w PZPN już siedem lat. O tych kadencjach będzie się mówić, że Boniek zastał polskich piłkarzy drewnianych i... zostawił drewnianych. Propaganda i grupa medialnych klakierów przykrywają teraz zaniedbania w szkoleniu młodzieży, ale skutki tej "polityki" wyjdą za kilka lat.

Turniej Tymbarka, którego propaganda PZPN używa jako dowodu na dobre szkolenie, w rzeczywistości nie wygląda tak kolorowo, jak na Stadionie Narodowym przy okazji finału Pucharu Polski. Na wcześniejszych etapach rzeczywistość skrzeczy, organizacja kuleje. Wiem, bo sam miałem wątpliwą przyjemność obserwować zawody na tym etapie, kiedy jeszcze nie ma kamer, dziennikarzy i nachalnego lansu działaczy, którzy chętnie fotografują się na tle dzieci.

Czytaj również -> Jacek Magiera z optymizmem patrzy w przyszłość

PZPN chwali się pokręconą kompletnie inicjatywą dla nikogo - Akademią Młodych Orłów (AMO), która tak świetnie działa, że w Warszawie padła z kretesem, a prezes Boniek znalazł na to wyjaśnienie, że widocznie w dużym mieście jest... niepotrzebna.

Sugerowałbym pójść dalej i szczerze powiedzieć, że w ogóle jest niepotrzebna, bo to zwykłe przepalanie kasy, którą można by wydać rozsądniej. Też na szkolenie młodzieży. Problem w tym, że PZPN zamiast się przyznać, że AMO to strzał kulą w płot, brnie w ten projekt dalej, byle nie przyznać się do błędu. W portalu Futbolefejs.pl wiele razy opisywaliśmy tę szkoleniową pomyłkę.

To wcale nie PZPN jest największym sponsorem szkolenia dzieci i młodzieży. Największym sponsorem rozwoju polskiej piłki są rodzice. To oni ponoszą koszty szkolenia dzieciaków w tysiącach prywatnych szkółek, których związek z PZPN jest taki, że teraz będą od piłkarskiej centrali dostawać certyfikaty. Bo to związek ma dzielić państwową kasę. I już wieje zgrozą, bo od wielu czołowych szkółek to PZPN mógłby się uczyć szkolenia. Wychodzi to tak, jakby uczeń miał oceniać profesora.

Po co są w Polsce te mistrzostwa U-20? Co nam dają? Czego dzięki nim się nauczą polscy piłkarze? Szczególnie że tych, wychowanych w Polsce zastąpiono chłopakami szkolonymi za granicą, bo PZPN sam nie ma zaufania do własnego systemu szkolenia. Czy na pewno robiąc tę mistrzostwa dobrze zainwestowaliśmy - jako kraj - pieniądze? Może można było zrobić za tę kasę coś właśnie dla szkolenia młodzieży? Może.

PZPN w tym czasie woli robić takie akademie "ku czci prezesa" jak te mistrzostwa świata do lat 20. Boniek będzie mógł się polansować na trybunie VIP, przybić "piątki" z kumplami z FIFA i UEFA, kadzić kibicom Widzewa, jacy są świetni (bo publiczność to najbardziej udana cześć imprezy, sportowo nie ma się czym chwalić). Ile ta cała impreza kosztuje? Ile wydano na nią publicznych, miejskich pieniędzy? Ile kosztuje logistyka i zabezpieczenie tego wydarzenia, którego prawie nikt na świecie nie chciał organizować? Jakby te koszty zebrać i policzyć, to dowiedzielibyśmy się szybko, kto tak naprawdę tym turniejem zrobił sobie dobrze.

I czy to naprawdę o szkolenie młodzieży w tym wszystkim chodzi.

Źródło artykułu: