Po niezłych piętnastu minutach w pierwszej połowie gra Polaków nieco "siadła", a Włosi raz po raz zaczęli przyspieszać i zrywać się do ataku. Jeden z nich w 36. minucie przyniósł rzut wolny, a następnie rzut karny, po którym padła jedyna bramka w spotkaniu.
Czytaj też: Dominik Steczyk: Poczułem tę piłkę. Trafiła mnie w rękę
- Gra w pierwszej połowie pozostawiała wiele do życzenia. Brakowało nam takiej pewności siebie, zdecydowania. W drugiej musieliśmy już atakować i to wyglądało już trochę lepiej - uważa Sebastian Walukiewicz.
W przerwie trener Jacek Magiera nie dokonał jeszcze żadnych zmian. Przynajmniej jeśli chodzi o personalia, bo jak przyznał gracz Pogoni Szczecin, przemiana musiała nastąpić w głowach.
ZOBACZ WIDEO El. ME 2020. Reprezentacja Polski krytykowana za styl. Mateusz Klich: Nie da się zadowolić wszystkich
- To bardziej były próby zmian w naszej mentalności. Wiedzieliśmy, że przegrywamy, że musimy coś zmienić. Zdawaliśmy sobie sprawę, że aby awansować, trzeba było strzelić bramkę i doprowadzić do dogrywki - dodał reprezentant Polski do lat 20.
Po zmianie stron coraz większą rolę zaczęły więc odgrywać emocje. Włosi dodatkowo, w swoim stylu, zaczęli delikatnie prowokować, grać na czas albo szukali fauli taktycznych. Ale nikt nie ma do nich o to pretensji. Takie rzeczy mogły tylko wywołać sportową złość.
- Myślę, że ona się pojawiła i było to widać w drugiej połowie, zwłaszcza w ostatnich minutach, kiedy stworzyliśmy sobie kilka ciekawych sytuacji. Czy zabrakło szczęścia? Trudno powiedzieć. Musimy się z tym pogodzić, odpadamy z turnieju i tego nie zmienimy już teraz - przyznał ze smutkiem Walukiewicz.
Czytaj też: Załamany Serafin Szota: Dorównywaliśmy Włochom
Na razie też trudno o ogólną ocenę występu reprezentacji Polski na mistrzostwach świata, bo wciąż jeszcze w młodych piłkarzach siedzą emocje.
- Są na pewno jakieś plusy i minusy po tym turnieju. Ale po spotkaniu z Włochami pozostaje duży niedosyt. On zostanie nam w głowach na pewno po tym turnieju - zakończył reprezentant Polski do lat 20.