Eliminacje Euro 2020. Polska - Izrael. Beitar Jerozolima - drużyna narodowa na zawsze czysta

Mama Dżabraiła przyjechała na mecz i słyszała z trybun, że jej syn jest "piep****** Arabem". Bo Beitar Jerozolima jest jak ukochane dziecko. Ukochana córka, której przecież za Araba nie wydasz.

Jacek Stańczyk
Jacek Stańczyk
Kibice Beitaru Jerozolima Getty Images / MENAHEM KAHANA / Na zdjęciu: Kibice Beitaru Jerozolima
Gdy Zaur Sadajew grał w Polsce, nie lubił opowiadać o przeżyciach z Jerozolimy. Raz przyznał, że nie czuł się tam swobodnie i bał się wyjść na ulicę. Klub przydzielił mu ochroniarzy. Sadajew, tak jak Dżabraił Kadijew, jest muzułmańskim Czeczenem i trafił do klubu Beitar Jerozolima. Gdy strzelił gola, kibice jego drużyny wyszli ze stadionu, a potem bojkotowali mecze. Spalili też klubowy budynek. "To my, najwięksi rasiści w kraju" - śpiewali im fani z "Rodziny".

Jak w Rodzinie

Beitar Jerozolima jest sześciokrotnym mistrzem Izraela. Założyło go w 1936 roku dwóch członków prawicowego ruchu syjonistycznego o nazwie Bejtar. To była wtedy taka młodzieżówka Ruchu Rewizjonistów - prawicowej partii. Klub był też blisko Irgunu, paramilitarnej bojówki operującej w Palestynie w latach 30. i 40. ubiegłego wieku. Piłkarze Beitaru byli członkami Irgunu, między innymi późniejszy polityk Haim Corfu - spec od materiałów wybuchowych. Beitar zawsze był po prawej stronie.

"Rodzina", czyli "La Familia", jest grupą najbardziej fanatycznych i wpływowych kibiców Beitaru. Liczy dziś kilkuset członków, powstała w 2005 roku, zasiada na trybunie wschodniej stadionu. To właśnie "Rodzina" bluzgała najmocniej, gdy w styczniu 2013 roku z Tereka Grozny przyszli obrońca Dżabraił Kadijew i napastnik Zaur Sadajew. Wywieszała transparent "Beitar zawsze czysty", czyli bez Arabów, bez muzułmanów. Nieważne, że Czeczeńcy nie są Arabami.

ZOBACZ WIDEO El. Euro 2020. Piątek sugeruje Brzęczkowi zmianę ustawienia. "Mam nadzieję, że w końcu zagramy na dwóch napastników"

Krzysztof Piątek. Jak witał się z wielkim światem - CZYTAJ

I ta sama "Rodzina" nie miała litości dla swoich. Ówczesny bramkarz drużyny Ariel Harush był kapitanem i lokalnym bohaterem. Poproszony przez klub, przyszedł na konferencję prasową powitać dwóch Czeczenów. Potem był już tylko zdrajcą.

Itzik Korfein przez 12 lat był bramkarzem, jest klubową legendą, symbolem Beitaru. Po zakończeniu kariery został głównym menadżerem. Po transferze piłkarzy dostał ochronę, saperzy nauczyli go, jak sprawdzać podwozie samochodu w poszukiwaniu bomby. Robił to codziennie. - Ludzie, którzy stali dwa metry ode mnie, grozili, że przyjdą i zgwałcą moją córkę. Powiedzieli mi to w twarz - opowiadał w poświęconym klubowi filmie dokumentalnym pt. "Na zawsze czyści".
Na zdjęciu: Spalone trofeum Beitaru Jerozolima. Fot: AP Photo/Bernat Armangue/East News Na zdjęciu: Spalone trofeum Beitaru Jerozolima. Fot: AP Photo/Bernat Armangue/East News
Ori Cooper, izraelski dziennikarz, mówi nam: - Mają olbrzymi wpływ na trybuny, ale też wpływy w klubie. Beitar nie zatrudnia przez to Arabów. I faktycznie, ludzie mówią, że Beitar jest najbardziej rasistowskim klubem na świecie.

Publicysta Erel Segal opowiadał we wspomnianym dokumencie: - Beitar jest ważniejszy od gry, od piłki nożnej. Od dziesięcioleci reprezentuje prawicę. Stał się na przestrzeni lat politycznym ucieleśnieniem "drugiego Izraela". Stał się imperium, drużyną narodową wygrywającą trofea.

Czysty klub premiera

Kadijew i Sadajew wcale nie palili się do wyjazdu do Izraela. Mieli jednak kłopoty w Tereku Grozny, a konszachty biznesowe miał z tym klubem Arkady Gajdamak - kontrowersyjny rosyjsko-żydowski miliarder i ówczesny właściciel Beitaru. Gajdamak, który dorobił się m.in. ma handlu bronią, do Izraela przyjechał w wieku 20 lat. Kupił Beitar, bo marzył o karierze politycznej. Wpompował w klub 100 mln dolarów, ale poległ z kretesem w wyborach na burmistrza Jerozolimy w 2008 roku. Od razu cała jego "miłość" do klubu się ulotniła. A gdy sam stracił na interesach miliony, w ogóle przestał wspierać klub. Oddał go bez żalu, za darmo.

Czeczenów sprowadził wbrew trenerowi Eliemu Cohenowi, który doskonale wiedział, że muzułmanie w Beitarze oznaczają kłopoty. Gajdamak nie miał pojęcia, czy piłkarze są dobrzy. Tłumaczył potem: - Oczywiście, że spodziewałem się takich reakcji. Taki był cel: pokazać prawdziwą twarz społeczeństwa.

Cooper: - Musicie jednak wiedzieć, że innym fanom Beitaru to się nie podobało. Nie lubią przemocy, tych wszystkich okrzyków.

Doszło nawet do tego, że w 2014 roku część kibiców sprzeciwiająca się "La Famillii" założyła własny klub Beitar Nordia.

Czeczeni spędzili w Jerozolimie trzy miesiące, jedną rundę. Sadajew strzelił jednego gola, w wygranym meczu z Maccabi Netanya. Po tym trafieniu "La Familia" wyszła ze stadionu, na kolejnych meczach już całe trybuny świeciły pustkami. Kilkaset osób wpłynęło na kilka tysięcy. Zawodnicy byli zastraszeni, często robili dobrą minę do złej gry. Sadajew komentował: - Nie podobała im się moja gra, to wyszli. Dałem im krzyż na drogę.

Również "La Familia" podpaliła klubowy budynek w kompleksie treningowym. Z dymem poszły m.in. trofea, pamiątkowe koszulki.

Sadajew po wyjeździe z Izraela wrócił do Groznego, a potem przyjechał do Polski. Grał w Lechii Gdańsk i Lechu Poznań. W 2015 roku z poznańską drużyną został mistrzem Polski. Przez klub do władzy Beitar od zawsze był klubem politycznym. Naturalnym spadkobiercą Partii Rewizjonistycznej jest partia Likud. To z niej wywodzi się premier Izraela Benjamin Netanjahu, który nigdy nie ukrywał, że jest fanem drużyny i był częstym bywalcem na Stadionie Teddy. Tu prowadził kampanię wyborczą. Droga do władzy prowadziła przez Beitar. Prezesem klubu był przecież obecny prezydent Izraela Re’uwen Riwlin. On przestrzegał wszystkich polityków pokazujących się na stadionie, że to, co robi "La Familia" na trybunie wschodniej, jest złe.
Na zdjęciu: Dżabraił Kadijew i Zaur Sadajew podczas prezentacji w Beitarze Jerozolima. Fot: AFP PHOTO/AHMAD GHARABLI/East News Na zdjęciu: Dżabraił Kadijew i Zaur Sadajew podczas prezentacji w Beitarze Jerozolima. Fot: AFP PHOTO/AHMAD GHARABLI/East News
Ori Copper: - Tak, można powiedzieć, że Beitar jest politycznym klubem. Oczywiście nieoficjalnie. Za trzy miesiące mamy wybory. Na początku sezonu zobaczycie na trybunach wielu polityków. Chcą się wtedy pokazać kibicom. Wszyscy z prawej strony. I to nie tylko Netanjahu, ale także Avigdor Liebermann, teraz największy rywal Netanjahu. On też często jest na stadionie.

Polacy w końcu mogą przełamać czerwcową klątwę - CZYTAJ

Liebermann był ministrem spraw zagranicznych, a potem ministrem obrony w rządzie Netanjahu. I najbardziej prawicowym politykiem w rządzie. W filmie mówił: - Beitar to trzon prawicy, ruchu nacjonalistycznego. Jeśli wygra, ci chłopcy będę mieli więcej entuzjazmu i energii, zwłaszcza pomagając nam w okresie wyborów.

Rok bez obrażania

Władze Beitaru starają się walczyć z nacjonalizmem, klub dostawał już nagrody fair-play. W styczniu tego roku chwalił się rokiem bez anty-arabskich okrzyków na stadionie. Ciągle jednak żadnego Araba nie zatrudnił. Sama "La Familia" miała w poprzednich latach potężne problemy, jej członkowie byli ścigani za morderstwa, kradzieże, napady z bronią w ręku.

Eli Cohen, który był trenerem, gdy do Beitaru trafili Kadijew z Sadajewem, dwa lata temu został dyrektorem generalnym. Z pracy odszedł po 10 dniach, bo powiedział, że on Araba muzułmanina do drużyny nie ściągnie. Jego słowa wywołały burzę, Cohen był zmuszony do rezygnacji.

Tłumaczył: - Jestem realistą. I pięć lat temu dobrze widziałem, co stało się, gdy muzułmanie dołączyli do klubu, więc ja ich do Beitaru nie ściągnę. Pracowałem z wieloma Arabami i muzułmanami w drużynach, które prowadziłem, dlatego każdy głupek, który chce mnie nazywać rasistą, niech sobie mówi co chce.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×