Mistrzostwa Europy U-21. Dariusz Tuzimek: Wcale nie jesteśmy skazani na "autobus" Michniewicza (felieton)

Newspix / Łukasz Grochala / Adam Buksa
Newspix / Łukasz Grochala / Adam Buksa

Sen polskiej młodzieżówki o igrzyskach olimpijskich brutalnie skończyło potężne lanie od Hiszpanów. Wynik 0:5 jest przygnębiający, a i tak można powiedzieć, że rywale byli miłosierni, bo mogli nam wrzucić 8 albo 9 bramek i byłoby jeszcze smutniej.

Słabo kończymy turniej. Nie będzie półfinału, nie będzie medalu, nie będzie wyjazdu do Tokio.

Świadomość porażki jest smutna, ale jeszcze bardziej przygnębiające jest to, co pokazał ten turniej: jak mało ma do zaoferowania polski piłkarz. A przecież mówimy o najzdolniejszych naszych zawodnikach.

Zwycięstwa z Portugalią, Belgią i Włochami na pewno warto doceniać. Ale daleki jestem od zachwytów nad pomysłem na grę polskiej młodzieżówki. Styl siermiężny, defensywny, zabijający futbol. Polegający na postawieniu dwóch "autobusów" we własnym polu karnym i liczeniu na kontrę albo stały fragment gry. Styl, który musiał się skończyć dramatyczną "obroną Częstochowy" i mantem, jakie Polakom spuścili Hiszpanie.

ZOBACZ WIDEO Karol Bielecki: Więcej w karierze przegrałem niż wygrałem [cała rozmowa]

Tak, już słyszę "gęganie", że inaczej się nie da, że trzeba się bronić, zamurować, zaryglować. I że tak się broniąc można zajść tak daleko, jak doszła nasza młodzieżówka. Można, tylko po co? Futbol młodzieżowy ma służyć wychowaniu piłkarzy, nie samym wynikom.

Czesław Michniewicz należy do tych trenerów, którzy nie wybierają gry w piłkę, tylko grę w zamek warowny. Zaryglować, a może nam kontra wyjdzie, albo któryś z naszych głowę dołoży po rzucie rożnym czy wolnym. I jeśli w takim stylu Michniewicz chciał prowadzić Termalikę Nieciecza, to jego i właścicieli klubu sprawa.

Gorzej gdy trener dostaje najzdolniejszą polską młodzież i uczy ich, jak nie chcieć grać w piłkę, tylko jak... cierpieć. Jak dobrze przesunąć, jak zamknąć wszystkie strefy, jak się asekurować.

Ktoś powie: inaczej by się nie dało wygrać z Belgią i Włochami. No dobra, a - brutalnie mówiąc - co nam te zwycięstwa dały na przyszłość?

Przecież zawody młodzieżowe są po to, żeby później z tych zawodników wyrośli dobrzy piłkarze, którzy trafią do kadry A i dobrych europejskich klubów. Czy murowanie bramki i "obrona Częstochowy" spowodują, że najlepsze kluby rzucą się na naszych młodzieżowców czy raczej na Włochów i Belgów, którzy z Polską przegrali, ale cały świat widział, że chcieli grać w piłkę. I w nią grali. Przegrali, ale wynik w kategoriach młodzieżowych jest drugorzędny. Pokazali piłkarską jakość, pokazali technikę, odwagę i fantazję. Takich piłkarzy się kupuje, na takich się chodzi.

Zobacz także: Mistrzostwa Europy U-21: Hiszpania - Polska. Andrzej Juskowiak: Wynik z Hiszpanią jest okrutny

I tu dochodzimy do kluczowej kwestii szkolenia polskich piłkarzy. Nasza reprezentacja U-21 to na pewno grupa utalentowanych chłopaków, z których przynajmniej ze czterech (Grabara, Szymański, Żurkowski, Bielik) powinno trafić do pierwszej reprezentacji. Szkoda, że nie pojadą na igrzyska, ale ważniejsze, żeby zaistnieli w poważnej piłce.

Porażka na turnieju we Włoszech ma jeden pozytywny wymiar: nie pozwoli zamknąć dyskusji o szkoleniu młodzieży w Polsce. Gdyby był sukces, Zbigniew Boniek i spółka dęliby w trąby triumfalne, że przecież ze szkoleniem młodzieży w Polsce jest dobrze, bo mamy wynik. A to, że stawiamy w polu karnym "autobus", to że nie gramy w piłkę, a jedynie przeszkadzamy grać innym, albo to że zwycięstwa odnieśliśmy na farcie, nie miałoby żadnego znaczenia. Szedłby w Polskę przekaz, że umiemy szkolić i szkolimy dobrze. Jakby sam wynik rozgrzeszał wszystko. Jakbyśmy nie widzieli, że byliśmy wobec rywali nadzy i obnażeni: mizeria techniczna, braki odwagi w grze czy tragiczna szybkość myślenia na boisku.

Co gorsza, trenerzy grup młodzieżowych w Polsce mieliby mocny argument na to, że wynik usprawiedliwia wszystko. Że jak w rozgrywkach dzieciaków postawisz „autobus” w bramce i będziesz wybijał piłkę, a uda ci się rywala skontrować, to brawo, to masz sukces. Jesteś usprawiedliwiony. A że dzieci niczego się nie nauczyły? Nie szkodzi. Ważne, że trener ma sukces tu i teraz. Pochwali się w klubie, może premię dostanie. Następnym razem weźmie najwyższych i najsilniejszych. To nic, że nie umieją grać, ale będą daleko wybijać piłkę. Do najszybszego. A może się się uda...

I potem mamy weryfikację w konfrontacji z rywalem technicznym, takim jak Hiszpanie. Mikrusy, ale klepią piłką, bo wiedzą, że w grze w piłkę chodzi o granie piłką. I gonią po boisku tych, którzy już w kategoriach młodzieżowych stawiają na siłę, na wzrost, na spryt, na sposób.

Ja nie akceptuję pomysłu, że my chcemy wygrywać w meczach reprezentacji młodzieżowych sposobem. Uczmy chłopaków gry w piłkę, utrzymywania się przy niej, rozgrywania ataku pozycyjnego. To nie jest tak, że my Polacy skazani jesteśmy na "autobus Michniewicza". To zabijanie radości z gry, zupełnie nie o to chodzi w futbolu.

Kadra Adama Nawałki, ta z turnieju Euro 2016, ale też eliminacji do tej imprezy oraz z eliminacji do mundialu 2018, pokazywała nie raz, że Polacy mogą grać atak pozycyjny, mogą utrzymywać się przy piłce, mogą grać ofensywnie i odważnie. Tam wynik nie usprawiedliwiał stylu. Wręcz przeciwnie, był skutkiem stylu: odważnego, pełnego fantazji i jakości piłkarskiej.

Reprezentacja Polski potrzebuje chłopaków, którzy nie boją się grać w piłkę, takich jak Sebastian Szymański czy Szymon Żurkowski. Produkujmy piłkarzy, a nie wały obronne.

I opowiadajmy o otaczającej nas rzeczywistości uczciwie i szczerze. Mówmy, że wyniki meczów z Belgią i Włochami to wynik ciężkiej pracy naszych młodzieżowców, ale też farta, bo przecież i jedni i drudzy mieli taką przewagę, że powinni nam wrzucić po kilka bramek.

Dorabianie legendy Michniewicza, jako genialnego stratega od "obrony Częstochowy" jest śmieszne, bo nieprawdziwe. I jest niepotrzebne, bo Michniewicz ma swoją własną, mroczną legendę, człowieka który miał 711 połączeń z "Fryzjerem", który przez lata korumpował polską piłkę. Z tego Michniewicz nigdy się opinii publicznej nie wytłumaczył. A tego należy oczekiwać od kogoś, kto ma wychowywać młodzież.

Dziś próbuje się nam sprzedać, że porażka na turnieju we Włoszech i brak awansu na igrzyska to w sumie... epicki sukces. Szczyty zakłamania.

Naiwniacy zachwycają się a to dronami użytymi do treningów, albo pokazują, geniusz ekipy Michniewicza, bo faceci wstawili do szatni klimatyzatory, żeby zawodnikom było chłodniej. No nie ma co, odkrycie na miarę NASA...

Zobacz także: Marek Wawrzynowski: Piłkarze Michniewicza dali nam chwile radości, ale czas zejść na ziemię (felieton)

Boniek, już pół roku temu zadbał, żeby z Michniewiczem przedłużyć kontrakt, tak by - niezależnie od wyniku na mistrzostwach Europy U-21 - poprowadził kolejną młodzieżówkę. By Michniewicz nie musiał ugrać żadnego wyniku na włoskim turnieju.

Z czego wynikał ten pośpiech prezesa PZPN, który przecież ani przed Euro 2016, ani przed mundialem 2018, nie przedłużył wcześniej kontraktu z Adamem Nawałką?

Bał się, że inne federacje, zachwycone stylem polskiej młodzieżówki, będą nam chciały wyrwać Michniewicza? Jak ten Boniek przewidział, że nasza U-21 zrobi taką furorę w grupie z Belgią, Włochami i Hiszpanią? Prorok? Czy może spodziewał się w trzech meczach takich batów, jak w meczu z Hiszpanią, po których trudno by było znaleźć argumenty za przedłużeniem umowy z Michniewiczem?

Jak by nie było, taktyczny majstersztyk. W stylu porównywalny do "autobusu" Michniewicza. Nieefektowny, ale skuteczny.

Dariusz Tuzimek

Przeczytaj pozostałe teksty tego autora ->

Źródło artykułu: