- Połowa zawodników łączy grę w piłkę z pracą, a pozostali są skupieni tylko na futbolu - opowiadał nam Olmo, obrońca College Europa FC przed pierwszym meczem eliminacji Ligi Europy z Legią Warszawa. - Ja akurat studiuję, czasami pracuję też jako listonosz, ale nie mam problemów łączyć tego z treningami i grą - dodał 32-letni Hiszpan.
Czwartkowi rywale Legionistów zostali wicemistrzem gibraltarskiej ekstraklasy. Tam na mecze przychodzi 200-300 osób. Rozgrywki ligowe istnieją w ogóle od 4-5 lat. Jak tłumaczył nam w październiku Aleksander Januszkiewicz, były piłkarz Lynx FC, najlepsi piłkarze zarabiają do 4 tys. euro miesięcznie. To drobiazg przy pensjach zawodników Legii. Mało tego, cały skład warszawian jest wyceniany niemal 30 razy drożej od gibraltarczyków.
Różnicę poziomów było dobitnie widać przed pierwszym gwizdkiem. Transmisję spotkania udostępniła tylko gibraltarska federacja za pośrednictwem jednej kamery na portalu Youtube. Drużyny mierzyły się na malutkim stadionie, gdzie przez pierwsze kilkanaście minut zamiast dopingu było słychać silniki samolotu. Dopiero po czasie przebudzili się sympatycy wicemistrzów Polski. Miejscowi kibice byli rozproszeni i woleli skupić się na obserwowaniu wątpliwych poczynań piłkarzy na sztucznym boisku.
ZOBACZ WIDEO: Robert Lewandowski nie patyczkuje się. "Szkolenie jest na niskim poziomie"
O tym jak polska piłka lubi zaskakiwać przekonaliśmy się już w środę. Piast Gliwice zamiast zebrać oklep od białoruskiego BATE Borysów, zagrał nieźle i wywiózł z trudnego terenu remis 1:1. Dzień później Legia, która miała rozgromić półamatorów z Gibraltaru, skompromitowała się na samym skraju Europy.
Skazywani na pożarcie rywale byli świadomi, że grają w malutkim klubie. To miał być ich atut. Nie mieli nic do stracenia, więc zaczęli odważnie i szybko zepchnęli warszawian na ich połowę. Radosław Majecki już w siódmej minucie musiał machać kolegom, żeby poszli do przodu i opuścili jego pole karne.
Sprawdź też: Dwa gole Kamila Wilczka. Broendby IF bliżej pojedynków z Lechią Gdańsk
19-letni bramkarz nie miał łatwego życia. W 22. minucie Liam Walker huknął z dystansu i tylko jego interwencja uchroniła Legię od straty bramki. Kilka minut później wiatru na prawej stronie narobił Ibrahim Ayew i nieźle dośrodkował. Na tyle nieźle, że zaskoczył własnego kolegę, który zamiast uderzyć z pierwszej piłki, nieudanie dryblował w "16" gości. Zawodnicy Aleksandara Vukovicia mogli się cieszyć, że do przerwy nie stracili bramki.
Wojskowi dalej walili głową w mur. W żaden sposób nie umieli zaskoczyć rywali z Gibraltaru. Na domiar złego było dużo przerw w grze, między piłkarzami często dochodziło do groźnych kontaktów. Najlepszej okazji nie wykorzystał w 61. minucie Carlitos, gdy dostał podanie w pole karne i niecelnie uderzył na dalszy słupek. Później warszawianie dwukrotnie trafili do siatki, ale za każdym razem byli na spalonym. Podobnie rywale w doliczonym czasie gry.
Czytaj również: Krystian Bielik rozchwytywany przez czołowe kluby Championship
Więcej razy próbowali zagrozić gospodarze. Nawet w statystyce strzałów (11 do 8) ośmieszyli Legię.
Im bliżej końca, tym słychać było żywszy doping miejscowych kibiców. Więcej śpiewów i braw. Tak jakby remis był dla nich wielkim sukcesem. Piłka nożna na Gibraltarze przez lata zrobiła ogromny postęp.
College Europa FC - Legia Warszawa 0:0
Europa:
Dayle Coleing - Ibrahim Ayew, Olmo, Sergio Jimenez Sanchez, Ethan Jolley - Fernando Velasco Salazar (81' Manuel Dimas Suarez Arbelo), Mustapha Yahaya, Alex Quillo (59' Marco Rosa), Liam Walker - Tjay De Barr (88' Adrian Gallardo Valdes), Juan Pedro Rico.
Legia: Radosław Majecki - Marko Vesović, William Remy, Mateusz Wieteska, Artur Jędrzejczyk - Walerian Gwilia, Andre Martins - Arvydas Novikovas, Carlitos, Dominik Nagy (76' Salvador Agra) - Vamara Sanogo (45+2' Sandro Kulenović)
Żółte kartki: Velasco Salazar i Yahaya (Europa).
Sędzia: Alex De Albuquerque Troleis (Wyspy Owcze)