W marcu ubiegłego roku Davide Astori zmarł podczas snu przed meczem ligowym. Śmierć do dzisiaj budzi wiele wątpliwości. Wiadomo, że bezpośrednią przyczyną były problemy kardiologiczne. 31-latek jednak nigdy wcześniej nie narzekał na problemy z sercem.
Przed kilkoma dniami wyszło na jaw, że lekarz, który jako ostatni badał Davide Astoriego - Giorgio Galanti - mógł dopuścić się zaniedbania zawodowego. Pojawiło się podejrzenie, że 10 lipca 2017 roku piłkarz nie przeszedł szczegółowych badań kardiologicznych. Do tego ktoś sfałszował dokumentację medyczną licząc na to, że nikt nie dopatrzy się nieprawidłowości. Prokuratura była sprytniejsza.
Śledztwo wykazało, że badanie Astoriego zostało "podbite" w okolicach 10 kwietnia tego roku, czyli kilka miesięcy po śmierci piłkarza. Dodatkowo w sprawie pojawił się jeszcze jeden podejrzany - prof. Pietro Amedeo Modesti, dyrektor kliniki we Florencji. Ten na stanowisku zastąpił właśnie Galantiego. Miało to miejsce w listopadzie ubiegłego roku.
ZOBACZ WIDEO: Robert Lewandowski dla WP SportoweFakty: Szansa na medal na wielkim turnieju jest znikoma, ale chcemy dać Polakom radość i dumę
Nazwisko Modestiego pojawiło się na świadectwie zdrowia Davide Astoriego, choć został dyrektorem kliniki dopiero kilka miesięcy po śmierci piłkarza. "Zdając sobie sprawę z tego szczegółu, Modesti próbował zniszczyć dokumenty" - donosi "La Nazione".
Miał pecha, bo nakrył go jeden ze świadków. Ten odzyskał dokument, który starał się zniszczyć Pietro Amedeo Modesti. Następnie przekazał go prokuraturze. Ta postanowiła przechwycić zawartość komputera osobistego i telefonu komórkowego Modestiego, dotarła też do danych w bazie kliniki.
W poniedziałek podejrzani zostali przesłuchani przez prokuraturę.
Zobacz także:
Ich pożegnaliśmy w 2018 roku. Wielka strata dla polskiego sportu
Nowe ustalenia ws. śmierci Astoriego. Włoskiego piłkarza można było uratować