Dramat Rafała Kośca rozegrał się dokładnie 24 marca 2016 roku, gdy po meczu z Ursusem piłkarz Polonii Warszawa zbiegał do samochodu po torbę. Poślizgnął się na schodach.
Diagnoza była brutalna: uraz odcinka szyjnego kręgosłupa, wielopoziomowa dyskopatia szyjna i niedotlenienie rdzenia.
Na OIOM-ie towarzyszyły mu najgorsze myśli. Zastanawiał się nawet, by prosić przyjaciela o pomoc w odebraniu sobie życia. Kolejna myśl: eutanazja.
ZOBACZ WIDEO Wojowniczka z Polski. Dorota Banaszczyk spłaciła długi i walczy o igrzyska [cała rozmowa]
Czytaj również -> Piast Gliwice urwał się ze stryczka
- Gdy przez 10 dni leżałem w szpitalu zastanawiałem się, którego przyjaciela poprosić, by pomógł mi się zabić - wspomina Kosiec w rozmowie z "Super Expressem".
Kosiec próbował różnych metod leczenia, odwiedził gabinety kilkunastu specjalistów. Tylko przez pierwszy rok wydał ponad 200 tysięcy złotych. Przez dwa lata poprawił się jego stan fizyczny. Neurologiczny pozostaje bez zmian. Piłkarz ma nieustanne bóle neurologiczne i neuropatyczne, sparaliżowane organy wewnętrzne, niefunkcjonujące jelita, dodatkowo jest zacewnikowany.
W ostatnim czasie pojawiła się szansa dla Kośca na powrót do normalnego życia. Nadzieją jest bardzo kosztowna operacja w Stanach Zjednoczonych. Specjaliści z kliniki w Los Angeles zakwalifikowali go do operacji wszczepienia neurostymulatora rdzenia kręgowego.
- Jest wielka szansa, że to uśmierzy ból, który towarzyszy mi od trzech lat. Gdybym mógł normalnie przespać choć jedną noc, chyba zwariowałbym ze szczęścia - mówi były piłkarz.
W internecie ruszyła zbiórka pieniędzy - zatytułowana: "doliczony czas gry o życie". Celem jest zebranie 844 tysięcy złotych (zebrano ok. 23 tys. zł.). - Moje życie obecnie przypomina wegetację, ale nie poddam się. Wyjazd do USA to ostatnia deska ratunku - podkreśla.
Zbiórka na rzecz Rafała Kośca dostępna w serwisie siepomaga.pl.