PKO Ekstraklasa. Lechia - Jagiellonia. Artur Sobiech uczcił jubileusz golem. Do pełni szczęścia zabrakło zwycięstwa

Newspix / Tadeusz Skwiot / Na zdjęciu: Artur Sobiech
Newspix / Tadeusz Skwiot / Na zdjęciu: Artur Sobiech

Artur Sobiech w poniedziałek wystąpił po raz setny na boiskach PKO Ekstraklasy. Dokonał sztuki, której nie udało mu się w Bundeslidze. - Zabrakło mi wtedy dwóch spotkań. Fajnie, że mogłem świętować ten jubileusz w Polsce - przyznał.

Celem Lechii Gdańsk było odniesienie zwycięstwa. Piłkarze Piotra Stokowca udanie rozpoczęli ten pojedynek, ale druga połowa należała do przyjezdnych, którzy zdołali wyrównać w 74. minucie. Remis 1:1 w Trójmieście przyjęto z umiarkowanym optymizmem.

- W pierwszej połowie założyliśmy wysoki pressing i wygraliśmy dużo piłek na połowie Jagiellonii. Właśnie stąd brały się nasze sytuacje podbramkowe. Przeważaliśmy, ponieważ mieliśmy do przerwy praktycznie 60 procent posiadania piłki. Można powiedzieć, że kontrolowaliśmy grę. Wydaje mi się, że po zmianie stron troszkę za bardzo się cofnęliśmy na własną połowę i rywale stworzyli sobie kilka okazji - powiedział Artur Sobiech.

Zobacz takżePKO Ekstraklasa. Lechia - Jagiellonia. Mocne słowa Błażeja Augustyna. "Sędziowie zbyt często przerywają grę"

Biało-zieloni w dwumeczu z duńskim Broendby IF pokazali się z dobrej strony. W Gdańsku zdominowali rywali i przez całe spotkanie grali bardzo ofensywnie. Dlaczego nie powtórzyli tego w poniedziałkowym starciu z Jagiellonią? - Akurat w pierwszej połowie pokazaliśmy dobry futbol. Muszę podkreślić, że żałujemy drugiej części gry. Taka jest piłka, nie zawsze się wygrywa. Jagiellonia jest trudnym przeciwnikiem i trzeba uznać ich klasę. Remis to najbardziej sprawiedliwy wynik - dodał.

ZOBACZ WIDEO Atromitos faworytem przed spotkaniem rewanżowym? "W Atenach warunki będą im sprzyjać"

Napastnik klubu z Trójmiasta zanotował setny mecz na boiskach PKO Ekstraklasy i okrasił jubileusz golem. Do siatki trafił dwukrotnie, lecz jedna z bramek nie została zaliczona przez sędziego. 29-latek znajdował się na minimalnym spalonym. - Fajnie, że mogłem świętować ten setny mecz w Polsce. Jak grałem w Bundeslidze, to zabrakło mi dwóch spotkań do tej liczby. Strzeliłem bramkę, ale do pełni szczęścia brakuje jedynie zwycięstwa i trzech "oczek" do tabeli. Spalony raczej był bardzo niewielki. Otrzymałem idealne podanie od Jarka Kubickiego, wyszedłem w tempo i podwyższyłem wynik. Szkoda, że gol nie został uznany. Wtedy grałoby się nam łatwiej - stwierdził Sobiech.

Gdańszczanie mogli awansować na trzecie miejsce w tabeli, ale remisem zaprzepaścili szansę. Drugi raz z rzędu biało-zieloni stracili punkty na własnym stadionie. - Remisy w domu są bolesne. Musimy wygrywać spotkania na styku, a szczególnie, gdy prowadzimy. Wielokrotnie pokazywaliśmy, że potrafimy dowozić prowadzenie do końca. Teraz to się nie udało, ale na pewno przeanalizujemy sobie ten mecz. Za tydzień trzeba przywieźć komplet "oczek" do Gdańska - zapowiedział.

Zobacz takżePKO Ekstraklasa. Lechia - Jagiellonia. Niechlubna seria gości przerwana. Ivan Runje: Zawsze z nimi przegrywaliśmy

13-krotny reprezentant Polski ma na swoim koncie 30 bramek w PKO Ekstraklasie. - Wiadomo, że napastnika rozlicza się z goli. Uważam, że mogłoby być trochę więcej tych bramek przy moim nazwisku, ale podchodzę do tego wszystkiego na spokojnie. Ważna jest też gra dla zespołu, utrzymywanie się przy piłce i wiele innych aspektów. Myślę, że na tej liczbie jeszcze nie poprzestanę - zapewnił snajper Lechii.

Wszyscy pamiętają gola Sobiecha w finale Totolotek Pucharu Polski (1:0). Uprzedził w jednej z ostatnich akcji Mariana Kelemena i zdobył bramkę na wagę trofeum. Ekipa z Podlasia leży 29-latkowi. - W Warszawie bramka była bardzo ważna. Każda jest istotna, ale ta w finale była wyjątkowa - zakończył.

Komentarze (0)