Dało klubowi pieniądze, trenerowi komfort, a zawodnikom czas na zbudowanie formy. Porażka mogła doprowadzić do kolejnej zawieruchy w Legii, która przecież w ostatnich latach przeszła już kilka ciężkich burz i potrzebuje spokojnego portu. Żeby odpocząć, zrobić remont i cokolwiek zbudować.
Dorzucanie Legii przed meczem dodatkowej presji, że gra o honor całej polskiej piłki, wydawało mi się od początku mało sensowne i z gruntu nieprawdziwe. Pewnie, że byłby wstyd, że już w połowie sierpnia nie ma w rozgrywkach europejskich ani jednego polskiego klubu, ale przecież połykanie kolejnych porcji wstydu to dla nas nic nowego. Taką mamy piłkę klubową i wyeliminowanie Atromitosu niczego nie zmienia. Awans Legii nie spowodował, że od razu popatrzyłem na siłę Ekstraklasy inaczej. Nie, nasza liga jest nadal tak samo słaba jak była.
Legia grała - jak mówił na przedmeczowej konferencji Aleksandar Vuković - przede wszystkim sama dla siebie. O pieniądze na funkcjonowanie klubu, o spokój dla trenera, o czas dla drużyny, którego ten nowy zespół naprawdę potrzebuje. W ogóle nie wierzyłem w pogłoski, że ewentualne potknięcie Legii i odpadnięcie w meczu z Atromitosem skończy się dymisją "Aco" Vukovicia.
ZOBACZ WIDEO Polacy za granicą świetnie rozpoczęli sezon. "Krychowiak odrodził się w Rosji"
Gdyby tak się stało, musiałbym uznać, że właściciel klubu - który sam często ulega emocjom i jest czuły na głos kibicowskiego ludu - nie uczy się na własnych błędach. Bo co by teraz dało zwolnienie Vukovicia? Jeszcze jeden, ciężki kryzys w trudnym momencie i nerwowe szukanie zastępstwa. I to na łapu-capu. Że pomylić się łatwo, to już po przygodzie z Ricardo Sa Pinto wiemy. Że byłoby drogo - to pewne.
Czytaj również -> Michał Kołodziejczyk: Wzięli co swoje
W zwolnienie Vukovicia nie wierzyłem, ale miałem świadomość, że wpadka z Grekami wywoła histerię. Zacznie się naprawianie drużyny w tym miejscu, w którym nie jest zepsuta. Będą gwizdy, kwestionowanie warsztatu trenerskiego Vukovicia, manifestowanie braku zaufania wobec klubu i prezesa. Jakby jednym gwizdnięciem dało się wszystko naprawić. Zrobiłby się taki typowy syf i morowe powietrze: źle rządzą klubem, źle trenują, "piłkarzykom" wszystko wisi, itp. Znamy to, przerabialiśmy już nie raz.
Kibic z Łazienkowskiej jest niecierpliwy i widzi swoją Legię zawsze wielką. Ma do tego prawo, ale rzeczywistość jest inna. Na konferencji pomeczowej w Grecji "Vuko" mówił: - Niektórzy pamiętają, co cię wydarzyło sto lat temu, a zapomnieli, co się działo w dwóch ostatnich sezonach. Przecież właśnie na tym etapie Legia nie dawała rady.
I to jest prawda, niestety. Na dzisiaj mamy Legię, której jest bliżej do tej, która przez dwa lata odpadała z pucharów właśnie o tej porze roku niż do tej, która grała w Lidze Mistrzów. Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy i zaakceptować bolesną rzeczywistość. Wtedy łatwiej będzie się cieszyć nawet z małych sukcesów, takich jak awans do IV rundy kwalifikacji do Ligi Europy.
Początek sezonu był kiepski, mecze wyjazdowe w Gibraltarze i Finlandii okropne. Ale liczył się cel, czyli awans, bo nie było marginesu na żaden błąd, a Legia nie była jeszcze przygotowana do sezonu, nie była w formie. Ważne jest to, że w końcu mam poczucie, iż klub zainwestował nie w kolejnego "gwiazdora", ale w szkoleniowca. Legia właśnie nie kupuje, ale wychowuje sobie trenera. Płaci za jego edukację (i błędy) punktami w lidze, kiepskim stylem w na początku sezonu, ale dopóki nie zabraknie konsekwencji i cierpliwości, to jest szansa, że ta inwestycja się zwróci.
Krytycy Vukovicia wskazują, że Legia nie jest miejscem, gdzie się można uczyć. Bo tu trzeba trenera gotowego, godnego historii klubu. I nawet to pięknie brzmi, ale w teorii. Bo czyż nie jest tak, że Hasi, Magiera, Jozak, Klafurić a nawet Sa Pinto się w Legii uczyli? Czyż to nie na żywym organizmie popełniali błędy, zaliczali wpadki a nawet kompromitacje? Czyż im Legia nie dała czasu? No dała... I w niektórych sytuacjach zupełnie niepotrzebnie. Bo taki Sa Pinto - ze względu nie na warsztat trenerski, ale na swoje zachowanie i cechy charakteru - był niewłaściwym człowiekiem w Legii. A z niewłaściwymi ludźmi, można osiągnąć tylko rzeczy niewłaściwe.
W tym sensie Vuković jest człowiekiem w Legii właściwym. Uczy się. A był w ostatnich latach przy drużynie, gdy kolejni trenerzy robili błąd za błędem w letnim okresie przygotowawczym i w kampanii o europejskie puchary. Widział to z bliska i wie, na co wtedy Legia była chora. Kto jak nie on miałby wiedzieć, jak ją leczyć? Kto mógłby lepiej wyciągnąć wnioski? Kolejny trener z zagranicy wyciągnięty jak królik z kapelusza? Na razie potwierdza się to, o czym mówił "Vuko", czyli: "dajcie czas tej drużynie, to się zaczyna układać". I tak jest w istocie. Zespół dobrze wygląda fizycznie, sprawnie buduje akcje ofensywne, jest dobrze zorganizowany w obronie.
Czytaj również -> Legia nie straciła gola od ponad 10 godzin
Choć to czy poziom obecnej Legii jest wystarczający na - prawdopodobnie - Rangersów z Glasgow, to zupełnie inne pytanie. Ale po środowym meczu w Atenach są przynajmniej powody do optymizmu, bo już można było odnieść wrażenie, że polski kibic wpadł w jakiś rodzaj masochizmu emocjonalnego, w którym czerpie satysfakcję z biczowania polskich drużyn. Że im gorzej, tym lepiej.
W Atenach Legia dominowała niemal przez cały mecz, swobodnie operując piłką i łatwo kreując sytuacje podbramkowe. Forma drużyny Aleksandara Vukovicia idzie w górę, a dodatkową pociechą dla kibiców z Łazienkowskiej jest fakt, że wrócił do zespołu - i to efektownie - Cafu. To piłkarz, który - gdy jest w formie - wprowadza swoją drużynę na inny, wyższy poziom. Potrafił ciągnąć grę ofensywną Legii, a nawet sam wygrywał mecze. A teraz ta jakość piłkarska będzie bardzo potrzebna.
Nie oceniam Vukovicia jako trenera, bo na to zbyt wcześnie. Byłem za tym, żeby dostał swoją szansę i czas, bo na to - jako legionista z krwi i kości, zasłużył. Zwycięstwem z Atromitosem uciszył burzę, wstrzymał chaos i presję kibiców na właściciela. Do rywalizacji z Rangersami znów będzie można podejść sportowo. Tak po prostu, jak do meczów piłkarskich, a nie jak do bitwy pod Grunwaldem.
Kręgosłup ma giętki jak tyczki slalomowe na Czytaj całość