Primera Division. Inaki Williams. Dziewięcioletni plan Athleticu Bilbao

PAP/EPA / LUIS TEJIDO / Na zdjęciu: Inaki Williams (z prawej)
PAP/EPA / LUIS TEJIDO / Na zdjęciu: Inaki Williams (z prawej)

Kontrakt na dziewięć lat brzmi abstrakcyjnie. A jednak taki podpisał z Athleticiem Bilbao Inaki Williams. Czarnoskóry piłkarz podbił serca konserwatywnych Basków.

W tym artykule dowiesz się o:

Kibice najpierw byli nieufni. Społeczność Athleticu Bilbao jest specyficzna - to ludzie mocno przywiązani do tradycji, krytycy zarzucają, że to zakrawa już o nacjonalizm. Bo w klubie mogą grać wyłącznie Baskowie. Tymczasem pięć lat temu koszulkę Los Leones założył czarnoskóry Inaki Williams, syn emigrantów z Afryki. Kibice potrzebowali czasu i bramek, żeby przekonać się do szybkiego napastnika. Dziś nie widzą bez niego drużyny.

- Trudno znaleźć ważniejszy ruch niż przedłużenie umowy z Inakim - zachwycał się prezydent klubu, Aitor Elizegi. Piłkarz zaraz przed startem nowego sezonu podpisał dziewięcioletni kontrakt. Przestanie obowiązywać dopiero w 2028 roku, kiedy Williams będzie miał 34 lata.

- Chcę być bardzo ważną częścią klubu. Żeby młodzi ludzie zrozumieli czym jest Athletic. Żeby wszyscy byli dumni ze swojej wiary w drużynę - dodał 25-latek.

Pantera

W zeszłym sezonie Williams był - obok trenera Gaizki Garitano - jednym z bohaterów, którzy uchronili Athletic od kompromitacji. Falstart i kolejne nieudane kolejki pod wodzą Eduardo Berizzo doprowadziły zespół do strefy spadkowej. A Athletic jest jednym z trzech klubów (z Realem i Barceloną), który od początku nieprzerwanie gra w Primera Division. Po przyjściu Garitano, Inaki został przesunięty na środek ataku. To był strzał w "10", bo m.in. dzięki jego trafieniom Baskowie zostali w ligowej elicie.

ZOBACZ WIDEO: Championship. Kolejny bardzo dobry mecz Grabary! QPR - Huddersfield 1:1 [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Napastnik pokonał strzelecką bezradność i zdobył pierwszą od dwóch lat bramkę na swoim stadionie. Do końca sezonu strzelił 13 goli w Primera Division i został najlepszym strzelcem drużyny. Przełamał się w niesamowity sposób na początku roku w meczu z Sevillą. W pojedynkę przesądził o wygranej 2:0, a o drugiej bramce mówiło się jeszcze kilka dni po ostatnim gwizdku. Williams przyjął podanie jeszcze na swojej połowie, minął rywala i samotnie popędził w pole karne Andaluzyjczyków. Położył jeszcze na murawie Tomasa Vaclika i trafił do pustej bramki.

- Inaki ma otwartą głowę, zawsze słucha, co masz do powiedzenia. Jest odpowiedzialny za bramki, a z roku na rok poprawia swoje wyniki - zachwalał piłkarza Rafa Alkorta, dyrektor sportowy cytowany przez gazetę "AS".

Statystyki Inakiego Williamsa z zeszłego sezonu wg SofaScore.com:

Statystyka SofaScore.com
Statystyka SofaScore.com

Williams wyróżnia się nie tylko w Bilbao, ale w całej Primera Division. Jest niesamowicie szybki, a do tego wytrzymały. Stąd wziął się przydomek "pantera". Przy tym piłkarz nie jest "jeźdźcem bez głowy", potrafi nieźle dryblować i uderzyć z dystansu. Baskowie mogli mieć problem już przed świętami Bożego Narodzenia, gdy spłynęły dwie poważne oferty za napastnika. Podobnie tego lata. Angielskie media pisały, że ostatniego dnia okna transferowego w Anglii, Manchester United był gotowy wpłacić za piłkarza 81 mln euro.

- Dzieliłem szatnię z legendami. Chciałbym chociaż w drobnej części nawiązać do tak wielkich legend jak Jose Angel Iribar (bramkarz całą karierę spędził w Athleticu, zakończył ją w 1980 roku, zdobył dwa Puchary Hiszpanii) - mówił po podpisaniu kontraktu.

Głowa rodziny

Wcześniej Williams - jak na okoliczności przystało - opowiadał o swoim przywiązaniu i radości z gry w klubie. - Kiedy przyjechałem tu w 2012 roku, moim celem było wejście do pierwszego zespołu - mówił na konferencji.

Rodzice piłkarza spotkali się w obozie dla uchodźców w Ghanie. Ojciec był miejscowym, matka uciekała z Liberii. Postanowili wyjechać za lepszym życiem do Europy, zatrzymali się w Kraju Basków, zostali ciepło przyjęci i akurat tam na świat przyszedł ich najstarszy syn, który dostał popularne w regionie imię, Inaki. Chciał zostać piłkarzem, wyróżniał się w juniorskich drużynach Athleticu i CD Basconia.

-> Media: Koniec sagi z Jamesem Rodriguezem. Pomocnik zostaje w Realu Madryt

W końcu syn emigrantów zadebiutował w dorosłym zespole. Konserwatywni kibice patrzyli z niepewnością, niektóry pamiętali jak z trudem oglądało im się występy pierwszego czarnoskórego Baska, Jonasa Ramalho, który nie zdążył zdobyć zaufania.

San Mames pokochało Williamsa. Napastnik dostał pierwszy profesjonalny kontrakt i od tej pory zapewnia rodzinie utrzymanie. Jego marzeniem jest zagrać w jednym zespole z młodszym bratem, który na razie występuje w juniorskich drużynach Athleticu.

Ograniczone ruchy

Utrzymanie Williamsa było jednym z najważniejszych celów klubu na lato. Ze względu na specyficzną filozofię, która każe wystawiać do gry wyłącznie piłkarzy z Kraju Basków, trudno dokonywać mocnych transferów. Latem do klubu przyszło czterech młodych zawodników z rezerw, którzy zostaną zweryfikowani w nadchodzącym sezonie.

A najlepsi piłkarze są wyłapywani przez europejskich gigantów. Kibice wciąż pamiętają, jak przed rokiem klub nie mógł nic poradzić na odejście Kepy Arrizabalagi. Chelsea wpłaciła kwotę ustaloną w klauzuli i od razu przeszła do negocjacji z bramkarzem. Dlatego w kontrakcie Williamsa zapisano aż 135 mln euro kwoty odstępnego.

Z nim w ataku Athletic spróbuje zaatakować strefę europejskich pucharów, której był już blisko w zeszłym sezonie.

- Najważniejsze są punkty, a nie to, w jaki sposób je zdobyliśmy. Kiedy gra się pod taką presją trudno jest wygrać nawet przed własną publicznością - mówił Garitano w minionym sezonie. Dlatego jego zespół przeszedł na proste ustawienie 4-4-2, odbił się ze strefy spadkowej i piął się w górę tabeli. Do końca rozgrywek zdążył zajść na ósme miejsce. Trener dostał kontrakt do czerwca 2020 roku, przez lato samodzielnie przygotował zespół, który spróbuje powalczyć w ligowej czołówce.

Baskowie zainaugurują nowy sezon Primera Division piątkowym meczem z mistrzem kraju, Barceloną. Pierwszy gwizdek o godzinie 21.

Czytaj też: Lojalność ponad rozsądkiem. Jak zwykli ludzie walczą o Ruch Chorzów

Komentarze (0)