PKO Ekstraklasa. Raków Częstochowa umie wygrywać z faworytami. "To są najfajniejsze mecze"

WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: Igor Sapała
WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: Igor Sapała

Kto by pomyślał, że nie z Koroną Kielce czy Cracovią, a z Lechią Gdańsk pierwsze zwycięstwo w PKO Ekstraklasie w roli gospodarza odniosą piłkarze Rakowa Częstochowa. Triumf 2:1 nad Biało-Zielonymi wlał w beniaminka sporo pewności siebie.

Dotąd styl gry Czerwono-Niebieskich raczej nie szedł w parze z wynikiem. W minioną niedzielę udało się połączyć jedno i drugie, dzięki czemu zespół trenera Marka Papszuna odniósł pierwsze zwycięstwo na GIEKSA Arenie w Bełchatowie, która tymczasowo jest domem częstochowian.

Czytaj także: Dusan Kuciak: Zaskoczyliśmy... sami siebie

- Fajnie byłoby tutaj zawsze wygrywać. Musimy to traktować jako mecze u siebie. Cóż, oby tak dalej. My lubimy mecze z faworytami. W kalendarzu po Lechii mamy Lecha i Legię. A z takimi drużynami gra nam się bardzo dobrze, co pokazaliśmy w Pucharze Polski rok temu. Przychodzi dużo ludzi, wszyscy to oglądają. Takie spotkania są najfajniejsze - uważa Igor Sapała pytany przez klubowe media.

23-letni pomocnik spotkanie z Lechią Gdańsk zaliczy do wyjątkowo udanych. To właśnie po jego strzale z rzutu wolnego piłka przeleciała przez mur i wpadła do bramki obok zdezorientowanego Dusana Kuciaka. Raków wyszedł wówczas na prowadzenie 2:0.

ZOBACZ WIDEO Legia Warszawa - Rangers FC. Dwumecz bez wyraźnego faworyta? "Szanse są równe"

- Cieszę się, że wpadło, ale jeszcze bardziej cieszę się z bardzo dobrej postawy drużyny i wygranej. Dokręciliśmy śrubkę i o to właśnie chodziło - skomentował sam zainteresowany.

- Uważam, że w niedzielnym spotkaniu to my byliśmy lepszą drużyną, co udowodniliśmy na boisku i zasłużenie zdobyliśmy trzy punkty. Takie zwycięstwa bardzo nas cieszą i budują przed nadchodzącymi spotkaniami, które wcale nie będą łatwiejsze - dodał Sebastian Musiolik cytowany na oficjalnej stronie klubu.

Pochodzący z Knurowa napastnik po raz drugi w tym sezonie rozpoczął spotkanie w wyjściowej jedenastce. Tym razem był jednak nieco przesunięty.

- Nasz system się nie zmienił, pomimo tego, że w wyjściowym składzie zagrałem razem z Felicio. On zagrał jako najbardziej wysunięty zawodnik, ja byłem ustawiony na "dziesiątce". Nie zmienia to jednak faktu, że czułem się na niej dobrze. Taki pomysł na to spotkanie miał trener. Cieszę się, że to wypaliło. Żałuję tylko, że nie zdobyłem gola, bo miałem ku temu okazje. Najważniejsze jest jednak zwycięstwo całej drużyny - skomentował 23-letni piłkarz.

Zobacz też: Raków - Lechia. Mecz, który pokazał, że "nie wolno się zapominać"

W sobotę o 20:00 częstochowianie zmierzą się w Bełchatowie z Lechem Poznań. A tydzień później czeka ich wyjazdowe starcie z Legią Warszawa. Niedzielne zwycięstwo z Lechią sprawiło, że Czerwono-Niebiescy jeszcze bardziej wierzą w siebie przed tymi spotkaniami.

- Każda wygrana to zastrzyk pozytywnej energii. Zwłaszcza teraz, po ostatnich dwóch spotkaniach, w których nie zdobyliśmy punktów. W nadchodzących meczach również pragniemy zwyciężać. Taki jest nasz cel - zapowiedział Musiolik.

Źródło artykułu: