Po słabych występach przeciwko Olympique Lyon (0:3) i FC Metz (0:3) w dwóch pierwszych kolejkach kibicom AS poprzedniego sezonu, kiedy po zwycięstwie na inaugurację zespół Kamila Glika nie potrafił wygrać żadnego z 12 kolejnych spotkań i uwikłał się w rozpaczliwą walkę o przetrwanie w Ligue 1.
W pierwszej połowie meczu z Nimes wszystko wskazywało na to, że ekipa Leonardo Jardima odgoniła demony przeszłości. Monaco grało z rozmachem, kreując sytuacje podbramkowe, a jedynym problemem w jego grze była skuteczność. Z drugiej strony szczęście było przy gospodarzach, bo w 33. minucie po strzale Romaina Philippoteauxa Benjamina Lecomte'a wyręczyła poprzeczka.
W 39. minucie gospdoarze dopięli jednak swego. Aleksandr Gołowin przedryblował dwóch rywali i zagrał w pole karne do Henry'ego Onyekuru, który momentalnie odegrał piłkę do Islama Slimaniego, a ten pokonał Paula Bernardoniego sprytnym strzałem w bliższy róg.
ZOBACZ WIDEO The Championship. Zła passa zespołu Krystiana Bielika! Derby nadal nie wygrywa [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Spragnione zwycięstwa Monaco szło po kolejne gole i tuż przed przerwą zadało kolejny cios. Bernardoni poradził sobie ze strzałem Slimaniego, ale wobec dobitki Wissama Ben Yeddera był już bezradny. Dla sprowadzonych napastników to pierwsze trafienia w barwach klubu ze Stadionu im. Ludwika II.
W drugiej połowie okazało się jednak, że zespół Glika nie odgonił demonów z zeszłego sezonu. Te jedynie schowały się, by wrócić ze zdwojoną mocą. Od 55. minuty gospodarze grali w dziesięciu po czerwonej kartce dla Jemersona. Mimo osłabienia stworzyli kilka sytuacji, których nie wykorzystali.
I zamiast wygrać 3:0 albo wyżej, Monaco zremisowało 2:2. Najpierw w 70. minucie po centrze Zinedine'a Ferhata skiksował Glik, który źle obliczył tor lotu piłki i nie dosięgnął jej głową. Z błędu Polaka skorzystał Philippoteaux, który opanował futbolówkę i wpakował ją do siatki.
A 12 minut później goście odrobili straty. Po szybkim ataku prawym skrzydłem Ferhat zagrał płasko przed bramkę do Ahouke'a Denkeya, który uciekł Gelsonowi Martinsowi i zapewnił Nimes remis. Co ciekawe, był to pierwszy kontakt Togijczyka z piłką - 18-latek wszedł na boisko dosłownie kilkanaście sekund wcześniej.
Kamil Glik zagrał lepiej niż w meczach z OL i Metz, po których był mocno krytykowany (więcej o tym TUTAJ i TUTAJ), aczkolwiek nie ustrzegł się błędu, po którym rywal strzelił kontaktowego gola. W 62. minucie dał się ograć w swoim polu karnym Gaetanowi Pazquezowi, ale na jego szczęście rywale nie zakończyli tej akcji celnym strzałem. W pozostałych sytuacjach Glik interweniował bez zarzutu, ale ten kiks z 70. minuty może rzutować na odbiór jego gry przez francuskie media.
Czytaj również -> Pelle van Amersfoort odpowiedział Zbigniewowi Bońkowi
Warto też wspomnieć, że w 33. minucie Bernardoni staranował Glika w powietrznym pojedynku. Reprezentant Polski dłuższą chwilę nie podnosił się z murawy, ale mimo początkowego oszołomienia kontynuował grę.
Zdobycie pierwszego w sezonie punktu pozwoliło Monaco na opuszczenie ostatniego miejsca w tabeli, ale drużyna Glika nadal pozostaje w strefie spadkowej.
AS Monaco - Nimes Olympique 2:2 (2:0)
1:0 - Slimani 39'
2:0 - Ben Yedder 45+1'
2:1 - Philippoteaux 70'
2:2 - Denkey 82'
Oglądaj rozgrywki francuskiej Ligue 1 na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)