Marco Giampaolo nie postawił w Udine na żadnego z pięciu pozyskanych latem za 80 mln euro piłkarzy - od pierwszego gwizdka zagrali ci sami, z których korzystał Gennaro Gattuso. Jeśli chodzi o sposób budowania akcji, mediolańczycy zaprezentowali zupełnie nowe oblicze, ale byli równie nieefektywni co na finiszu minionego sezonu, kiedy wypuścili z rąk awans do Ligi Mistrzów.
Zmiana w sposobie prowadzenia przez Rossonerich gry była wyraźnie widoczna już od pierwszego gwizdka. Pod wodzą Gattuso grali w sposób prosty, by nie powiedzieć, że prostacki - z pominięciem drugiej linii, z dośrodkowaniem niemal z każdego miejsca na połowie rywali.
Tymczasem już w debiucie Giampaolo długo budowali akcje, cierpliwie szukając luk w formacjach rywali. Za kadencji Gatusso piłka często fruwała wysoko nad murawą, a teraz Rossoneri starają się grać przede wszystkim po trawie i to na małej przestrzeni. Pod tym względem to duży skok jakościowy, wręcz cywilizacyjny - jak przejście z epoki kamienia łupanego do epoki smartfonów.
ZOBACZ WIDEO Serie A. Juventus nie zachwycił, ale zwyciężył. Czyste konto Wojciecha Szczęsnego [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Problem jednak w tym, że mediolańczycy opanowali dopiero podstawy tej nowoczesnej piłkarskiej technologii. To tak, jakby korzystali z nowego Iphone'a w tym samym zakresie co z Nokii 3310. Utrzymują się przy piłce, co jest absolutnym fundamentem, ale nie są w stanie stworzyć zagrożenia pod bramką rywali. Potrafią zadzwonić i nawet wysłać SMS, ale korzystanie z aplikacji czy aparatu jest poza ich zasięgiem.
Czytaj również -> Słodko-gorzki występ Kamila Glika
Pokazał to okres przygotowawczy, kiedy w sześciu sparingach strzelili tylko pięć goli. To dlatego, a nie przez wyimaginowaną klątwę "9", Krzysztof Piątek w grach kontrolnych nie zdobył ani jednej bramki. W pierwszej połowie meczu z Udinese Polak miał tylko dziesięć kontaktów z piłką, a pierwsze podanie w pole karne rywali dostał dopiero w 20. minucie. Zagranie jednak wypchnęło go z "16" i odegrał piłkę Suso.
Pięć minut później Piątek w końcu mógł poczuć się jak napastnik. Lucas Paqueta uruchomił go prostopadłym podaniem, ale Polak nie osłonił piłki przed Williamem Ekongiem, który na linii pola karnego wyłuskał mu ją spod nóg. Trudno jednak nazwać ten biegowy pojedynek wypracowaną przez kolegów okazją - na tę "Il Pistolero" czekał do 37. minuty.
Samuel Castillejo złamał wtedy akcję z prawej strony i zagrał na środek pola karnego do Piątka, który zdążył oddać strzał, ale Ekong wyrósł jak spod ziemi i zablokował uderzenie. Była to jedyna godna odnotowania sytuacja podbramkowa w pierwszej połowie, bo Udinese miało jeszcze mniej argumentów niż goście.
Po zmianie stron mecz nie był ciekawszy. Ani gospodarze, ani goście długo nie potrafili stworzyć okazji bramkowej. Piątek był zupełnie odcięty od podań. Jego partnerzy nawet nie dochodzili do miejsca, w którym mogliby zagrać mu do nogi, a gdy już im się to udało, to kończyli akcje niecelnymi strzałami. A dośrodkowania przecinali Ekong czy Rodrigo Becao.
Nie będąc odwróconym plecami do bramki, Piątek dostał piłkę dopiero w 67. minucie. Stęskniony za futbolówką od razu zdecydował się na strzał, ale uderzył wysoko nad bramką Udinese. Kilka minut później z bezradności Polaka zrodziła się frustracja. Najpierw próbował wymusić na sędzim podyktowanie rzutu karnego, a gdy Ekong zwrócił mu uwagę, mocno przy tym gestykulując, Piątek udał, że rywal uderzył go w twarz. Chwilę leżał na murawie, ale Fabrizio Pasqua nie dał się na to nabrać i nie ukarał obrońcy gospodarzy.
Obie drużyny były niezdolne do stworzenia okazji "z gry", ale w 72. minucie Udinese wykorzystało stały fragment gry. Po centrze Rodrigo De Paula z rzutu rożnego Gianluigiego Donnarummę strzałem głową pokonał Rodrigo Becao. Bramkarz Milanu nie miał dużych szans na interwencję, ale kilkadziesiąt sekund później w wiadomy tylko sobie sposób obronił uderzenie Kevina Lasagni, utrzymując Rossonerich w grze o dobry wynik.
Czytaj również -> Czternaście goli w sparingu Bayernu
Golkiper podał kolegom tlen, ale ci nie wzięli głębokiego oddechu. Ofensywy Milanu nie ożywili wprowadzeni po stracie gola Rafael Leao i Ismael Bennacer. Zespół Giampaolo przez ponad półtorej godziny gry nie oddał ani jednego celnego uderzenia na bramkę Udinese.
Piątek w drugiej połowie był jak rozbitek na bezludnej wyspie. Miał ledwie siedem kontaktów z piłką, średnio co siedem minut, a w polu karnym rywali raptem jeden. W doliczonym czasie gry piłka doszła do niego po centrze Suso ze skrzydła, ale nieodstępujący go na krok Becao nie pozwolił mu na wykonanie uderzenia głową.
Udinese Calcio - AC Milan 1:0 (0:0)
1:0 - Becao 72'