Dzięki swojej pierwszej kadencji w Madrycie, Zinedine Zidane zapisał się złotymi zgłoskami w historii klubu. To pod jego wodzą, jako pierwsi na świecie, "Królewscy" obronili trofeum Ligi Mistrzów. Co więcej, dokonali tego dwukrotnie. 3 lata Francuza w stolicy Hiszpanii i 3 triumfy w najbardziej prestiżowych rozgrywkach. Nie ma więc co się dziwić, że Zidane stał się postacią wręcz mityczną, a jego powrót na Santiago Bernabeu miał być lekiem na całe zło. Lekiem na bylejakość klubu, do jakiej doprowadzić mieli jego poprzednicy. Druga kadencja sprawia jednak, że na jego pomniku pojawia się coraz więcej rys.
Czyje odejście było kluczowe?
Zidane opuszczał Real w glorii chwały. Momentalnie po jego odejściu w klubie nastąpiło jednak olbrzymie tąpnięcie. Jego następca, wyrwany w kontrowersyjnych okolicznościach reprezentacji narodowej, Julen Lopetegui, wytrwał na stanowisku niespełna 5 miesięcy. Tyle samo, co kolejny na ławce trenerskiej Realu - Santiago Solari.
Czytaj także: Liga Mistrzów. Bayern Monachium - Crvena Zvezda Belgrad. Niemieckie media: Lewandowski nie przestaje strzelać
Wobec permanentnego kryzysu, Florentino Perez zdecydował się ponownie sięgnąć po Zidane'a. Aby namówić Francuza do powrotu, obiecał mu władzę absolutną. To popularny "Zizou" miał w pełni decydować o działaniach klubu na rynku transferowym. Cena wysoka, ale miała być tego warta.
ZOBACZ WIDEO: "Druga połowa". Polacy świetni w klubach, słabi w reprezentacji. Jak to wytłumaczyć? "Straciliśmy pomysł na grę"
Problem w tym, że wraz z Zidane'em, w 2018 roku z klubu odszedł również Cristiano Ronaldo. I choć wiadomo było, że drugiego takiego piłkarza Real łatwo nie znajdzie, to jego odejście bagatelizowano. Mówiło się o tym, że bez Portugalczyka wreszcie rozbłyśnie gwiazda Benzemy, że inni piłkarze będą mogli rozwinąć skrzydła biorąc nieco odpowiedzialności na siebie.
Cóż, póki co jednak brak Portugalczyka jest nadzwyczaj odczuwalny. Nikt w klubie nie jest w stanie zbliżyć się do skuteczności CR7. Poza tym, co również istotne, Ronaldo praktycznie nie imały się kontuzje - patrząc na obecną kadrę przetrzebioną urazami, ktoś taki byłby na wagę złota. Trzeci aspekt to mentalność. Portugalczyk potrafi zarażać kolegów swoją obsesją wygrywania, bicia kolejnych rekordów. Bez niego, wielu doświadczonych piłkarzy sprawia wrażenie wypalonych, pozbawionych chęci walki o dalsze trofea. Tak więc tu nasuwa się pytanie, czy to aby na pewno odejście "Zizou" było kluczowe?
Decyzje, które się nie bronią
Zidane wracając do Madrytu miał przebudować kadrę. Miał znacząco odmłodzić zespół, zastąpić sytych weteranów, młodymi gniewnymi wilczkami. I choć tego lata wydał on na transfery ponad 300 milionów euro, to trzon zespołu pozostał niezmieniony. Na lewej obronie, o ile jest zdrowy, wciąż biega Marcelo, w środku niezmiennie dzielą i rządzą Kroos i Casemiro, wspomagani niechcianym Jamesem oraz Modriciem, a w ataku kluczową postacią jest siłą wypychany z Hiszpanii Bale.
Gdzie więc podziało się to 300 milionów? Oczywiście, lwią część tej sumy pochłonął transfer Hazarda, który dopiero wraca po kontuzji i którego póki co nie można uczciwie ocenić. Jednak reszta? Jović? Rodrygo? Mendy? Eder Militao? Dwaj ostatni z PSG zagrali tylko dlatego, że Zidane nie mógł skorzystać z Marcelo oraz Ramosa. Jeżeli dostępni są sprawdzeni w boju żołnierze, Zidane raczej niechętnie sięga po nowe nabytki.
Czytaj także: Liga Europy startuje. Eintracht Frankfurt - Arsenal FC wydarzeniem dnia. Starcie ze smaczkami w Anglii
Tak naprawdę jedyną poważną zmianą wprowadzoną przez Francuza w porównaniu do jego wcześniejszej kadencji, jest wymiana bramkarza. W Madrycie jednak mało kto przekonany jest co do słuszności decyzji o rezygnacji lekką ręką z Keylora Navasa. Zidane zdecydowanie stawia na Courtoisa, ten jednak póki co nie potrafi odpłacić się za zaufanie.
Francuz czuje się oszukany
Pod koniec okienka transferowego głośno było o tym, że "Zizou" czuje się oszukany przez Florentino Pereza, gdyż ten obiecał spełnić każdą jego zachciankę na rynku transferowym. Mimo to, nie udało się sprowadzić na Santiago Bernabeu, kluczowego w mniemaniu szkoleniowca, Paula Pogby. Jednak czy możemy usprawiedliwiać aż tak bezbarwną grę "Królewskich" brakiem jednego piłkarza? PSG zdołało zdominować spotkanie, grając w środku sprowadzonym z Evertonu Idrissą Gueye. Czy gdyby Zidane powiedział choćby słowo, nie upierając się tylko i wyłącznie przy Pogbie, to Realu nie byłoby stać na sprowadzenia zawodnika na co najmniej podobnym poziomie, bądź też samego Gueye? Zidane jednak do końca wolał walczyć o piłkarza Manchesteru United.
Zidane'a można próbować usprawiedliwić także kontuzjami oraz zawieszeniami. Wszak w starciu z PSG nie mógł on skorzystać choćby z Isco, Marcelo, Modricia, Ramosa czy Marco Asensio. Jednak czy ta lista sprawia wrażenie bardziej imponującej niż Cavani, Neymar, Mbappe, Draxler, Kehrer? Wątpliwe. Mimo to Thomas Tuchel zdołał poskładać dostatecznie silną jedenastkę.
Porażka z PSG sama w sobie nie jest powodem do zmartwień. Przegrać w Paryżu może każdy. Jednak styl, a w zasadzie całkowity jego brak, może już budzić niepokój. I jasne, to spotkanie może za kilka miesięcy być tylko mglistym wspomnieniem, gdyż Real spokojnie nabije sobie punkty z Club Bruggee oraz Galatasaray i zamelduje się w fazie pucharowej. Tam jednak potrzeba będzie czegoś więcej. Pytanie, czy Zidane ma pomysł, jak po raz drugi zbudować równie silny skład jak ten, w którym wiodącą postacią był Cristiano Ronaldo.
[i]
[/i]