Dwa miliony euro będą musieli wyłożyć chętni na pozyskanie Sebastiana Przyrowskiego. Na taką sumę wyceniła go warszawska Polonia. - Dostaliśmy trzy bardzo dobre oferty, których warunki odpowiadają zarówno nam, jak i Sebastianowi. Nazw klubów jednak nie zdradzę - mówi w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl rzecznik klubu z Konwiktorskiej, Piotr Ciszewski.
Władze Polonii nie ukrywają, że chcą tego lata sprzedać 27-letniego bramkarza, ale jednocześnie namówiły go do przedłużenia kontraktu w Warszawie. W ten sposób chcą się zabezpieczyć przed ewentualnym odejściem piłkarza za darmo. Za rok bowiem wygasa jego dotychczasowa umowa z Polonią i wkrótce mógłby rozpocząć negocjacje z potencjalnymi pracodawcami bez wiedzy stołecznych działaczy.
W ubiegłym tygodniu Przyrowskiemu zostało postawione ultimatum - do niedzieli podpisze nowy, obowiązujący do 2012 roku kontrakt albo zostanie odesłany do rezerw i nie pojedzie do Podgoricy na mecz I rundy Ligi Europejskiej z Buducnosti. Czarne Koszule nie chciały płacić dodatkowo prowizji menedżerowi "Przyrosia", Mariuszowi Piekarskiemu. - Szczegóły kontraktu uzgadnialiśmy tylko z Sebastianem. Przystaliśmy na jego warunki. Nagle pojawił się menedżer, o którym Sebastian nigdy nie wspominał i zażądał 10% prowizji od trzyletniej umowy, choć prawie w ogóle nie uczestniczył w rozmowach. Z gazety dowiedziałem się, że Sebastian ma menedżera. Idiotyczna sytuacja. To działanie na szkodę piłkarza - opowiada klubowy rzecznik.
Ostatecznie zawodnik swojej sygnatury nie złożył, ale znalazł się we wtorek rano w samolocie do Czarnogóry i na pewno zagra od pierwszych minut w czwartkowym spotkaniu Ligi Europejskiej. - Doszliśmy do porozumienia. Nie zmuszaliśmy Sebastiana do niczego. Ustaliliśmy, że podpisze nową umowę po powrocie z Podgoricy. Mamy do niego zaufanie - zapewnia Piotr Ciszewski.