To oczywiście jedna z najbardziej wstydliwych wpadek PZPN w ostatnim czasie. Wiadomo, że Zbigniewowi Bońkowi na tej zmianie zależało jak na żadnej innej. Tymczasem ktoś zapomniał wpisać zmian i zostało po staremu. Błąd naprawiono. Ale tak po cichu, bardzo po cichutku. Wrzucono go na szybko jako poprawkę numer 54, było bez szemrania, bo zajęci sobą delegaci głosowali na szybko, żeby zdążyć na pociąg. Tak było rok temu, tak było i teraz. Zapis pojawił się na tablicy i zniknął może po 5 sekundach. Niby delegaci mieli możliwość zapoznania się z zapisem wcześniej, ale kto by sobie głowę zawracał.
Przypomnijmy, że w statucie PZPN do tej pory funkcjonował zapis o dwukadencyjności prezesa. A więc zgodny z ustawą o sporcie. W środę zmieniono go. Nie ma mowy o dwukadencyjności. Jest mowa jedynie o zgodności z ustawą o sporcie. A to oznacza, że jeśli zmieni się ustawa, Boniek będzie mógł kandydować po raz trzeci. Jest to trochę bagatelizowane, ale w kuluarach mówi się, że pielgrzymki do różnych rządowych środowisk chodzą. I nie tylko z jednego związku, co najmniej z kilku.
Oczywiście ktoś powie, że nie jest to nic nowego, że już w poprzednim roku głosowano nad zmianą tego zapisu. To prawda, doszło jednak do kompromitującej wpadki.
ZOBACZ WIDEO: Eliminacje Euro 2020: Polska - Macedonia Północna. Fatalne boisko. Glik unikał odpowiedzi. "Już raz pan od murawy mnie zrugał"
Jak czytamy w felietonie Antoniego Bugajskiego w "Przeglądzie Sportowym": "Wykreślenie rzeczywiście dwukadencyjności zostało przegłosowane. Tylko że... nie zostało ze statutu wykreślone! Wbrew wynikom głosowania! Jak to się stało? - Nastąpiło przeoczenie, którego nie zauważyli nasi prawnicy, ani sąd, ani Ministerstwo Sportu, w którym składany jest statut - otwarcie powiedział mi wiceprezes PZPN do spraw organizacyjno-finansowych Eugeniusz Nowak".
Tym razem błąd naprawiono. Na wszelki wypadek wrzucono poprawkę w duży blok z poprawkami, więc właściwie nikt się nie zorientował i prawie nikt nie głosował przeciw. Nie było nawet żadnej dyskusji, tak jak na przykład przy próbie wyrzucenia ze zjazdu honorowych członków, starszych reprezentantów. Próbowano zmienić zapis z "zaprasza" na "może zaprosić". Doszło do małej przepychanki i ostatecznie starsi panowie za rok również zostaną zaproszeni na zjazd.
W sprawie dwukadencyjności dyskusji nie było, choć oczywiście odbyła się dyskusja wśród dziennikarzy. Tych akurat było niewielu, bo dopiero w czwartek rano, tuż przed zjazdem, przyznawano akredytacje. Przyszli więc niemal tylko miejscowi. Boniek z zapisem się nie zgadza i widać, że chciałby zostać.
- Moim zdaniem, to środowisko powinno wybierać prezesów, to ci ludzie znają się na tych kwestiach najlepiej. O tym nie powinni decydować politycy, a delegaci. Jest jednak ustawa, która obowiązuje, ale uważam, że to chory punkt w tej ustawie. Nie dotyczy on tylko mojej osoby, ale też małych związków, gdzie prezesi prowadzą je samodzielnie, również w innych dyscyplinach sportu jak narciarstwie czy lekkoatletyce. Poświęcają zdrowie, wkładają całą swoją pasję, a po dwóch kadencjach muszą odejść - mówił Boniek.
ZOBACZ: Znowu afera w Dolnośląskim Związku Piłki Nożnej
Co dalej? Jeśli zmieni się ustawa, Boniek może kandydować. I zapewne wygra, bo choć zmęczenie nim jest w środowisku coraz większe, to wielu sensownych następców nie widać.
ZOBACZ: Ebi Smolarek wybrał "11 wszech czasów". Niestety nie żartował...
Jeśli nie uda się zmienić ustawy, może próbować wsadzić swojego człowieka. Wśród kandydatów wymieniani są m.in. Bogusława Leśnodorskiego czy Andrzeja Padewskiego - baron dolnośląski. Oczywiście tych kandydatów będzie się przewijało jeszcze pełno. "Zibi" jest w końcu jak oko cyklonu. Dookoła niego zawsze coś się dzieje.