Brakowało czegoś w najważniejszych momentach - rozmowa z Robertem Wilkiem, II trenerem Pelikana Łowicz

Robert Wilk to piłkarz, którego w Łowiczu znają chyba wszyscy kibice piłki nożnej. 39-letni zawodnik jest wychowankiem łowickiego Pelikana. Jak na razie jest jedynym piłkarzem z Łowicza, który może pochwalić się taką karierę w lidze polskiej. Ma swoim koncie 294 występy w ekstraklasie. Swego czasu był również powoływany do reprezentacji Polski. Niewiele brakowało, a pojechałby na Igrzyska Olimpijskie do Barcelony, kiedy to Polacy zdobyli srebrny medal. W sezonie 2008/2009 zakończył swoją karierę zawodniczą, jednak jak przyznaje nadal będzie związany z piłką nożną.

Mateusz Lis: W wieku 39 lat zdecydował się pan na zakończenie kariery zawodniczej. Długo pan się zastanawiał nad tym krokiem?

Robert Wilk: Wydawało mi się, że już najwyższy czas żeby na tym poziomie zakończyć karierę. Wiadomo, że ta druga liga jest wymagającą klasą rozgrywkową i na pewno trzeba być bardzo dobrze przygotowanym żeby w niej występować. Myślę, że był to odpowiedni moment żeby zakończyć na tym poziomie karierę.

Na swoim koncie ma pan 294 występy w ekstraklasie i zdobyte w niej 29 bramek. Żaden z wychowanków łowickiego Pelikana nie może pochwalić się takimi osiągnięciami. Liczy pan na to, że może stać się przykładem dla innych młodych graczy? Być może w pana ślady poszedł Maciej Rybus, który gra w Legii Warszawa oraz Maciej Wyszogrodzki, który swego czasu był przymierzany do klubów z ekstraklasy.

- Na pewno jeden i drugi mają szanse na zrobienie kariery. Maciek Rybus już gra w ekstraklasie w barwach Legii Warszawa. Maciek Wyszogrodzki moim zdaniem również ma na to szansę. Myślę, że na pewno stoi to przed nimi otworem. Będę szczęśliwy jeśli będą mieli w ekstraklasie więcej meczów ode mnie i jeszcze niejeden piłkarz z Łowicza pokaże się gdzieś w Polsce. To zawsze rozsławia nasze miasto. Mam nadzieję, że będzie ich jak najwięcej.

Występował pan w wielu klubach. Chyba wszystkie wspomina pan bardzo dobrze, ale czy jest taki, w którym grało się panu najlepiej?

- Akurat taki najprzyjemniejszy moment to był w Poznaniu gdzie tworzyliśmy fajną drużynę. Grałem wtedy z Maćkiem Żurawskim, Piotrkiem Reissem, Andrzejem Woźniakiem. Zajęliśmy wtedy chyba 4. miejsce. W ostatniej kolejce przegraliśmy wicemistrzostwo Polski, a było nas wtedy chyba 14. w składzie. Był to fajny moment w życiu. Wspaniali kibice. Myślę, że we wszystkich klubach, w których grałem nie miałem jakichś zatargów z kibicami czy działaczami. Można powiedzieć, że wszystkie te kluby miło wspominam.

Jest pan człowiekiem sentymentalnym? Karierę rozpoczynał pan i kończył w Pelikanie Łowicz, po raz pierwszy i ostatni wystąpił pan w ekstraklasie w barwach łódzkiego Widzewa.

- Na pewno. Jeśli chodzi o Pelikan to był to mój pierwszy klub i tutaj zostawiłem serce. Chciałem się po prostu jakoś odwdzięczyć temu klubowi, dzięki któremu wypłynąłem na te szerokie, pierwszoligowe wody. Myślę, że w jakimś sensie spłaciłem swój dług. Dzięki grze całego zespołu, mojej jakiejś cząstce, którą dołożyłem, awansowaliśmy na zaplecze ekstraklasy. Było to wielkie przeżycie dla kibiców, dla miasta. Także w jakiś sposób spłaciłem dług.

Jaki mecz najczęściej pan wspomina, jaki był dla pana najważniejszy?

- Teraz trudno powiedzieć. Było kilka ważnych meczów. W ostatnim okresie to był ten mecz, który nam dawał awans, czyli z Kmitą Zabierzów. Był on bardzo zacięty, emocjonujący do końca, nerwowy. Myślę, że w ostatnich latach to był najważniejszy mecz dla mnie.

A wcześniej?

- Na pewno ważnym spotkaniem dla mnie był pierwszy mecz, w którym debiutowałem w I lidze. Grałem wtedy w Olimpii Poznań, jako jeszcze chyba niespełna 18-letni zawodnik. Był taki mecz „na ŁKS-ie” gdzie strzeliłem dwie bramki dla Zawiszy Bydgoszcz. Kilka meczów na pewno utkwiło mi w pamięci, ale każde spotkanie jest ważne, do wszystkich trzeba podchodzić poważnie.

Czy gdyby mógł pan coś teraz zmienić w swojej karierze, co by to było?

- Jest jedna rzecz, którą mógłbym zmienić. Miałem szansę grać w wieku chyba 20-21 lat w Legii Warszawa. Zrezygnowałem z tego, a byłem nawet z Legią na obozie. Może jakoś inaczej te moje losy by się potoczyły. Może byłoby jeszcze ciekawiej. Z drugiej strony nie ma jednak czego żałować. Jestem zadowolony z tego co udało mi się osiągnąć.

Na swoim koncie ma pan również występy w reprezentacji kraju. Jak pan wspomina tamte spotkania?

- Jest to na pewno duże przeżycie. Miałem możliwość pracy z wielkimi zawodnikami jeżeli chodzi o polską ligę. Byłem z nimi na zgrupowaniach. Poznałem trenera Piechniczka, który mnie wtedy powołał. Nie muszę przedstawiać co on osiągnął, także na pewno wiele się nauczyłem. Była to wspaniała przygoda. Co prawda długo nie trwała, ale zawsze będzie to jakiś mały element w tej mojej piłkarskiej historii.

Osiągnął pan wiele, ale wydaje się, że mógł pan jeszcze więcej. Miał pan sporo pecha w swojej karierze. Nie pojechał pan na Igrzyska Olimpijskie w Barcelonie bo był pan za młody, wydaje się, że tu zawinił PZPN, który miał złą datę pana urodzin. Kto wie, może miałby pan teraz na swoim koncie srebrny medal IO. Był pan bliski pojechania również na mecz Polski z Anglią na Wembley, ale wtedy została zmniejszona liczba graczy, która jechała na Wyspy.

- Tak się jakoś składało, że coś tam zawsze brakowało w tych najważniejszych momentach. Tutaj data urodzenia, chociaż trenowałem i byłem przymierzany do tego wyjazdu na Igrzyska. Później znowu zmniejszenie liczby zawodników. Mówię, nic się na to nie poradzi. Tak to musiało widocznie być i tak to się ułożyło. Teraz nie ma sensu o tym za dużo mówić, bo i tak się nic nie zmieni.

Nie dane było panu zagrać poza granicami kraju. Żałuje pan tego? Chciałby pan spróbować sił w lidze zagranicznej?

- Na pewno. Próbowałem tego, ale się nie udało. Byłem w Brazylii przez 1,5 miesiąca trenowałem z zespołem I ligi, Atlético Paranaense Curitiba. Jednak właściciel mojej karty zawodniczej nie doszedł do porozumienia z działaczami. Musiałem wrócić. Tak nieraz się zastanawiam, że troszeczkę, tak jak wspomniałem przy poprzednim pytaniu, czegoś brakowało. Może tego szczęścia, może zupełnie inaczej by się to moje życie potoczyło. Ale znowu może innych rzeczy człowiek by nie doznał. Nie ma czego żałować.

Co teraz? Zakończył pan karierę zawodniczą. Przesiada się pan na ławkę trenerską?

- Nie ukrywam, że na pewno moje życie będzie związane z piłką. Skończyłem teraz 2. klasę trenerską przy PZPN. Mam nadzieję, że już w niedługim czasie otrzymam licencję i będę uprawniony do prowadzenia zespołu w przynajmniej drugiej lidze polskiej. Będę się starał zajść jak najwyżej w hierarchii trenerskiej. Na pewno będę sobie chciał jakiś staż trenerski zorganizować i będę próbował później zrobić pierwszą klasę.

Obecnie pracuje pan z młodzieżą. Chciałby pan w przyszłości walczyć o wyższe cele czy może praca z młodymi graczami panu wystarcza?

- Znaczy tą grupę, którą mam prowadzę już od czterech lat. Można powiedzieć, że jest to na pewno ciekawa praca. Utrzymujemy się w lidze wojewódzkiej co nie jest łatwe. Ale chciałbym doprowadzając już chłopaków do końca, do juniorów starszych zakończyć to i zająć się szkoleniem seniorów.

Komentarze (0)