PKO Ekstraklasa. Maksymilian Rozwandowicz: Widzę w szatni podniesione głowy. To jest ważne

Po remisie z Górnikiem w Zabrzu piłkarze ŁKS-u wykonali mały krok w górę tabeli. Nie są już ostatnią drużyną PKO Ekstraklasy. Stąpajmy twardo po ziemi i czekajmy na Raków - zapowiada obrońca Maksymilian Rozwandowicz.

Krzysztof Sędzicki
Krzysztof Sędzicki
Maksymilian Rozwandowicz (z przodu) i Igor Angulo (z tyłu) Newspix / Michał Nowak / Na zdjęciu: Maksymilian Rozwandowicz (z przodu) i Igor Angulo (z tyłu)
Łodzianie po wygranej 4:1 z Koroną Kielce przed przerwą reprezentacyjną nie mogli doczekać się kolejnego ligowego spotkania. To w końcu nastąpiło w minioną niedzielę. Po zażartej walce łodzianie wywalczyli punkt po remisie 1:1 z Górnikiem Zabrze na wyjeździe.

Czytaj również: Marcin Brosz: Mamy do siebie duże pretensje

- Ten punkt musimy uszanować. Jeśli spojrzymy na mecz, to zarówno my mieliśmy sytuacje, jak i Górnik, ale to okazje rywali były bardziej klarowne. Strzeliliśmy bramkę jako pierwsi, później straciliśmy, ale wynik uważam za sprawiedliwy. Zabrze to trudny teren i myślę, że kiedy dostajesz bramkę u siebie, musisz zrobić wszystko, żeby to odwrócić. Gdybyśmy poszli za ciosem i zdobyli drugiego gola, pewnie inaczej by to się ułożyło - uważa Maksymilian Rozwandowicz w wywiadzie dla klubowej telewizji.

Tym razem łodzianie nie dominowali na boisku, jak w poprzednich meczach. Ba, w pierwszej połowie nie oddali celnego strzału. Jednak po zmianie stron, gdy biało-czerwono-biali ruszyli do przodu i zdobyli bramkę... oddali inicjatywę przeciwnikom.

ZOBACZ WIDEO: Bundesliga. Union triumfuje. Rafał Gikiewicz z czystym kontem [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

- Po naszej bramce za bardzo cofnęliśmy się i daliśmy rozpędzić Górnikowi, a sami się zepchnęliśmy do defensywy. Oni mieli coraz więcej wrzutek, stałych fragmentów i wcisnęli nam tę bramkę. Mieli jeszcze później sytuacje, ale nie wpadło. My też w ostatnich minutach mogliśmy strzelić jeszcze na 2:1 - opisywał obrońca ŁKS-u Łódź.

Ostatecznie ekipa Kazimierza Moskala zdobyła punkt, który pozwolił jej przesunąć się na 15. miejsce w tabeli. Z jednej strony łodzianie mają czego żałować, ale z drugiej - biorąc pod uwagę to, co działo się już w tym sezonie - to i tak cenna zdobycz.

- Gdybyśmy pojechali z trzema punktami do Łodzi, to jeszcze bardziej by nas to uskrzydliło. W szatni było widać, że każdy dał z siebie maksa. Widziałem podniesione głowy. Jestem zadowolony z całego zespołu. To jest ważne. Byliśmy w kryzysie, a teraz można powiedzieć, że jest nieźle - ocenił Rozwandowicz.

W najbliżej kolejce ŁKS podejmie Raków Częstochowa. W meczu nie będzie mógł zagrać Jan Sobociński, który w Zabrzu zobaczył czwartą żółtą kartkę w sezonie i czeka go jeden mecz pauzy. Na środku obrony pojawi się więc nowy zawodnik.

Tutaj znajdziesz raport Fair Play PKO Ekstraklasy

- Myślę, że nie będzie z tym problemu. Na treningu każdy z każdym trenuje. Nawet nie wiedziałem, że Janek dostał czwartą żółtą kartkę. Trudno, trzeba to przyjąć. Musi wejść kolejny zawodnik i zagrać tak samo dobrze albo jeszcze lepiej. Nie ma co się unosić. Stąpajmy twardo po ziemi. Czekajmy na Raków. Liczę, że wyjdziemy tak samo zmotywowani - zakończył gracz Łódzkiego Klubu Sportowego.

Starcie beniaminków odbędzie się na Stadionie Miejskim przy al. Unii w Łodzi w sobotę o godzinie 15:00. Transmisja w nSport+.

Czy ŁKS Łódź pokona w sobotę Raków Częstochowa?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×