Po ośmiu kolejkach Bayern Monachium zajmuje w tabeli Bundesligi trzecie miejsce. Ma tylko punkt straty do liderującej Borussii M'gladbach, ale po remisie z FC Augsburg (2:2) nastroje w drużynie dalekie są od ideału. Bayern jest krytykowany przez ekspertów między innymi za to, że w ostatnim kwadransie nie potrafi dobić rywali. Mało tego, traci gole i punkty. Tak było w sobotę w Augsburgu.
Bayern nie potrafi wykorzystać fenomenalnej formy Roberta Lewandowskiego. Polak w tym sezonie strzelił 16 bramek w 12 meczach. W samej Bundeslidze 12 razy pokonywał bramkarzy rywali. Strzelał gole w każdym meczu. Dla porównania: na drugim miejscu w klasyfikacji najskuteczniejszych zawodników Bayernu w Bundeslidze są Serge Gnabry i Philippe Coutinho. Obaj mają po dwa gole.
- Gdyby nie Robert Lewandowski, to Bayern Monachium byłby w ogromnym kryzysie - grzmi ekspert ESPN, Janusz Michallik. Trudno nie zgodzić się z tą opinią. Bayernowi nie pomogą pojedyncze zrywy Gnabry'ego. Choć w okienku transferowym dokonano solidnych wzmocnień, to na boisku nie przekłada się to na wyniki. Dlatego po raz kolejny zagrożona jest posada trenera Niko Kovaca.
ZOBACZ WIDEO: Bundesliga. Augsburg - Bayern: Gol Lewandowskiego to za mało. Szalona końcówka! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
- Jest najlepszym napastnikiem na świecie. Lewandowski strzela w każdym klubie od siedmiu lat. Było tak w Borussii Dortmund, w Bayernie, w reprezentacji Polski. Zdobył ostatnio hat-tricka w meczu z Łotwą. Jedyne czego mu brakuje, to goli w kadrze na wielkich turniejach - dodał Michalik w programie wyemitowany na antenie ESPN. Jego zdaniem Lewandowski to piłkarz tej samej klasy co Lionel Messi i Cristiano Ronaldo.
Bayern w tym sezonie zachwycił tylko raz: w wygranym 7:2 meczu z Tottenhamem Hotspur. Londyński klub to finalista poprzedniej edycji Ligi Mistrzów, ale w tym sezonie spisuje się poniżej oczekiwań zarówno w Premier League, jak i w europejskich pucharach. W starciach ze słabeuszami z Bundesligi Bayern też potrafił rozwiązać worek z bramkami. Problem jest, gdy rywal zawiesi wyżej poprzeczkę.
Tak było w Augsburgu. Gospodarze już w 1. minucie zdobyli gola, a następnie utrzymywali przewagę. Pomógł Lewandowski, który przed upływem kwadransa wyrównał. W drugiej połowie Bayern zamiast przycisnąć rywala i dążyć do zdobycia kolejnych goli, skupił się na obronie prowadzenia. To zemściło się w doliczonym czasie gry, gdy Augsburg doprowadził do wyrównania. Takiego stylu gry mają dość wszyscy w Monachium.